czwartek, 15 kwietnia 2021

Spider-Gwen SBM #110

 Ze Spider-Gwen mieliśmy się już okazję poznać w 144 tomie WKKM. Został tam opublikowany jej debiut z Edge of Spider-Verse #2 oraz pierwsze pięć zeszytów solowej serii. Potem wzięła udział w wydanym przez Egmont Polska evencie Spiderversum. I teraz powraca w czerwonej Kolekcji. Szkoda, że ponownie dostajemy przedruk jej debiutu, czyli mamy już takie dwa. Tutaj minusik, który niestety Hachette popełniło kilka razy w Superbohaterach Marvela we wszystkich edycjach. Niestety nie możemy dostać tego co było dalej, bo to wyszło w WKKM w drugim ich tomie poświęconym Spider-Gwen pt. Greater Power. Ale ponieważ u nas Egmont zablokował dalsze wydawanie polskiej edycji a sam zamiast tej serii woli dawać nam nudną, solową Ms Marvel, to mamy dziurę. Egmont to zło. ;) 



Ten tom nawiązuje do zakończenia Spiderversum i daje nam pierwsze 5 zeszytów komiksu "Web Warriors". Śledzimy w nim losy drużyny sformowanej po pokonaniu Morluna i jego rodziny, która strzeże Pajęczyny Rzeczywistości i wszystkich alternatywnych światów. Taki pajęczakowy odpowiednik Korpusu Kapitanów Brytanii, który w przededniu Tajnych Wojen z 2015, w nosie miał losy pożeranych pajęczych totemów. Nie ma też Madam Web, Bucky zrezygnował z roli "Człowieka przy Murze" a ktoś robotę obrony multiversum musi wykonywać. I Gwen z Ziemi-65 znajduje się w tej grupce. Tyle że ledwo kończy się taka mała akcja w świecie kreskówki o Spider-Manie z lat 60-tych, to od razu Gwen i Spider-Girl (SBM #53) zaczynają narzekać, że przecież nie będą siedzieć tylko na Ziemi-001, czekać na coś i dać się popychać Spiderowi UK. Że przecież Multiversum wcale nie potrzebuje dalszej ochrony bla bla bla. Takie typowe babskie gadanie.



Oczywiście szybko się okazuje, że nadciąga nowe zagrożenie i Wojownicy Sieci będą potrzebni, by pomóc je zwalczyć. Bo nagle pojawia się drużyna zbirów, która najeżdża światy bez Spider-Manów. I na dodatek wie, że Peter Parker to Spider-Man (zazwyczaj). I kiedy wnikamy w główną intrygę, to fabuła staje się naprawdę interesująca. To jest powrót do klimatów Spiderversum i bardzo mi się spodobał, bo lubię historie ze złymi bliźniakami i odmiennymi wymiarami. Znowu wracają alternatywni Spider-Mani, których bardzo dobrze ogląda się na kartkach.


Cała historia mimo dość poważnego zagrożenia, ma luźny wydźwięk, mamy sporo humoru i rozluźniaczy. Grubiutka Dr Octopus ukradła wszystkie sceny. Styl rysunków również jest świetny. Nawiązuje wyraźnie do poprzedniego eventu. Postacie są śliczne i kolorowe, sceny walki dynamiczne, ekspresja twarzy wyraźnie widoczna. Dobry komiksowy styl, który tak bardzo lubię.


Redaktor Anionorodnik chichra w przypisach typu "Chcesz wiedzieć kim są Dziedziczący? Czytaj Spiderversum - Redaktor." Dobre - polecać czytanie komiksów konkurencji. :) Przecież mógłby polecać też np. Dobry Komiks, w którym Morlun pojawił się pierwszy raz w Polsce. Chociaż skoro niedawno sam zauważyłem, że w przypisach komiksów egmontowych była wzmianka o komiksach Hachette, to może wreszcie coś się zmienia i jakiś rozejm został zawarty? Znaczy przynajmniej do ewentualnego startu kolejnej Kolekcji i powrotu do biegania z płaczem do Panini. :)



Czyta się to wszystko niezwykle dobrze i szybko. Pragnie się tego naprawdę więcej i szkoda, że w temacie Spider-Gwen to by było na tyle. Teraz przychodzi nam czekać na polskie wydanie kontynuacji Spiderversum w Marvel Fresh. Ja już nie mogę się tego doczekać.

Ocena: 8/10



niedziela, 11 kwietnia 2021

Batman: Jestem Gotham. Bohaterowie i Złoczyńcy Kolekcja Komiksów DC tom 1

 Hachette Polska, po niestety nieudanym teście Kolekcji Spider-Mana sprzed dwóch lat, nie porzuca tematu komiksów. Mimo trudnych warunków ogólnych, zdecydowali się na test kolejnego projektu. Teraz przyszła kolej na DC. Ma to zapewne związek z tym, że europejska centrala firmy stawia na tą markę i rusza z poszczególnymi edycjami w kilku krajach na raz. Dzięki temu polscy czytelnicy będą mieli dostęp do nowych i kolejnych historii z Batmanem, Supermanem, Ligą Sprawiedliwości i resztą. 


Znaczy - będą mieli jeśli będzie restart. Niestety największą wadą tej próbki jest to, że wszystkie cztery tomy to duble. I to takie, które wciąż są dostępne w sprzedaży, bo zmieniono kolejność względem edycji hiszpańskiej i brytyjskiej. Straciliśmy w pierwszym rzucie "Batman: Co się stało z Zamaskowanym Krzyżowcem". Ten komiks kiedyś wydano po polsku, ale obecnie jest już niedostępny. Ja go nie czytałem, więc z chęcią bym nadrobił to niedopatrzenie. Nie dostaniemy też "Flash: Rebirth" czyli polskiej premiery. Naprawdę szkoda. 


 W czterech pierwszych numerach Hachette daje nam:

1. Batman: Jestem Gotham - Komiks wydany przez Egmont w 2017 roku, jako start DC Rebirth i początek runu T. Kinga.

2. Harley Quinn: Miejska Gorączka - Pierwszy tom z tą postacią z N52, wydany przez Egmont w 2016 r.

3. Superman: Dla człowieka który ma wszystko - WKKDC tom 63. Powtórka z poprzedniej Kolekcji DC z roku 2019.

4. Wonder Woman: Orędowniczka - Nie wiem skąd się wzięła tłumaczowi ta "Orędowniczka". Przecież oryginalny tytuł tego story arcu to "Down to Earth", czyli "W dół, ku Ziemi". I to mieści się m.in w DC Deluxe Wonder Woman by Rucka tom 1 wydanym przez Egmont w 2017 r.


Czyli tak ogólnie jest bryndza, dla posiadaczy tych historii. Dla mnie trochę mniejsza, bo nie miałem ani tego Batmana, ani Harley Quinn. Całkowicie jednak rozumiem tych którzy z tego powodu nie kupią tych tomów. I to mimo tego, że "Jestem Gotham" i "Miejska Gorączka" wychodzą taniej w tej formie. Mam nadzieję, że mimo wszystko znajdą się inni, którzy tego nie czytali, by sprzedaż pozwoliła na start ogólnopolski. Bo nagroda jest duża - mielibyśmy kolejne kilkadziesiąt tomów premier. Ten drugi Batman wyszedłby już w 5 tomie. A resztę potencjalnych premier i dubli, możemy podejrzeć choćby po hiszpańskiej liście tytułów.


https://forum.komikspec.pl/komiksy-amerykanskie/bohaterowie-i-zloczyncy-kolekcja-komiksow-dc/msg123660/#msg123660

Natomiast niewątpliwą zaletą kolekcji jest to, że znowu zostaje przełamany monopol Egmont Polska na wydawanie komiksów z uniwersum DC w Polsce. Po tym jak robili wszystko by doprowadzić do zakończenia WKKDC i wreszcie im się to udało, myśleli, że pewnie mają już spokój na zawsze. Skoro Mucha i Eaglemoss się powycofywały to kto im miał zagrozić? Przez te 2 lata od upadku WKKDC Egmont nie wydał nic naprawdę dobrego i oczekiwanego przez polskich fanów. Na szczęście (prawie) zawsze można liczyć na Hachette. Co lepsze, nauczeni smutnym przykładem "współpracy" Egmontu i Eaglemoss, Hachette samo opracowuje tomy Bohaterów i Złoczyńców. Tym razem kret od środka ich nie będzie podgryzał. Co prawda konsultant co do kolejności i wyboru tomów na test się nie popisał, chociaż rozumiem że wydawnictwo myśli całościowo i chce sprzedać wszystkie tomy, całej Kolekcji. Ja im na to - to podmieńcie duble na premiery. :) W Spider-Manie było lepiej pod tym względem. Do dziś trudno mi się pogodzić z klęską tego testu. Możliwe że za mało zrobiłem ze swojej strony, by mógł on wystartować. Mam nadzieję, że możliwej przyszłości też będzie lepiej.



