sobota, 29 kwietnia 2017

WKKM: Co dalej 2?

Hachette PL ogłosiło, że  przedłuży WKKM o kolejne 30 tomów - tak jak to zrobiono w Wielkiej Brytanii. Na razie nie wiemy jakie konkretnie tytuły się pojawią na polskim rynku. Ale wiemy, że nie będzie aż tylu dubli z egmontowego Marvel Now, na co się zanosiło jesienią 2016 roku. Bo wiadomo już, że na pewno pojawi się Warlock w dwóch tomach, Dr Strange Separate Reality oraz Punisher Krąg Krwi (to jest dubel ale po Essentialu Mandragory sprzed dekady). Oraz ich tłumacz Robert Lipski potwierdził jeszcze premierowe tomy, które ukazały się w Anglii - Nova, Silver Surfer, All New Ghost Rider.

Kiedy będzie znana konkretna kolejność i tytuły ułożą się z numerami tomów, to swój wpis uzupełnię. Na razie tylko polskie daty.. Z grubsza będzie lista brytyjska.Niestety zakulisowe rozgrywki i manipulacje sami wiecie kogo doprowadziły do usunięcia (przynajmniej do nr 150) 5 tomów z Time Runs Out i Secret Wars 2015. Bo inaczej Hachette wyprzedziłoby konkurencję, więc... Zamiast tych 5 tytułów mamy dostać polskie premiery z marvelowskich lat 2011-2012. Może będzie tam Second Coming? Gdyby pojawił się ten tytuł, mógłbym jakoś przeboleć stratę Secret wars od Hachette. Ale to się dopiero okaże.

https://en.wikipedia.org/wiki/The_Official_Marvel_Graphic_Novel_Collection


121.12.07.2017 - WARLOCK tom 1. Strange Tales #178-181, Warlock #8-12 1974-1975. 156 stron.
122.26.07.2017 - All New Ghost Rider: Engines of Vengeance. All-New Ghost Rider #1-5
123.09.08.2017 - Warlock tom.2.  Warlock #12-15, Marvel Team-Up #55, Avengers Annual #7, and Marvel Two-In-One Annual #2.
124.23.08.2017 - Silver Surfer: New Dawn. Silver Surfer (vol. 7) #1-5, "Girl on Board" from All - New Marvel Point One.
125.06.09.2017 - Avengers: Avengers World. Avengers (vol. 5) #1-6
126.20.09.2017 - Nova: Origin. Nova (vol. 5) #1-5, "Diamondhead" from Marvel Now! Point One.
127.04.10.2017 - New Avengers: Everything Die. New Avengers (vol. 3) #1-6
128.18.10.2017 - Captain Britain: A Crooked World. Marvel Superheroes #387-388, The Daredevils #1-11 and The Mighty World Of Marvel (Vol. 2) #7-13
129.01.11.2017 - Superior Spider-Man: My Own Worst Enemy. Amazing Spider-Man #698-700, Superior Spider-Man #1-5
130.15.11.2017 - Uncanny X-Men: Days of Future Past. Uncanny X-Men #138-143 and Uncanny X-Men Annual #4
131.29.11.2017 -  Infinity (Part 1). Infinity #1-3, Avengers (vol. 5) #18-20, New Avengers (vol. 3) #9-10
132.13.12.2017 - Captain America: Castaway in Dimension Z. Captain America (vol. 7) #1-10
133.27.12.2017 - Infinity (Part 2). Infinity #4-6, Avengers (vol. 5) #21-23, New Avengers (vol. 3) #11-12
134.10.01.2018 - Hulk: Rozdarty  INCREDIBLE HULK (vol. 3) #1-7 (grudzień 2011 - maj 2012)
135.24.01.2018 - Young Avengers: Styl > Treść. Marvel NOW! Point One (vol. 1) #1 (grudzień 2012), Young Avengers (vol. 2) #1-5 (marzec-lipiec 2013).
136.07.02.2018 - Śmierć Wolverine. Death of Wolverine (vol. 1) #1-4 (listopad-grudzień 2014).
137.21.02.2018 - Dr Strange: Odrębna Rzeczywistość. Marvel Premiere (vol. 1) #9-14 (lipiec 1973 - marzec 1974), Doctor Strange (vol. 2) #1-5 (czerwiec-grudzień 1974).
138.07.03.2018 - Grzech Pierworodny część 1. Original Sin (vol. 1) #0-3 (czerwiec-sierpień 2014), Original Sins (vol. 1) #1-3 (sierpień-wrzesień 2014)
139.21.03.2018 - Wolverine and the X-Men: Nowy Początek. Wolverine and the X-Men (vol. 1) #1-7 (grudzień 2011 - maj 2012).
140.04.04.2018 - Punisher: Krąg Krwi. Punisher: Circle of Blood #1-5
141.18.04.2018 - Szop Rocket: W pogoni za własnym ogonem. ROCKET RACCOON (vol. 2) #1-6 (wrzesień 2014 - luty 2015).
142.02.05.2018 - Thor Gromowładny: Dobry Rzeźnik. :) THOR: GOD OF THUNDER (vol. 1) #1-5 (styczeń-kwiecień 2013).
143.16.05.2018 - Deadpool: Team Ups and Downs. Deadpool 899-893
144.30.05.2018 - SPIDER-GWEN: ŚCIGANA? Edge of Spider-Verse (vol. 1) #2 (listopad 2014), Spider-Gwen (vol. 1) #1-5 (kwiecień-sierpień 2015)
145.13.06.2018 - Defenders - Niszczyciel światów. Defenders (vol. 4) #1-6 (luty-lipiec 2012) oraz krótka historia z Point One (vol. 1) #1 (styczeń 2012)
146.27.06.2018 - Naprzód, Avengers. Avengers Assemble (vol. 2) #1-8 (maj-grudzień 2012)
147.11.07.2018 - DEADPOOL I GOŚCIE, CZĘŚĆ 2. Deadpool Team-Up (vol. 2) #892-886 (sierpień 2010 - luty 2011)
148.25.07.2018 - THOR: GROMOWŁADNA. THOR (vol. 4) #1-5 (grudzień 2014 - kwiecień 2015).
149.08.08.2018 - Grzech Pierworodny część 2. Original Sin #4-8, Original Sins #4-5, Original Sin: Annual #1
150.22.08.2018 - Avengers: Kres Dziejów. AVENGERS (vol. 4) #31-34 (grudzień 2012 - styczeń 2013), NEW AVENGERS (vol. 2) #31-34 (grudzień 2012 - styczeń 2013)
151.05.09.2018 - GUARDIANS OF THE GALAXY: COSMIC AVENGERS
152.19.09.2018 - Howard the Duck
153.03.10.2018 - Annihilators
154.17.10.2018 - FANTASTIC FOUR: VOYAGERS
155.31.10.2018 - AVENGERS ARENA: KILL OR DIE
156.14.11.2018 - SPIDER-WOMAN - SHIFTING GEARS: BABY TALK. Zeszyty: Spider-Woman (vol. 6) #1-5, Amazing Spider-Man (vol. 4) #1 (Spider-Woman story)
157.28.11.2018 - ULTIMATES: START WITH IMPOSSIBLE. Zeszyty: Ultimates (vol. 2) #1-5
158.12.12.2018 - BLACK PANTHER: A NATION UNDER OUR FEET. Zeszyty: Black Panther (vol. 6) #1-4, Fantastic Four (vol. 1) #52
159.26.12.2018 - KARNAK: FLAW IN ALL THINGS. Zeszyty: Karnak (vol. 1) #1-6
160.09.01.2019 - UNBEATABLE SQUIRREL GIRL: SQUIRREL YOU REALLY GOT ME NOW. Zeszyty: Unbeatable Squirrel Girl (vol. 2) #1–6
161.23.01.2019 - PUNISHER: ON THE ROAD
162.06.02.2019 - A-FORCE: HYPERTIME. Zeszyty: A-Force (vol. 2) #1-4, Avengers (vol. 1) #83
163.20.02.2019 - MOON GIRL AND DEVIL DINOSAUR: BFF. Zeszyty: Moon Girl and Devil Dinosaur (vol. 1) #1-6
164.06.03.2019 - DAREDEVIL: CHINATOWN
165.20.03.2019 - PATSY WALKER, AKA HELLCAT: HOOKED ON A FELINE. Zeszyty: Patsy Walker, AKA Hellcat (vol. 1) #1-6
166.03.04.2019 - AVENGERS: GALACTIC STORM CZ.1
167.17.04.2019 - Captain America, Steve Rogers: Hail Hydra
168.01.05.2019 - Avengers: Galactic Storm cz. 2
169.15.05.2019 - Deadpool V Gambit: The "V" is for "Vs."
170.29.05.2019 - Avengers: Galactic Storm cz. 3


