środa, 15 maja 2019

Spider-Man 3 Oryginalna Saga Klonów


Isi Szakal


Wreszcie – po 45 latach od pierwszej publikacji w 1975 roku Oryginalnej Sagi Klonów, również my komiksiarze z Polski możemy dostać jej wersję w rodzimym języku. Patrząc na internetowy odzew, zainteresowanie akurat tą historią jest spore. I co tu się dziwić, skoro sporo osób ciągle pamięta jej kontynuację z lat 90-tych, którą u nas publikowało TM-Semic, zanim nie padało i zostawiło nas w jej połowie. Wracają wspomnienia. Ja do dziś mam w głowie utrwalony kadr z ostatnich numerów ASM TM-Semic, gdzie Szakal siedzi sobie na ławce w parku, pośród ciał osób zarażonych jego wirusem i wspomina do Spidercide'a jak dawno, dawno temu zabił swoją pierwszą ofiarę, czyli Antonego Serbę. I ten moment jest pokazany właśnie w tym komiksie.


Fabuła rozwija się niespiesznie. Najpierw dostajemy słynny, znany już nam 129 numer Amazing Spider-Man gdzie debiutuje i Szakal i Punisher. Potem robimy skok o 12 zeszytów do przodu i Peter odwiedza już Paryż, w pogoni za porywaczami Jamesona. Buja się nad najsłynniejszymi zabytkami, więc nie dziwne, że w jednym z kadrów widzimy niespaloną jeszcze wtedy Katedrę Notre Dame. A potem dramatyczny finał rozgrywa się w jej wnętrzu. Zaskoczyło mnie to, bo spodziewałem się Wieży Eiffla. :) W kontekście ostatniego pożaru i zniszczeń zabytku, zwraca się większą uwagę niż zwykle na otoczenie.


Tymczasem w Nowym Jorku ciotka May wypowiada jakże trafne zdanie "Dlaczego młodzi ludzie umierają, podczas gdy stare kobiety żyją dalej?" No właśnie dlaczego?! I to nie mówię już o tym, że May Parker powinna zginąć zamiast Gwen Stacey, bo może wtedy nie musiała (jak sama żałuje w kolejnym dymku). Ale czemu odwrócono jej piękną śmierć z AMS #400 z kultową czarno-białą okładką?? Czemu nie pozwolono jej odejść po Wojnie Domowej, tylko odstawiono "One More Day"?? To jest tak strasznie wkurzająca kwestia z tą ciotką, że we mnie się już gotuje. Echhh, ileż jeszcze Marvel będzie ciągną ten wątek? Zaraz po tym dymku mamy inny fajny kadr, gdy May wydaje się, że widzi zmarłą Gwen. A potem melodramatycznie mdleje, by Peter znowu mógł się o nią zamartwiać.


Potem Szakal dobiera sobie kolejnych pomagierów, skoro nie udało mu się wrobić Punishera. Na scenę wkracza najpierw Skorpion a potem (znany nam również z Essentiala Punishera) Tarantula. Wszystko zmierza do dramatycznego finału, w którym wtedy w 1975, czytelnicy poznali prawdziwą tożsamość tego złoczyńcy. Oraz zobaczyli pierwsze starcie Petera i jego klona. Osobiście jednak finał mnie rozczarował. Ani ta walka nie była specjalnie spektakularna czy emocjonująca. Ani potem utwierdzenie się, że ten Spider-Man jest oryginałem, nie było specjalnie przekonujące. Gdyby wtedy, po powiedzmy roku zrobiono taki numer, jak w latach 90-tych, że bohater magazynu był klonem, a prawdziwy Peter gdzieś się błąkał, mógłbym to spokojnie kupić. Ale po upływie 20 lat, to już było nie do przejścia i to ujawnianie przez Steinera, musiał Marvel odwracać. Poza tym motywacja samego Szakala jest i trochę naciągana i trochę stokerska. Bo we wcześniejszych komiksach nie było pokazywane to uczucie jakim darzył Gwen. Jasne - odkrycie jest zaskakujące, ale niekoniecznie trzymające się kupy.


Kurczę, tak czytam i czytam historię i nagle w zeszycie 146 okazuje się, że Szakal wystąpił też w numerze ASM #140. Zaś tom jest od #143. Grr... To główny planista Hachette na całą Europę nie mógł dać nam właśnie 140 zeszytu do tego numeru Kolekcji, zamiast 129?? Bo ten wcześniejszy zeszyt mamy już wszyscy od dawna, gdyż został dołączony do tomu Superbohaterów Marvela o Punisherze. Zabrakło też zeszytu 151, gdzie jest słynna scena wrzucania ciała klona do komina. Szkoda. Przy okazji – to już trzecie polskie wydanie ASM #129, bo wcześniej był on jeszcze w czerni i bieli w Essentialu Punishera od Mandragory. Z drugiej strony – między zeszytem 146 a 147 dzieje się akcja Giant Size Spider-Man #5. A ten komiks jest w WKKM #152 z Kaczorem Howardem. Czyli synergia nie zawsze leży.


Rysunki są fantastyczne. Klasyczna kreska Rossa Andru spokojnie broni się do dzisiaj. Wszystko jest wyraźne, czytelne, a jednocześnie artysta przykłada się do detali. Walki są dynamiczne i cieszą oko. Pocałunek z MJ był pokazany bardzo żywiołowo. Podobały mi się też i śmieszyły typowe dla Pająka żarciki i odzywki rzucane podczas walk. Są oczywiście stonowane, bo dalej ciągnie się za nami wątek śmierci, powrotu i ponownego odejścia Gwen. Ale humor jest obecny jako przełamywacz dramatycznych wydarzeń. Dlaczego Skorpion wspina się na Chrystler Bulding, a nie Empire State? Bo szuka roboty u Kingpina, który ma tam swą siedzibę.


Na końcu tomu mamy trzy strony omówienia Sagi Klonów i jest to jedyny dodatek. Dominik Szcześniak jako tłumacz i redaktor merytoryczny daje radę na tyle, że nie wyłapałem jakichś błędów. Tom jest gruby, porządnie wydany i spokojnie cieszy oko na półce. Nawet te jednolicie kolorystycznie okładki są w porządku, poza czcionką tytułową, o czy wspominałem już przy drugim tomie. Każdy fan i zbieracz Spider-Mana powinien mieć ten komiks u siebie i powiększać swoją Kolekcję klasycznych zeszytów.

Ocena: 8/10



3 komentarze:

  1. Wiadomo już może kiedy oficjalny start kolekcji?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiadomo. Jedni mówią, że zaraz w czerwcu, inni, że jesienią. Ja nie wiem kiedy.

      Usuń
  2. Jakie numery zawiera ten tom?

    OdpowiedzUsuń