piątek, 6 grudnia 2013

Bida w sci-fi

Obejrzałem w końcu najnowszą część Riddicka i się rozczarowałem. Jako kontynuację "Kronik Riddicka" zdecydowanie nie tego się spodziewałem. Nie rozumiem jak z widowiskowego filmu sci-fi, dziejącego się w kosmosie, powrócono do starej kameralnej formy rodem z Pitch Black. Tzn wiem o co chodzi - Diesel nie mógł namówić nikogo do sypnięcia poważną kasą, po nieciekawych wynikach finansowych poprzedniej części. Więc w 5 minut pozbawił swojej postaci tronu imperium i znów wróciliśmy do walki na pustyni 10 ludzi i atakujących ich potworów. Oczywiście po ciemku. Nawet obecność Starbuck z Battle Star Galactiki nie mogła uratować tej kiepskiej koncepcji. O reszcie no nameowych aktorów nie wspominając.


No ale jaki to miało sens? Jak można było liczyć, że zarobi się dużo kasy na powtórce filmu sprzed 13 lat? Czemu niektórzy wciąż uważają, że ciemny lud kupi wszystko? Nie zrobił tego, a to na razie grzebie kolejne kontynuacje niestety. Bo ta część miałaby tylko rację bytu gdyby była przygrywka do większych wydarzeń. Ale na ich pokazanie nie ma pieniędzy i koło się zamyka. To już lepiej trzeba było zrobić profesjonalną, długometrażową kreskówkę. Tak jak Dark Fury, w jakości świetnych DC Animated. Wtedy można by pokazać wiele fajnych rzeczy. A tak pożegnamy się z filmowym Riddickiem na dłuuuugi czas jeśli nie definitywnie. Wielka szkoda.

Ten sam problem był/jest z ubiegłorocznym "Dreddem". Sama gra Karla Urbana była świetna. Dredd był dokładnie taki jak powinien być - zimny, twardy, surowo sądzący :). Kwestia "Ja jestem prawem" nigdy mi się nie znudzi. Choć może nadużywał słowa Rookie w każdym zdaniu :). Także Lena Hadley (Sarah Connor/Cersei) jako MaMa była niezła. Ale reszta to nędza. Megamiasto wyglądało jak współczesne slumsy we Francji. Cały ten megablok tak samo - brudno, szaro, biednie, w ogóle nie widać, że jesteśmy w przyszłości. Jedyne efekty specjalne to były slow motion w 3D gdy zażywano ten narkotyk. No sorry ale to za mało jak na dobry film sci -fi. Przestępca nigdy nie powinien móc porwać tej mutantki, bo z prawodawcy może strzelać tylko Sędzia. Ale najwidoczniej scenarzystom ten fakt umkną. Najwięcej śmiechu było gdy sędziowie jechali przez miasto na tych swoich skuterkach w za dużych kaskach z tym iksem przesłaniającym większość wizjera. No i ścigali starego volkswagena transportera. To ma być przyszłość??


 W oryginalnych komiksach mimo wiadomego przeludnienia nowoczesna technologia była widoczna na każdym kroku. Zderzała się z upadkiem ludzkości. I to wszystko dobrze pokazano w filmie ze Stalonem z 1995 roku. Efekty były tam świetne jak na ten rok. Było widać tą masę ludzi, świetliste wieżowce, ruch, gwar i chaos. A ponieważ lubię Stallone'a to miejscowa mielizna fabularna mi nie przeszkadzała. Bo co dano nam 18 lat później? Dredd wchodzi do bloku i zabija wszystkich gangsterów - ale się wysilili.
 Podsumowując - żeby kręcić sci-fi trzeba mieć fantazję i pieniądze synku. Bo kameralnie to można kręcić alternatywny, nowoczesny, dramat niezależny. A przyszłość TRZEBA pokazać wiarygodnie. A nie płakać, że ludzie są źli, bo nie rozumieją, że twórcy nie mieli pieniędzy. Ale jak ludzie przyjdą i im zapłacą to druga część, będzie że ho, ho :).

A w tym roku Karl Urban też niezbyt ma szczęście. Bo J.Wyman i J.J. Abrams namówili go do udziału w kolejnej produkcji sci-fi. Tym razem jest to serial dla FOXa pt. "Almost Human". A co w nim jest nie tak, ktoś zapyta? Tu nawet trochę kasy jest i jakoś to wszystko wygląda. Ale w ogóle nie ma pomysłu na serial. Wszystko jest skopiowane i widzieliśmy to już dawno temu. Cały koncept to wymiksowanie Robocopa, Ja Robot, Surogatów i masy innych produkcji, nie tylko sci-fi. I mamy "nowy" serial. Abrams to geniusz :)))) Choćby pilot to także problem z nowym partnerem, czyli ograny motyw już z pierwszej Zabójczej Broni. Drugi odcinek to handel sexbotami i przesłanie, że robot to też człowiek. Trzeci to wzięcie zakładników. Najnowszy czwarty jest równie oryginalny.


Mamy grany motyw wrabiania przyjaciela, a policjant-bohater musi rozwiązać sprawę wbrew przeciwnościom. Potem jest równie "oryginalny" motyw pracy pod przykrywką osoby w ogóle do tego nie przygotowanej. Dalej mamy ordynarną "inspirację" Breaking Bad, czyli genialny chemik przygotowujący jedyny w swoim rodzaju narkotyk. Jeju, Blacklist w odcinku Soupmaker zrobił to trochę bardziej subtelniej, nie mówiąc, że lepiej. A w finałowej walce użyte są łańcuchy do zabicia złego, dużego robota. Terminator 2 się kłania. Jedyny przyjemnie zaskakujący fragment to fajny kawałek techno w ostatniej scenie. Ale jaka w tym zasługa Waymana a tym bardziej Abramsa? Nawet fajna chemia między głównymi bohaterami jest typowa dla takich seriali. Urban ja nawet obniża ciągle mając srogi wyraz twarz. Sorry, ale to nie Dredd. A do takich scen miedzy partnerami nie trzeba było robić serialu sci-fi.

W tym serialu nie ma ani krztyny oryginalności, świeżości czy innowacji. Wszystko już było. Ja nie wiem jak włodarze FOXa mogli kupić tak wtórny serial? Urban i Eley go nie uratują.

czwartek, 5 grudnia 2013

Serialowo

Odcinek "Arrow" 2x8 IMHO był na poziomie poprzedniego, czyli dalej nieco słabszy od 2x6. No jasne, dalej mamy masę smaczków ale brakowało mi super śmiesznych onlinerów w tym odcinku.

Oczywiście już 2 scena a Felicyty mówi coś kompromitującego i zabawnego do Moiry. Ale dla stałych widzów jest to już przewidywalne. I nie wiem dlaczego nagle zaczęto "grać biustem" Felicyty poprzez najpierw seksowną czerwoną sukienkę, a potem różową. Po pierwsze nie za to kochamy tą postać. Po drugie - ona ma przeciętne te piersi. :) Co to jest zwykłe B? :D Laurel ma co pokazać, a przynajmniej miała póki alkohol i prochy nie zaczęły jej wyniszczać. :) No i kolejny odcinek bez Laurel to dobry odcinek :). Niestety Sarah we flasbackach tym razem prawie wyłącznie grała jedną przestraszoną o los Slade'a miną. Mam nadzieję, że dalej nie będzie tak drewniano. Wracając jeszcze do biustów :) Thea też jest raczej płaska. Ale ta jej wcięta po bokach kreacja na przyjęciu - miodzio. Mam nadzieję, że w dalszych odcinkach przestaną tak biustować nie te bohaterki co trzeba :). :P Summer Glau miała ze 3 krótkie sceny i nic fajnego tym razem nie pokazała.

Barry Alan. Może się podobać. Nie oglądałem Glee, więc nie mam uprzedzeń. Choć może nieco przeszkadzać ta jego trójkątna głowa. Trochę zbyt stereotypowo zrobiono z niego typowego geeka - nieśmiały, zapomina języka w gębie, ma pecha jak Peter Parker i wszędzie się spóźnia. Po prostu chciano go sparować z Felicyty, która znowu wypowiada się jakby miała romans z Oliverem. Trochę przesłodzone ale nawet sympatycznie się to ogląda. W kontekście nadchodzącego serialu "Flash", bardzo istotna była opowieść o śmierci matki Barrego. Jego opis sprawcy to jak nic Profesor Zoom - nic innego mi nie pasuje. Będzie się działo w przyszłym roku.



Nieco zawodzi wątek Moira - Malcolm. Ona dowiaduje się o Rash Al Gulu i Lidze Zabójców, napuszcza ich na Merlyna, ten ucieka (http://www.youtube.com/watch?v=UIjr6BBmcxk) i koniec. No co to ma być? Gdzie kolejny epicki pojedynek Dark Archer - Green Arrow??! Jeśli Malcolm jeszcze nie wróci w którymś kolejnym odcinku, to to będzie pierwszy poważny błąd świetnego do tej pory 2 sezonu. No i skoro to nie Rash i Lazarus Pit wskrzesiły Malcolma, to jakim cudem on przeżył strzałę w sercu?? Przecież nie jest Darth Maulem i nie ma mocy :D :)

Na wyspie nic odkrywczego - Slade dostał serum i niedługo będzie jak komiksowy odpowiednik ("Walczyłem tam z kimś o podobnych możliwościach"). Przecież oczywistą, oczywistością jest to że nie umarł. Niestety coraz bardziej widać, że pobiją się z Oliverem o dziewczynę. Wątek Roya i Sin to nic specjalnego, bo jego konkluzja będzie dopiero za tydzień. Ale Arrow perfidnie się zachował strzelając do Roya. Im szybciej zaczną działać razem na poważnie, tym lepiej. Zwłaszcza w związku z tymi pogłoskami o aktorskiej wersji Young Justice, która IMHO bez TEGO aktora jako Roy Harper/speedy byłaby bez sensu.

Dla mnie clou odcinka były starcia z Bratem Cyrusem. Fajnie zrealizowane walki. Oliver się zwijał jak w ukropie ale Cyrus na serum jest "Unstopabble" :). Ale najbardziej klimatyczna jest jego maska - połączenie/wypadkowa podobnych outfitów Deadhstroke'a i Bane'a. Bardzo mi się spodobała. Niestety Arrow dokładnie jak rok temu w odcinku "Years End" "Faild this city" (brakuje mi tego powiedzonka) i znowu leżał na łopatkach :).

Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy za tydzień. Kościół Krwi musi zwyciężyć :) :D.



Dziś też skończyła się  kolejna 3 odcinkowa saga South Parku, tym razem parodiująca Grę o Tron. Jednym słowem - epic. Naprawdę fantastyczne odcinki. Ciągle się śmiałem, zwłaszcza gdy odtwarzano sceny z serialu. "Mhysa, Mhysa", uwięzienie Stana, czy przechadzki Cartmana w ogrodzie. A "Red Robin Wedding" to już w ogóle mnie rozwalił. Także parodia Czarodziejki z Księżyca i całego anime ( w roli głównej Kenny) było fantastyczne. Tą trylogią twórcy uratowali ten do tej pory dość słaby sezon. Jedyny feler, to to, że twórcy nie zrobili prawdziwej czołówki ala GoT. Nie było pojawiającego się South Parku tak jak to zrobiono ze Springfield w Simpsonach. Sama fajna piosenka "Winner, winner", to za mało - wyłaniające się budynki muszą być.