I koniec. Niestety wszystkie poniższe tomy, zostały przyblokowane przez znajomości Egmontu w Panini. I przez nich Panini nie przedłużyło umowy polskiemu Hachette, przez co Kolekcja przedwcześnie w naszym kraju zakończyła się na 170 tomie. :(


171.12.06.2019 - Black Panther: A Nation Under Our Feet Part 2
172.26.06.2019 - The Infinity Saga Part 1
173.10.07.2019 - 
174.24.07.2019 - The Infinity Saga Part 2
175.07.08.2019 - Doctor Strange: The Last Days of Magic
176.21.08.2019 - The Infinity Saga Part 3
177.04.09.2019 - Old Man Logan: Berserker
178.18.09.2019 - The Infinity Saga Part 4
179.02.10.2019 - 
180.16.10.2019 - The Infinity Saga Part 5
181.30.10.2019Dr Strange: Blood In The Aether
182.13.11.2019
183.27.11.2019
184.11.12.2019
185.25.12.2019
186.08.01.2020
187.22.01.2020
188.05.02.2020Earth X Saga Part 1
189.19.02.2020Old Man Logan: The Last Ronin
190.04.03.2020Earth X Saga Part 2
191.18.03.2020Civil War II Part 1
192.01.04.2020Onslaught Saga Part 1
193.15.04.2020Moonknight: Lunatic
194.29.04.2020Onslaught Saga Part 2
195.13.05.2020Civil War II Part 2
196.27.05.2020Onslaught Saga Part 3
197.10.06.2020 The Champions
198.24.06.2020Onslaught Saga Part 4
199.08.07.2020Jessica Jones
200.22.07.2020Dr Strange: Mr Misery

Poniższe tomy na pewno nie wejdą do polskiej listy tytułów 121-150. Jeśli zostałyby ewentualnie upchnięte  w przedłużeniu 151-200, to wprowadzę zmiany na powyższej liście.

HAWKEYE: MY LIFE AS A WEAPON
UNCANNY AVENGERS: RED SHADOW
MS. MARVEL: NO NORMAL
THE AMAZING SPIDER-MAN: SPIDER-VERSE
DEADPOOL'S SECRET SECRET WARS
AVENGERS: TIME RUNS OUT, PART 1
AVENGERS: TIME RUNS OUT, PART 2
AVENGERS: TIME RUNS OUT, PART 3
SECRET WARS, PART 1
SECRET WARS, PART 2
DEADPOOL: HEY, IT'S DEADPOOL!

BLACK WIDOW: S.H.I.E.L.D.'S MOST WANTED. Zeszyty: Black Widow (vol. 6) #1-6
CIVIL WAR: WARZONES. Zeszyty: Civil War (vol. 2) #1-5
DOCTOR STRANGE: THE WAY OF THE WEIRD. Zeszyty: Doctor Strange (vol. 4) #1-5
VISION: LITTLE WORSE THEN A MAN. Zeszyty: Vision (vol. 2) #1-6
ALL-NEW, ALL-DIFFERENT AVENGERS. Zeszyty: All-New, All-Different Avengers (vol. 1) #1-6
SPIDER-GWEN: GREATER POWER. Zeszyty: Spider-Gwen (vol. 2) #1–6
VISION: LITTLE BETTER THAN A BEAST. Zeszyty: Vision (vol. 2) #7-12
ALL-NEW WOLVERINE: THE FOUR SISTERS. Zeszyty: All-New Wolverine (vol. 1) #1-6
SPIDER-MAN/DEADPOOL: ISN'T IT BROMANTIC?
AVENGERS: STANDOFF (PART 1). Zeszyty: Avengers Standoff: Welcome to Pleasant Hill (vol. 1) #1, Avengers Standoff: Assault on Pleasant Hill Alpha (vol. 1) #1, Agents of S.H.I.E.L.D. (vol. 1) #3, Uncanny Avengers (vol. 3) #7, All-New, All-Different Avengers (vol. 1) #7, New Avengers (vol. 4) #8, Howling Commandos of S.H.I.E.L.D. (vol. 1) #6, Captain America: Sam Wilson (vol. 1) #7
THE MIGHTY THOR: THUNDER IN HER VEINS. Zeszyty: Mighty Thor (vol. 2) #1-5
AVENGERS: STANDOFF (PART 2). Zeszyty: Uncanny Avengers (vol. 3) #8, New Avengers (vol. 4) #9, Illuminati (vol. 1) #6, Agents of S.H.I.E.L.D. (vol. 1) #4, All-New, All-Different Avengers (vol. 1) #8, New Avengers (vol. 4) #10, Captain America: Sam Wilson (vol. 1) #8, Avengers Standoff: Assault on Pleasant Hill Omega (vol. 1) #1

niedziela, 16 kwietnia 2017

WKKM #114 Ultimate Spider-Man: Kim @#$@ jest Miles Morales?

Po "zaledwie" 32 numerach dostajemy bezpośrednią kontynuację "Śmierci Ultimate Spider-Mana". Bo tragedia tragedią, ale hajs musi się zgadzać. Jeśli zabito tak ważną postać, to znaczy, że Marvel  miał już gotowego następcę za pasem.


I o tym właśnie jest ten komiks. O narodzinach kolejnego Spider-Mana. Bendis napisał klasyczny, nudny, wtórny do bólu origin. I na tym w sumie można by zakończyć tą recenzję, bo powyższe słowa wiernie podsumowują pracę scenarzysty. Co z tego, że Miles Morales z wyglądu jest zupełnie odmienny od Petera Parkera, skoro wchodzi dokładnie w jego buty. Śmiać mi się chciało, jak wyszło, że zyskał on moce po (niespodzianka) ugryzieniu przez genetycznie modyfikowanego pająka który uciekł z laboratoriów (kolejne zaskoczenie) Normana Osborna. Jedyną bzdurną różnicą jest to, że tym razem nastolatek nawet nie musiał jechać na szkolną wycieczkę. Pająk sam do niego przypełz i ukąsił go w rękę. Moce są trochę zmodyfikowane, bo chłopak moze też chwilowo stawać się niewidzialny i razić jadem. Ale to jedyne różnice.


A potem mamy dalsze sztampowe przeżycia nastolatka. Przerażenie i strach po odkryciu mocy, niedowierzanie, poszukiwanie pomocy u najlepszego kumpla, który jest podekscytowany tym faktem. Potem jest negacja i mocne postanowienie że będzie on żyć normalnie. Ale oczywiście stawiane są przed nim dramatyczne wydarzenia, przed którymi nie może być obojętny. Gwen Staycy wali mu gadkę umoralniającą i już nie ma wyjścia - MUSI zostać bohaterem (by Stwór w FF #1). I naturalnie nie może się zwierzyć kochającemu ojcu, bo temu jako przedstawicielowi czarnej mniejszości doświadczającemu  prześladowań i dyskryminacji, wciska się wstręt i uprzedzenia do kolejnej mniejszości czyli mutantów i ludzi z mocami. Bo każdy uciśniony musi mieć coś innego do nienawidzenia, żeby móc rozładować swoje emocje i frustracje. I było to powtórzenie sytuacji gdy Peter Parker chciał w 1962 roku powiedzieć ciotce May, że jest Spider-Manem, ale ona chwilę wcześniej wyładowała swoją złość właśnie na tym nowym herosie.


Czytałem to ze wstrętem, zniechęceniem i rezygnacją, bo n-ty raz dostałem to samo. Czy Marvel ma w redakcji jakiś szablon z originem, w którym co jakiś czas autorzy zmieniają najwyżej parę detali a potem walą te same treści z zaledwie nowym tytułem i kolorami. Kurczę - Bendis w 2001 roku napisał prawie taką samą historię jaką Lee i Ditko stworzyli w 1962. A 10 lat później powtórzył ją jeszcze raz! I na dodatek moim zdaniem chcąc być fałszywie poprawny politycznie, nowym Pająkiem uczynił przedstawiciela mniejszości pół czarnego, pół latynosa. I dał mu nowy, czarny kostium. No genialne po prostu wyczucie taktu i utwierdzenie stereotypów. Czy jeśli decyzją byłoby, że tą rolę przejmie Azjata, to czy jego kostium byłby żółty? Pusty śmiech mnie ogarniał jak czytałem wstęp oraz wypowiedzi autora o tej postaci, bo był to stek bzdur i kłamliwych komunałów. Nie - postacie z Ulitimate nie różniły się znacznie od 616. Nie - nie jest to cholernie mocna opowieść, tylko kolejny autoplagiat. I tak - widzieliśmy ją wiele razy. I tak - jego powstanie to kalka losów Parkera.


Ogólnie przez 4 zeszyty regularnej serii nic się nie dzieje. Dano nam na początek fajną zajawkę w postaci Ultimate Fallout 4 a potem piach aż do 5 zeszytu, w którym wróciła akcja. Najdziwniejsze jest chyba to, że mimo wszystko Miles mnie zaciekawił. Ja lubię tylko te komiksy które znam, więc jeśli Ultimate Spider-Man vol. 2 to czarna kalka mojego ulubionego Pająka, to chciałbym czytać go dalej, bo ciągle mi mało. Obecna w Polsce zaledwie jedna regularna seria z Parkerem, to zdecydowanie za mało dla mnie. Tylko, że tam gdzie przygody Milesa zaczynają być wreszcie ciekawie, to komiks się urywa. I kolejny raz człowieka szlag trafia, bo się przemęczył przez początek i chciałby pokosztować więcej smacznych kąsków. A tu figa. Moim zdaniem powinno się obowiązkowo zakazać publikacji pojedynczych wydań zbiorczych originów. To zawsze powinno wychodzić z akcją dziejącą się już po założeniu kostiumu. Szkoda, że Hachette w niedalekiej przyszłości wyda tak tylko tom z Superior Spider- Manem. A reszta originów będzie głównie goła (tylko w MMH będą łączone historie).


Drugą zaletą tej historii jest niesamowita (nomen omen) szata graficzna. Jak lubię Bagleya, tak nic nie mogę zarzucić pracy Sary Pichelli. Jej rysunki są naprawdę ładne, czytelne, z dużą ilością detali. Umiejętnie połączono styl realistyczny i kreskówkowy, dając czytelnikom idealną mieszankę. Ma też ładnie położony tusz i kolory nadające  blask szkicom. Dodatkowo bardzo fajnie czyta się dwurzędowe kadry rozłożone na dwie strony. Dużo tego jest i dobrze, że Egmont tego nie wydawał. Szkoda, że na razie nie poznamy polskich wersji dalszych przygód Moralesa. Fajny był też epizodyczny udział Ultimate Prowlera. odkąd w TM Semic zamieszczono historię i bios tej postaci, zawsze mnie ona ciekawiła.

Ogólnie dostaliśmy kolejny taki sam origin. Dla mnie to olbrzymia wada, dla innych może się okazać zaletą. Zabrakło też publikacji samego Ultimatum, przez co tom jest cieniutki. Ja wziąłem go głównie z powodów "panoramicznych". Oby doczekać do Spider-Verse

Ocena 6/10


sobota, 15 kwietnia 2017

Avengers: Ultron Unlimited MMH #7

Siódmym bohaterem MMH PL zbiorowo została drużyna Avengers. W innych edycjach ten tom był umiejscowiony na samym początku Kolekcji ale u nas trafił na szczęśliwą siódemkę. W sumie teraz kolejność jest już bez znaczenia, bo znowu synchronizujemy się z listą czeską i od 8 tomu z Luke'm Cage'm będziemy już szli jak nasi południowi sąsiedzi. Niestety albo stety (co kto lubi) pozbawieni zostaliśmy 90% numerów z pojedynczymi, śmierdzącymi mutantami oraz trzech solowych tomów z członkami FF (Stwór nam się ostał). Dotknęło nas zerowanie postaci do których prawa do ekranizacji ma FOX.


Na początku albumu dostajemy powtórkę - Avengers #1. Ten zeszyt był już publikowany w WKKM #68, który wszyscy mają. Na dodatek wyglądają one tak samo. Tym razem nie dostaliśmy uwspółcześnionych kolorów jak w tomie o Spider-Manie. Zmienił się tylko układ stron. WKKM zaczął tą historię od okładki na prawej stronie a w MMH jest ona na lewej. Na szczęście nie ma tam dwustronnych ilustracji, więc Hachette jak zawsze jest lepsze od Egmontu. Ale to niestety jest wada MMH - w wielu tomach będą powtórki zeszytów zamieszczonych w WKKM Origins 60's, 70's czy Silver Surfer Origins. Da się to przełknąć, choć trochę denerwuje. Ja bym się nie obraził za drugie zeszyty tych serii. Poza tym mimo iż w obu tomach maczał palce Sebastian (*przypis) Anionorodnik (*przypis) Smolarek - raz jako tłumacz, raz jako redaktor/poprawiacz po braciach Jankowskich, to od pierwszego dymku kwestie się różnią. Zabawne jest widzieć jak proste słowa można tłumaczyć na tyle sposobów. Ale co tłumacz to inna interpretacja.

Główna historia pochodzi z 1999 roku i jest autorstwa Kurta Busieka, którego znamy już choćby z "Marvels" czy "Avengers Forever". I do tego drugiego komiksu UU jest podobny pod tym względem, ze jest masa nawiązań do przeszłych wydarzeń i losów Avengers. Czyli w sumie dobrze, że jesteśmy już tak zaawansowani w WKKM, bo możemy sobie sięgnąć np. do Narodzin Ultrona i powspominać. Wydarzenia dzieją się tuż przed "Maską Iron Mana" (jest już firma Stark-Fukijawa) i 40 zeszytów przed "Avengers Impas" (wspomina się związek Visiona i Scarlet Witch). Ultron powraca i dokonuje niszczycielskiego ataku na Słorenię -  fikcyjne państwo gdzieś we wschodniej Europie. Avengers muszą zapobiec jego kolejnemu planowi zniszczenia ludzkości. I w sumie tyle mogę zdradzić by nie opowiedzieć całej fabuły zmieszczonej zaledwie w 4,5 zeszytach.


Komiks dobrze się zaczyna, nawiązując do serialów takich jak Star Trek czy Babylon 5, ale potem akcja staje się dość sztampowa i krótka (choć próbowano ją wydłużyć retrospekcjami). Plan Ultrona jest oczywiście totalnie obłąkany i szalony - w stylu najlepszych spisków z filmów z Jamesem Bondem. Ale konkluzja jest strasznie prostacka i ma luki logiczne. Np skąd on wziął tyle adamantium, skoro to bardzo rzadki metal? Albo jeśli tyle potrafi i w sumie chce rządzić planetą, czy to musi być akurat Ziemia? Ma takie umiejętności, że mógłby spokojnie zbudować sobie statek kosmiczny, zająć jakąś bezpańską skałę i tam się rozwijać. Przecież niczym by się to nie różniło od rządów na Ziemi z wyrżniętymi wszystkimi jej mieszkańcami. Skoro jest tak bardzo inteligentny, to czemu zwykle przegrywa zaślepiony zemstą na Avangers? Takie właśnie dziury fabularne mnie denerwują. I wiem, wiem - gdyby nie było Ultrona, to by było nudno i nie było by z kim walczyć. Ale czy tak wiele wymagam, jeśli chcę by scenarzyści tworzyli sensowne historie? Czy wszystko musi być tak cholernie umowne i na każdym kroku czytelnikowi przypomina się, że to tylko komiks i nie powinienem się głębiej zastanawiać nad tym co czyta? Niezbyt mi sie podoba że ostatecznie pozostaje tylko prostacka nawalanka w kostiumach.


I w tym mnie właśnie Busiek zawodzi, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że "Ultron Unlimited" jest niekompletnym fragmentem wyjętym z jego runu, zakończonego szesnastozeszytową Kang Dynasty. Poza tym brak mi jest humoru, czyli rzeczy którą najbardziej cenię w komiksach. Za bardzo rozwodzono się tu nad przeszłością i to z wielką powagą. Nie ma ani słowa np. o tym z kim sypiał Tony Stark czy do kogo uderzał Hawkeye. Tylko o zdradach i tragediach. I przedstawianie nowych noname'owych członków drużyny. Ja to czytam dla rozrywki a nie dla dramatów, które i tak zawsze będą gorzej przedstawione niż w innych mediach. Mam nadzieję, że gdy cofniemy się trochę i wyjdzie tom "Avengers: Under Siege" będę mógł bardziej pochwalić sposób narracji.


Za rysunki odpowiada George Perez, którego znamy z DCkowego "Kryzysu na Nieskończonych Ziemiach". I dalej wykonuje świetną robotę. Widać ekspresję na twarzach, mamy eleganckie wykończenia, ozdobniki, szczegółowe tła. Perez harmonijnie łączy stylistykę lat 80-tych i 90-tych. Jest na czym zawiesić oko. Niewielkimi wadami są wygląd Firestar i Scarlet Wich. Bo maska pierwszej wygląda jakby tusz do rzęs się jej rozmazał, a druga jest po prostu brzydka z twarzy. Wpadką kolorysty jest też to, że na jednym kadrze Wasp ma blond włosy.


W dodatkach mamy Statut Avengers, który Stark całkowicie pogwałcił podczas Civil War. Potem jeszcze raz przypomniano stworzenie drużyny. Zamieszczono dwustronnicową listę kolejnych członków wraz z ich portretami. Z 6 najlepszych przygód Avengers na razie po polsku nie widać tylko "Dynastii Kanga", ale może z czasem dorobimy się i tego komiksu. "Krótka" historia Avengers jak zawsze wciąga a po jej lekturze człowiek nie może się nadziwić że takie głupoty dobrowolnie czyta i akceptuje.

Siódmy tom ja oceniam na siódemkę. Nieco rozczarowuje ale nie jest totalnie beznadziejny. Dla miłośników Ultrona rzecz godna uwagi.


Ocena 7/10.

piątek, 14 kwietnia 2017

The Big Bang Theory 10x21: The Separation Agitation

"Helo. I'm doctor Sheldon Cooper. (...) And welcome to a special retrospective where we take a look back in the history "Fun with Flags", on a episode we're calling "Fun with Flags. Behind the Flags: a retrospective."


Ze zdumieniem obejrzałem najnowszy odcinek "The Big Bang Theory". Kiedyś był to najlepszy sitcom komediowy jaki leci aktualnie w telewizji. Godny następca "Przyjaciół" wg mnie stał się równie kultową produkcją. Przede wszystkim zabawną, ciekawą, nie głupią, poruszającą interesujące tematy popkultury i nauki w przystępny sposób. Idealny serial dla takich no-lifeów jak ja. Wszystko jednak się popsuło gdy skończyły się długoletnie kontrakty głównym aktorom, wraz z końcem 7 sezonu. Jak zwykle "gwiazdy" zażądały podwyżki i to olbrzymiej. Wiadomo - każdy chciałby zarabiać tyle co obsada "Przyjaciół". Ale chyba na coś takiego trzeba zasłużyć a nie wymóc szantażem. Niestety zamiast posłać aktorów na drzewo i zrobić recasting, CBS się ugięło i pod wpływem raitingów dało głównej piątce prawie po bańce na głowie, oszczędzając na gaży ich dziewczyn. 


To był tak głośny ruch, że scenarzyści musieli się obrazić, że oni żadnej znaczącej podwyżki nie dostali. Nie widzę innego wytłumaczenia dlaczego nagle z jednego sezonu na drugi poziom serialu poleciał na twarz. Ci sami ludzie, którzy potrafili dać nam tak świetne odcinki jak ten o pojedynku na żarty Kripkego i Sheldona czy demaskujący braki scenariuszowe "Poszukiwaczy Zaginionej Arki", nagle zaczęli serwować nam wyświechtane, sztampowe i zgrane do cna motywy z dziesiątek innych produkcji. Komedia o nerdach zamieniła się w telenowelę o związkach z może dwoma niezłymi żartami na odcinek a może i to nie. Przez 3 sezony oglądam to już tylko z przyzwyczajenia czekając aż wreszcie produkcja zostanie zakończona, bo wszystko szło jak krew w piach. Ten sezon był chyba najgorszy bo 20 dotychczasowych odcinków można określić mianem kompletnego dna, pozytywnym występem Christine Baransky (matki Leonarda) na 5 minut, 10 metrami mułu i poziomem poniżej dna. Pisanie tych scenariuszy chyba musiało wyglądać jak w serialu "Episodes", gdzie twórcy fikcyjnej produkcji byli zmuszeni tworzyć kolejne odcinki, choć nie mieli na to ochoty.


Ale chyba do 21 razy sztuka w tym sezonie, albo ktoś w pokoju scenarzystów przejrzał na oczy i zorientował się, że im wszystkim tez się kontrakty kończą a po tych 3 latach nikt inny ich nie zatrudni. Zwłaszcza, że u konkurencji sitcomy padają jak muchy, nie mogąc się utrzymać na antenie. I wreszcie w trosce o własne tyłki, ekipa przestała pisać na odwal się i wróciła nasza stara, dobra Teoria.

Odcinek moim zdaniem był znakomity. Zaczął się od starych dobrych Zabaw z Flagami. Nie wiem kto wpadł na pomysł, by Sheldom miał taki serial internetowy ale był geniuszem. Odcinki z tym motywem jeszcze nigdy mnie nie zawiodły jeśli chodzi o dobrą zabawę. Temat, sposób drętwego prowadzenia czy zabawne sytuacje w trakcie (np. wizyta Willa Weathona) trwania programu zawsze wywołały salwy mojego śmiechu. Tym razem dodatkowym atutem jest oprawa muzyczna jaką wykonują Howard i Raj. A kto pamięta ich występy w sklepie z komiksami Stuarta wie na co ich stać. 


Drugą atrakcją najnowszego "Fun with Flags" był telefon od Berta, który chciał się pochwalić swoim nowym związkiem. . Wprowadzenie do fabły znajomego geologa z Caltechu, jest chyba jedynym dobrym pomysłem w aktualnym sezonie. Choć szkoda, że przez to praktycznie wyleciała postać Barrego Kripkego. Poza tym gra go Brian Posehn który jest jeszcze komikiem a niedawno pisał scenariusze do komiksu z Deadpoolem z Marvel Now. I jego nowa dziewczyna jest właśnie jednym z głównych wątków tego odcinka. Bo patrząc na tytuł i żałość fabuły poprzednich epizodów myślałem, że twórcy ponownie zechcą rozdzielić Leonarda i Penny dla specyficznie przez nich rozumianego "dramatyzmu". Ale tak nie było, bo skupiono się właśnie na związku Berta i Rebecki (którą gra Kendal, czyli chwilowa żona Alana z "Dwóch i Pół" :) ).


Najzabawniejsze było to, że przedstawiono ich jako karykaturalne odbicie Penny i Leonarda z przeszłości. Wróciła tępa blond dzida, która nie rozumiała podtekstów kierowanych pod jej adresem a nawet nie obrażała się za (ZNOWU!) cudownie niezręczne i walące prawdę między oczy podsumowania Sheldona (za które Amy wyganiała go z mieszkania). Gromko się śmiałem cały czas, jednocześnie nie mogąc uwierzyć, że z tygodnia na tydzień może powrócić dawna świetność TBBT. Szybko się okazało, że blondi poleciała na pieniądze Berta, które niedawno zgarną za nagrodę Mac Andrew. I to od razu przypomniało, gdy Howard miał podobny związek ze znajomą Penny. I ten motyw ciągnął się do końca odcinka a nasi bohaterowie próbowali pomóc Bertowi przejrzeć na oczy ale jednocześnie zapobiec jego stoczeniu się w otchłań depresji, przez powrót do samotnego życia.


Drugi wątek odcinka zaczął się genialnie, bo nagle sobie ktoś przypomniał, że Howard jest świetnym naśladowcą i komikiem w prawdziwym życiu. Scena w samochodzie gdy parodiuje Bernadette a potem Stuarta zwaliła mnie z nóg swoim ładunkiem dobrego humoru. A potem była zabawna wizyta w zoo żeby zobaczyć leniwca. Gdy jednak cała trójka wróciła do mieszkania zaczęto znowu ględzić o dziecku. Powróciła też depresja Bernadette związana z powrotem do pracy i myślałem że skończyło się rumakowanie. Ale nie! Znowu chyba pierwszy raz w tym sezonie nie wrócono do jędzowania Bernadette. W śmieszny sposób pokazano jak Wolowitzowie radzą sobie z problemem powrotu do pracy i zostawienia córeczki w żłobku. Czyli jak się chce to można nie powtarzać setny raz tego samego, tylko w przystępny i rozrywkowy sposób pokazać nawet niby nudne wątki rodzinno-wychowawcze. Można przestać pisać ckliwe scenki niby mające wzbudzić tanie wzruszenie a w rzeczywistości tylko człowieka denerwujące. Sceny przy szybie rozwaliły system a jednocześnie pokazały, że Melissa Rauch spokojnie mogłaby zagrać Gwen Stacy.


Dorzućmy jeszcze przypomnienie jak żałosny jest teraz Raj i żarty o tym że jest z Indii. Jak Sheldon znowu jest sobą, opowiada genialne dowcipy o fizykach i nie lubi geologów. Jak Penny i Leonard do siebie nie pasują a jednocześnie ciągle ze sobą są i mamy pełny obraz tego odcinka. To prawdziwa beczka śmiechu której dawno nie widziałem na antenie CBS. Pokazano kto naprawdę decyduje o tym że serial jest kultowy. Jedynym smutnym wnioskiem jest to, że zatoczono koło. Zamiast się rozwinąć produkcja wróciła do punktu wyjścia. Może to są jego korzenie i rdzeń śmieszności ale pokazuje tylko olbrzymią wadę braku postępu. Że czeka nas albo nudne i żałosne brnięcie w uczucia, albo odgrywanie jeszcze raz tych samych wątków w bardzo podobny sposób. I to tylko dlatego, że producenci nie poświęcają uwagi scenarzystom a skupiają się tylko na aktorach. Druga wada, to to, że nie połączono obu spraw odcinka. Wolowitzowie robili swoje, Hofstaderowie swoje. Zero kontaktu. Równie dobrze mogliby być po dwóch stronach oceanu. Nie lubię tego zabiegu, bo niszczy budowane przez lata poczucie wspólnoty i więzi tych charakterów.


Podsumowując - cały 10 sezon można rzucić w cholerę i w ogóle do niego nie zaglądać. Wierzcie mi, wiem co piszę. Ale 10x21 to pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów TBBT. Wreszcie znowu robi to co powinien robić zawsze - bawi na całego.

Ocena 9/10

sobota, 8 kwietnia 2017

Harley Quinn: Preludia i Fantazje WKKDC #17

Wiele osób na fb i Forum Gildii pyta się czy warto zapoznać się z komiksem o Harley Quinn od Eaglemoss. Ja nie rozumiem tego pytania. Przecież wystarczy pójść do kiosku, kupić go sobie i po lekturze będzie się już wiedziało czy było warto.


Powyższe zdanie może nie ma zbyt wiele sensu ale dobrze oddaje styl 17 tomu WKKDC. Jest on pełen absurdalnego, abstrakcyjnego, specyficznego humoru. Oczywiście jest to humor na o wiele wyższym poziomie niż to co ja zwykle wymyślam. To są dobre złe żarty, tak jak opisuje to oryginalny tytuł. Nie wiem skąd się w polskiej wersji słowo "fantazje" wzięło? Chyba odnosi się ono do osoby tłumacza, który ma jej wiele i ciągle  pokazuje nam ją w swoich "pracach".


Jest to pierwsza w historii samodzielna seria komiksowa z Harley Quinn, wydana pod koniec 2000 roku. Dla mnie to ewenement i rzadki przypadek, kiedy postać wymyślona do serialu tworzonego na podstawie komiksów, okazała się tak interesująca, że weszła na stałe do uniwersum DC. Co tylko bardziej podkreśla jak kultową i fantastyczną kreskówką był "Batman TAS". Gdy tylko otworzyłem strony z archiwalnym numerem "The Adventures of Batman", od razu mnie ogarnęła nostalgia na widok tej stylizowanej kreski którą rysowana była Harley. Albo chwytający za serce widok Poison Ivy z kuszą dokładnie taką samą jak wtedy, gdy celowała w Batmana nad dołem śmierci (ale ten miał różę to się uratował).


Fabuła głównej historii też jest inspirowana motywami z kreskówki. Harley Quinn w pierwszym zeszycie uwalnia Jokera z Arkham ale dość szybko on jest zmęczony jej irytującą osobowością (chyba nawet psychopatyczny maniak ma swoje granice wytrzymałości) i dochodzi do poróżnienia tej pary. Quinn odchodzi na swoje i przez kolejne 6 zeszytów śledzimy jak sobie radzi bez Pana J. Nie jest to dokładna kopia odcinka "Harley and Ivy" ale widać wyraźną inspirację i rozważania na temat tego co byłoby dalej. A solowa kariera wychodzi jej tu różnie - od prób współpracy z innym bossem, przez spotkanie z Ivy i Catwoman, aż po założenie własnej ekipy. Szkoda tylko, że album zostawia nas z pytaniem o to co będzie dalej. Ale zrozumiałe jest, że 38 zeszytów pierwszego wolumenu jej przygód w jednym tomie Kolekcji się nie zmieści.

Czyta to się dobrze, zwłaszcza jeśli jest się jak ja fanem "Batman TAS". Zachowanie Harley jest takie same jak w kreskówce i to mi się podoba. Odrobinę (he he) szalona, niczym się nie przejmująca, z nastrojem zmieniającym się co chwila, Harley  przeżywa kolejne przygody. Zachowano jej atrybut w postaci rewolweru z grubą lufą, którym dziarsko wywija. Karl Kessel moim zdaniem dobrze skopiował jej gadanie do siebie, rozchwianie emocjonalne i kiepskie/dziwne/suche żarty które często rzuca. ("Na pewno nie jesteście małżeństwem?"). Humor komiksu jest naprawdę wyjątkowy i trzeba go albo polubić, albo się przyzwyczaić do jego stylu. Inaczej człowieka odrzuci, gdyż pojawia się nie tylko w dymkach, ale też w sposobie narracji, w warstwie graficznej, w postaci komizmu sytuacyjnego lub zaledwie mimiki twarzy danej postaci na zaistniałą sytuację. Rozwaliła mnie np krótka pogadanka o dużym biuście Power Girl. Sami twórcy mają duży dystans do swojej pracy na jednym z dymków wprost nazywając tą historię "naszą typową nawalanką" (tak zostało to zdanie przetłumaczone).


Jedyny mankament to to, że może przesadzono z jej możliwościami. Ja wiem, że wymyślono jakąś miksturkę od Poison Ivy ale Harley lekką ręką załatwiająca wielu przeciwników, czy fakt, że zawsze się wywija i wychodzi bez szwanku, to nieco za dużo jak dla mnie. Wychodzi niemal, że gdyby chciała, to mogłaby załatwić wszystkich bossów w Gotham, tylko jest zbyt zajęta swoimi obsesjami by to zrobić. Boli też to, że Batman odgrywa trzeciorzędną rolę w tej historii.

Cała opowieść jest mocno sfeminizowana. Kobieta jest główną bohaterką i towarzyszą jej inne silne osobowości kobiece, które często pokazują swoją wyższość nad mężczyznami. Choć muszę powiedzieć, że dla mnie to jest takie męsko-szowinistyczne spojrzenie na feminizm. Ja odnosiłem wrażenie, że scenarzysta bardzo starał się pokazać jak wyzwolona kobieta, wyśmienicie radzi sobie bez mężczyzny. Tylko robi on to jakoś mało finezyjnie, zero-jedynkowo przedstawiając jedną płeć jako zawsze dobrą a drugą jako złą. I wychodzi taka karykatura, w rzeczywistości jeszcze bardziej uprzedmiotowująca kobiety, mocno sztuczna w odbiorze. Przez kontrast w moich oczach autor tylko utrwala patriarchalizm, robiąc z samotnej Harley nierealną fantazję, nie mającą absolutnie nic wspólnego z rzeczywistością. Ciągle gdzieś tam w tle jest podtekst, że jednak bohaterka sobie nie poradzi. Daje się odczuć na dalekim tle nadciągające widmo jej klęski, tylko dlatego, że jest kobietą starającą się być niezależną.


Szatę graficzną robił T.Dodson a jego żona oczywiście kładła tusz. Ja lubię jego rysunki, Są mocno kreskówkowe (cartoonowe by K. Śmiałkowski) ale nie aż tak bardzo jak Marka Werniego. Tylko tutaj jeszcze bardziej niż w "Kręgu" poszedł w seksualizację postaci. A oczywiście miał tu pole do popisu, zwłaszcza w zeszycie o imprezce przyjaciółek. Dawno nie widziałem tylu tak bardzo sugestywnych rysunków skąpo i seksownie odzianych kobiet w komiksie superhero. Do tego dochodzą jeszcze gładziutkie twarze jakby wszystkie były nastolatkami z dodatkiem botoksu i silikonu. Ale najbardziej sztucznie wyszła chyba twarz samej Harley. Przez prawie nieustanne noszenie białego makijażu i maski wyglądała mocno nienaturalnie, choć jej ciałko pozostało mocno seksowne. Nie podobał mi się też wizerunek Riddlera wyjęty niczym z serialu z lat 60-tych. Chyba, ze  był to celowy zabieg, ale i tak niezbyt udany. Za to fragmenty gdy szata graficzna zmieniała się nagle na wygląd z lat 90-tych były bardzo klimatyczne i szkoda, że nie było ich odrobinę więcej.


Jeśli chodzi o tłumaczenie komiksu to znowu mamy pracę Tomasza Kłoszewskiego. Tym razem jak na garbatego jest on całkiem prosty, choć kolejny raz mamy błąd stylistyczny we wstępie, lub używanie polskich kolokwializmów pasujących tylko tak z grubsza do sytuacji ("strzela jak baba z wesela"). Da się jednak to czytać. W dodatkach mamy galerię okładek z których trzy są na całą stronę a cztery upchnięte na jednej. Szkoda, że te lepsze są akurat pomniejszone. Tym razem uniknąłem egzemplarza z wpadkami drukarskimi. mam nadzieję, że większość partii jest w tak dobrym stanie jak mój. Tom ma 200 stron a wcale tego nie widać. Wygląda zgrabnie, elegancko i gładko leży w dłoni, przez co naprawdę może się to podobać.


