czwartek, 23 maja 2019

Warszawskie Targi Książki 2019 Dzień Pierwszy

Zerwałem się dość wcześnie rano, by być jak najbliżej wejścia, gdy będą otwierać bramy targów. Sytuacja taka jak zwykle - ludzie nie rozumieją, że wpuszczają od 10.00 i się pchają. A wejście jest wąskie, wszyscy się cisną, robi się burdel. Organizatorzy też w sumie dobrzy są - wąskie wejście, a wystawcy łażą przez te same drzwi co czekający zwiedzający. 10 minut przed otwarciem i się przekrzykują, że chcą przejść. Bo to nie można dać obsłudze i wydawcom oddzielnego wyjścia. To zbyt trudne.
















Na szczęście dość szybko się przepchałem i od razu znalazłem się tam gdzie chciałem. Tym razem wrócono do sprawdzonego wcześniej rozkładu, że Strefa Komiksów jest razem ze Strefą Antykwaryczną zaraz przy wejściu. Nie trzeba było już lecieć przez cały stadion jak w zeszłym roku. Z góry też przepraszam, za dość 8azyliszkocentryczną relację i opisy głównie moich zakupów. Niestety w ten 1 dzień miałem swoje rzeczy do zrobienia 


























Pierwszy mój ruch był skok na stoisko Egmontu, po papierowy katalog. Nie musiałem nawet przepłacać i kupować czegoś na stoisku, bo ekspedient pozwolił mi wziąć egzemplarz za darmo. I w sumie dobrze, bo rabat to tylko 25% w tym roku, a nie 30% jak w 2018. I to nie tylko u Egmontu taka drożyzna - wiele stoisk na promenadzie miało tylko 25% a nie 30, do których się już przyzwyczaiłem. Ja rozumiem, że ceny prądu i inne koszty wzrosły. Ale potem niech wydawcy nie krzyczą, że czytelnictwo spada, bo ludzie u nich nie kupują. Nie kupują, bo w internecie jest 40% upustu od cen okładkowych. 25% to mało.


















Potem skoczyłem na stoisko Muchy. Motyl był już na posterunku i dzielnie sprzedawał komiksy potrzebującym ludziom. Byłem przygotowany na zakup Astonishing X-Men 2, Iron Fist 3 i Uncanny X-Force 3. A tu się okazało, że na Targi dowieźli jeszcze po 4 tomie IF i XF. Oraz że Mucha całkowicie obniżyła już ceny tych tomów New Avengers, co nie może ich sprzedać od czasu premiery WKKM. Został już im co prawda tylko Sentry i Kolektyw, ale minęło 8 lat, więc to coś mówi. No to wziąłem wszystko. A potem było już dla mojego portfela tylko gorzej.













Najbardziej lubię strefę antykwaryczną, bo tam są dobre pozycje za ludzkie ceny. Tak samo jest i tym razem. "Homo Bimbrovnicus" za 12 zł - do kieszeni. "Komornik" za 15 - do kieszeni. Marvel Now i DC Rebirth zaległe, po 20 zł za tom, przy zakupie 6 sztuk - do kieszeni. Dwa Poradniki Młodego Skauta, Mega Giga i Mamut - biere. Star Warsy De Agostini po dychu oraz Donaldy Donald Ducki i Micky Mousy po 2 zł. Jeszcze na koniec poszedłem na stoisko sklepu Gildia i z kosza wyciągnąłem Batman Metal za połowę ceny okładkowej. Jest obity jeden róg, ale za 40 zł mi to nie przeszkadza. Był też oczywiście znany sprzedawca komiksów z synem i swoją bogatą ofertą. Wszystko drogie, ale pogrzebałem znowu w Donaldach i znowu wyciągnąłem 2 numery z 94 (za 5 zł) i ostatni z 95 (numer 16 za 3 zł), co mi go z tego rocznika brakowało.


























Po godzinie szału okazało się, że wydałem cały komiksowy budżet pierwszego dnia, oraz że jestem mocno przeciążony. Musiałem się więc wrócić do siebie na metę i stracić 1.5 h na podróż w tą i z powrotem. Dopiero gdy wróciłem mogłem się zabrać za robienie większej ilości zdjęć.






















W pierwszy dzień, ponieważ jest pracujący, jest zdecydowanie mniej ludzi, niż zapewne będzie w sobotę. Dzięki temu spokojnie mogłem się przejść po promenadzie i obczaić stoiska. Ładne jak zawsze, tylko te rabaty mniejsze. Znowu są Tasheny i znowu żałuję, że nie ma polskiej wersji językowej. Dorzucono stoiska z grami na konsole. Jedyny zonk, że ktoś nie usuną 2 słupków na przewężeniu. Już widzę, jak w weekend ludzie się będą o nie zabijać. Dałem się naciągnąć na łańcuszek z logo supermana, bo dziecinnieje na starość. Spodobał mi się album Egmontu "Ultimate Marvel" z opisami postaci, bo jest grubszy i chyba bardziej szczegółowy niż "Absolutnie wszystko co musisz wiedzieć o Marvelu". Natomiast "Superbohaterki", to zdecydowanie nie dla mnie.