Główna historia skupia się na tym, że w Gotham pojawia się para nowych bohaterów z prawdziwymi supermocami na poziomie Kal Ela, Zielonej Latarni czy Wonder Woman. King rzuca takie hasło w usta jednego z pasażerów spadającego samolotu, że to miasto nie ma takich "prawdziwych" herosów, by zaraz potem pokazać, że już ma. Dalej poznajemy ich losy i współpracę z Batmanem, który postanawia ich szkolić, tak jak Duke'a Thomasa, który pojawia się w shorcie na samym początku. Ci którzy śledzą pilnie losy Bruce'a Wayne'a pewnie szybko się domyślą, jak to wszystko się skończy. Pójściem na łatwiznę było prawie takie samo powtórzenie originu Batmana. Za szybko przeskakiwano między kolejnymi motywami a przez to całość stała się nieco karykaturalna. Spodobały mi się za to występy gościnne. Chociażby dawno nie widziany Matches Malone (polecam "Batman: The Brave and the Bold"). Od czasów Batman TAS a potem "The Batman" polubiłem też tego wroga, który tu się m.in pojawia. Amanda Waller też zawsze jest na propsie. Akcja kończy się niezłym cliffhangerem, który rozwija się dalej w kolejnych tomach autorstwa Toma Kinga. Sam się nawet tym zainteresowałem, więc początek tego runu nie wypadł źle. Mamy też powiązanie z innym komiksem Egmontu, czyli "Nocą Ludzi Potworów". To akurat mam i uważam, że można poczytać, jak ktoś lubi duże nawalanki.


Bardzo ładnie wyszedł aktualny batmobil, nawiązujący swoim wyglądem do tego z "Batman TAS". Trzy shorty na końcu tomu są ok, można je przeczytać bez zgrzytania zębami. Jeden o originie psa Asa, drugi o nowej apce. Najbardziej zawiodłem się na ostatnim z Harley, który narysował Neal Adams. To już zdecydowanie nie jest ta sama kreska co kiedyś.


Dobrze, że King wplótł do fabuły trochę żartów. Choćby ten suchar o tym jak Batman potrafi tak znikać Gordonowi sprzed oczu. Lub jego pojawienie się w pilnie strzeżonych miejscach znikąd. Przesyłanie wiadomości do batmobilu. Gadżety, które Batman wyciąga z tyłka. To są takie małe promyczki uśmiechu, które doceniam w tym dość ponurym Gotham. Tylko jedna kwestia - jak Batman może wciskać kit, że uśmierzy ból kogokolwiek innego, skoro sam sobie pomóc nie może?


Rysunki z miejsca mi się spodobały, ale to nic dziwnego, skoro stoi za nimi głównie David Finch, czyli człowiek stojący za "Upadkiem Avengers", "New Avengers" czy "Wiecznym Złem". Bardzo lubię jego typowy "realizm komiksowy". Oczywiście umie też pięknie narysować sceny akcji, których w tym tomie nie brakuje. Nie daje rady tylko oddać tego mroku i brudu miasta, którymi epatują nas dymki narracyjne. Konwencja całej szaty graficznej mimo wszystko na to nie pozwala, bo ciemność rozświetlana jest choćby przez ciepłobrązowe smugi światła, które ciągle się pojawiają na rysunkach. Nie da się tu osiągnąć takiego mrocznego efektu jak w "Roku Pierwszym", czy też "Długim Halloween".  


Papier i twarde okładki jak zwykle są na wysokim poziomie. Wyklejka dalej z ładną grafiką w przyjemnym, niebieskim kolorze. Grafika z panoramy niestety nie jest już tak ładna jak w WKKDC. Trąci tandetą. Myślę, że można było znaleźć coś lepszego na tą grafikę.


Wielkość tekstów w dymkach jest trochę większa niż się przyzwyczaiłem a mimo to zostaje sporo białego miejsca po bokach. Nie wiem czym jest to spowodowane. Tłumacz Robert Lipski spisał się dobrze. Większych błędów, rzucających się w oczy nie zauważyłem. Szkoda tylko, że również on na siłę zmieniał chyba wszystko, by wyraźnie odróżnić się od tłumaczenia konkurencji. Przez co tytuł "Gotham to ja" brzmi nieco dziwne, względem zgrabnego "Jestem Gotham". No ale podobno tak trzeba robić, by się facetka nie połapała. Słabe jest posłowie, stanowiące pean na cześć Toma Kinga, jaki to on jest och i ach, co oczywiście nie jest do końca prawdą. To że scenarzysta był w CIA i w Iraku i Afganistanie, mi mówi tylko, że był ciągłym świadkiem zabijania miejscowej, cywilnej ludności. I dla niego stanowiło to straty uboczne w wojnie z terrorem. A nie, że zna się na pokazywaniu dobrej historii kryminalnej o superbohaterach. Armia USA w Iraku nie zachowywała się jak Liga Sprawiedliwości a Bush junior to nie Batman. :)

Za tą cenę, z plakatem, mimo pewnych wad samej historii, ten komiks jest jak najbardziej wart zakupu.


Ocena: 7/10