Na koniec odpowiadając na pytanie z pierwszego akapitu  - moim zdaniem warto się zapoznać z najnowszym tomem WKKDC. Zwłaszcza jeśli znasz postać Harley Quinn i bawi cię dobry humor niskich lotów. Kurczę, ja sam nabrałem ochoty na więcej i teraz mógłbym wreszcie sięgnąć po serię z N52, której już 3 tom zaserwował nam Egmont. Mocno polecam.

Ocena: 8/10

sobota, 1 kwietnia 2017

JLA Rok Pierwszy WKKDC #15-16

Trwa nieustający dopływ  historii o losach JLA. Po zakończeniu runu Morissona przez Egmont, Eaglemoss uraczył nas Ziemią 2 oraz historiami pisanymi przez Marka Waida. Niedługo przed napisaniem Wieży Babel razem z Brianem Augustynem stworzył wreszcie pokryzysowe początki Ligi Sprawiedliwości.

Ja byłem sceptyczny wobec tego tomu, bo nie lubię originów i mielenia tych samych znanych wątków w kółko.  Ale Mark Waid zaskoczył mnie bo zrobił to bardzo dobrze. Nie powtórzył łzawej historii o tym jak Batman, Superman i Wonder Woman się spotkali i zorganizowali (to będzie w "Trójcy"), tylko wykorzystał pozostałe postacie - Flasha, Green Lanterna, Marsjańskiego Łowcę Ludzi, Aquamana i Black Cannary (w stosunku do kreskówki z 2001 poprzedzała ona Hawkgirl). I to mi się spodobało, bo jest świeże, nie ograne a przez to wciągające.


Przeciwnikiem została uczyniona (oprócz standardowych złych kosmitów) grupa Locus, która jest  Uber Alles. Ta organizacja całkiem nieźle się sprawdza jako główny wróg Ligi w tej historii. Waid uczynił ją poważnym zagrożeniem ale potraktował też z dystansem. Zwłaszcza ich pseudoniemiecki wygląd - wojskowy dryl, blond fryzury na jeża, kwadratowe szczęki, stalowoszare mundury ciągle wzbudzał mój uśmiech. Poza tym te wydarzenia były krótko wspominane w jednym zeszycie JLA, który Egmont wyciął z własnego wydania, bo go Morrison nie pisał. Locus przez większość komiksu stopniowo i konsekwentnie realizuje swój plan, który JLA będzie musiała powstrzymać. W Wieży Babel też nawiązano do tych czasów i tego co robił J'onn Jonz na początku działalności Ligi. I gdy zna się już tą przeszłość, ja zupełnie inaczej oceniam działania Batmana - po tym co się wydarzyło pod koniec Roku Pierwszego jego koledzy zdecydowanie nie powinni  mieć do niego pretensji, że zbierał dane. Sami tego doświadczyli, że trzeba mieć plany ewentualnościowe na wszystko, bo inaczej Ziemia może nie przetrwać.


Pióro Waida jest naprawdę bardzo dobre. Pisze lekko, zabawnie ale z polotem i sensem. Nie obraża inteligencji czytelnika a wszystko układa się u niego w logiczną całość. Może nieco sztampową, ale bez przesady. Uwielbiam te jego żarciki i onlinery wpisane w wydarzenia o wielkim rozmachu i powadze, które rozluźniają atmosferę. Dodał też trochę patosu ale to cecha wszystkich prawdziwe amerykańskich komiksów. Ważne jest że nie było tego w nadmiarze i nie zebrało mi się na wymioty, jak np. w "Kapitan Ameryka: Nowy Ład" czy też "Wybrańcu".


Przyjemnie się też patrzyło na gościnne występy mniej znanych w Polsce postaci typu Vandal Savage (ja mam do niego sentyment z animacji JL TAS), Doom Patrol, JSA lub mignięcie przez chwilę Animal Mana. Batman i Superman też pojawiają się tylko przelotnie, bo tym razem to nie jest ich komiks (choć udało się wcisnąć kultową scenę). Pokazano Maxwella Lorda, który brylował w 1 sezonie serialu o Supergirl, a potem o nim zapomniano. Iris West, dziewczyna Barrego Alena ma zaledwie kilka kadrów, a jest tak samo irytująca jak jej wersja z serialu stacji The CW.

Podobały mi się rysunki Barrego Kitsona. Postacie są szczegółowe, widać ekspresję i uczucia na ich twarzach a sceny walk wyglądają dynamicznie i okazale. Paleta kolorów jest zdecydowanie zimna i nieco przygaszona a tła czasami zbyt puste. Ale taka stylistyka pomaga wczuć się w klimat podróży do przeszłości bohaterów, którą czytelnik odbywa. Pomagają w tym też archiwalia w postaci zeszytu JLA #9 z 1960. Wyraźnie widać inspirację scenarzysty, który tylko uwspółcześnia chwalebne dziedzictwo. Natomiast drugie archiwalium o początkach Marsjanina niestety urywa się w najciekawszym momencie. Na szczęście tym razem dostajemy pełnowymiarowe okładki wszystkich 12 zeszytów z amerykańskiego wydania.


Bolą niestety usterki techniczne. Tłumacz i korektor nawet nie potrafią bez błędów przełożyć dwóch dwustronnicowych wstępów. A potem przez cały pierwszy tom mamy mniejsze (sałatka Cezar czy tylko Cezar) bądź większe (zmasakrowany cytat z Planety Małp)  wpadki Tomasza Kłoszewskiego. Drugi tom prezentuje się lepiej (może ten facet wreszcie się czegoś uczy?) pod tym względem, ale znowu wraca słabsza forma drukarni. Mi trafił się egzemplarz z lekko przesuniętym fragmentem panoramy na grzbiecie, oraz brzydkimi zagięciami kilkunastu stron w środku numeru.

I tylko takie mankamenty ma ten komiks. Gdyby nie one komiks byłby świetny, bo czyta się go bardzo przyjemnie i można byłoby go polecieć każdemu, za jego inteligentną i wartką fabułę. Smutne jest to, że osoby nadzorujące WKKDC nie potrafią ciągle wyeliminować błędów technicznych, przez co Kolekcja nie lśni swym blaskiem tak mocno jak powinna.

Ocena 7+/10