Wróciłem do komiksowa i żałowałem czemu te Pusheny takie drogie. Nakręciłem krótki filmik dla tych którzy uważają, że zdjęcia to za mało. Na stoisku o sztuce DC odpowiedziałem na 3 pytania i wygrałem notatnik z Supermanem na okładce. Potem wreszcie poszedłem na swoją pierwszą prelekcję. Marcin Meller opowiadał z przejęciem o odkryciach jakie Grupa Foksal poczyniła wśród polskich pisarzy i jak im się ich książki dobrze sprzedają. Np. twórca pasty o fanatyku wędkarstwa Malcolm XD napisał też książkę "Emigracja" i podobno znika z półek jak świeże bułeczki. Sam się tym zainteresowałem. Bardzo chwalono ich kryminały, które podobno są świetne. Trochę śmiechu było gdy przyszło do opisu książki dla seniorów o romansie w sanatorium, bo wynika, że to straszna nadoboinazłoowa papka. Na koniec był miły gest, bo rozdano parę książek wydawnictwa. Mnie udało się wyszarpać "Inwazję", zanim wybuchła wielka sprzeczka między jedną panią a innym panem, o któryś tytuł. Jeszcze zdążyłem zauważyć jak jeden chłopak grał na jednym stoisku na pianinie motyw z czołówki "Gry o Tron".























Wróciłem na dół. Michał Chudoliński (blog "Gotham w deszczu") i Tomek Grodecki mieli prelekcję z okazji 80-lecia Batmana. Była średnia, bo rzucali trochę za dużo komunałów i oczywistości. Były też lepsze treści np. o ścieżce dźwiękowej do TAS, czy krótkie wspomnienie No Man's Land, czy historii Spoiler. Dowiedziałem się też, że Tom King wylatuje z pisania scenariuszy o Batmanie. Że Gotham City to przeciwnik Gacka. Wspomniano wątek komiksowy, że Batman jest wieczny bo się klonuje. Wspomniano zasługi Billa Fingera i chybiony pierwszy projekt postaci Batmana od Boba Kane'a.
























Na sam koniec dnia był jak w zeszłym roku panel tłumaczy. Tym razem skupiony na twórczości Alana Moore'a i o tym jak trudno się go tłumaczy, bo większość jego dzieł, ma masę odwołań do kultury brytyjskiej. A sporo tych źródeł na polski nie przetłumaczono. Pauliny Breiter jak zwykle słuchało się najlepiej bo opowiada najzabawniej. O tym, że sama interesuje się literaturą angielską, więc ona rozumie te odwołania, ale współczuje czytelnikom. Nie potrafi też przeskoczyć problemu tłumaczeniowego, bo ciągle o nim myśli, więc tłumaczenie zajmuje jej więcej czasu. Żartobliwie ma za złe Jackowi Drewnowskiemu, że to ona powinna przetłumaczyć te tytuły Moore'a co on, bo z nich pisała pracę magisterską. Że nie czyta recenzji w necie (więc tego tekstu nie zobaczy :) ). Jacek Żuławnik mi podpadł bo powiedział, że jak tłumaczył "Providence", to musiał zajrzeć do tłumaczenia polubionego przeze mnie na Leszkach Roberta Lipskiego i uważał jego tłumaczenia za błędne. Oraz że zapisuje sobie w tabelkach czas jaki poświęca na tłumaczenia i na Moore'a schodzi mu najdłużej. Marceli Szpak nie tłumaczył takich alegorycznych i nawiązujących tekstów, więc on miał łatwiej. Jacek Drewnowski ocenia trudność AM na 9/10, ale z "V jak Vendetta" sobie poradził.





Naprawdę szkoda, że mnie na razie nie stać na taką kamerkę, którą ktoś ustawił sobie na wprost na stoliku i nagrywał to wszystko, bo prelekcja wyszła bardzo spoko. Niestety musiałem wyjść kwadrans wcześniej, by zdążyć jeszcze odebrać zamówiony komiks z Taniej Książki, więc straciłem samą końcówkę. W ogóle przez cały dzień byłem tak zalatany, że nie dałem rady nawet zajrzeć do namiotów z książkami przed Stadionem. Mam nadzieję, że drugiego dnia to nadrobię.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz