piątek, 22 maja 2015

The Flash 1x23

Odcinki w końcówce sezonu dzielą się jakby na dwie części. To znaczy dużo gadaniny na początku a najciekawsza akcja zostawiona na koniec.

Odcinek z Groddem był bardzo fajny jeśli chodzi o klimat i smaczki. Padłem podczas sceny z bananem, bo właśnie tak też było w Justice League TAS - Grodd naprawdę nie cierpi bananów. Podobało mi się też jak przedstawiono goryla. CW to może tylko mniejsza stacja ale efekty w tym jej serialu wyglądają naprawdę dobrze. Tak właśnie ten superłotr powinien wyglądać. Wadą tego odcinka było jednak to, że było to przeciąganie, zawieszenie akcji przed wielkim finałem. Prawdziwa akcja nie posunęła się naprzód.

Podobnie było w epizodzie "Rogue Air". Jeden mały i prosty problem został rozciągnięty prawie na cały odcinek. Przecież wystarczyło wpuścić gaz usypiający do tych cel, a potem brać łotrów po jednym na raz i  superspeedem przez miasto transportować ich tego samolotu. Ale nie - wymyślono ten układ między Barrym a Kapitanem Coldem. Wentworth Miller świetnie gra rasowego, komiksowego łotra. Jego postawa, jego teksty, jego plany.. Mi się to wspaniale ogląda. Z góry wiadomo było, że Barry zostanie zdradzony a cala operacja zakończy się spektakularną porażką i spełnieniem się tego przed czym nasi bohaterowie chcieli uchronić miasto - ucieczką wszystkich badguyów których trzymali schowanych w piwnicy. Nie spodobało mi się eż to że zginęła kolejna komiksowa postać, czyli Deathbolt. W takich łotrach przecież najlepsze było to, że nigdy nie umierają, by powrócić w kolejnych numerach. :) Dobrze chociaż, że Spartacus/Weather Wizzard ma się dobrze i pewnie powróci w kolejnym sezonie.

System zniszczyła natomiast ostateczna walka z Profesorem Zoomem. Jak na serial telewizyjny - genialna realizacja. Ruchy i ciosy Flasha, Arrowa i Firestorma były świetnie pokazane. W logiczny sposób pokazano też jak nasz młody bohater mógł pokonać wroga, który zdecydowanie był jeszcze dla niego za silny. Co trzy głowy to nie jedna i starcie zakończyło się sukcesem tych dobrych. Tylko znowu rysuje się pytanie - czemu nie mógł poprosić swoich super best friends w pomocy przy transporcie więźniów, który odbył się raptem kilka godzin wcześniej? Odpowiedź - bo inaczej by nie uciekli. :)

I tak finałowy odcinek rozpoczyna się krotką rozmową z uwięzionym w celi Eobardem Thorne'm. Ostatnie szczegóły zostają ujawnione. W komiksach Prof Zoom pochodził z XXV w., w serialu cofneli go do XXIII ale poza tym wszystko się zgadza. Arcywróg starszej wersji Flasha tak go nienawidził, że postanowił wykorzystać patent z Terminatora (rzeczywiście wszystko jest jak w tym filmie) - cofnąć się w czasie i zabić go gdy był jeszcze dzieckiem. Jak wiemy to się nie udało, bo Flash przeszkodził w zabiciu siebie samego. Więc Zoom z zemsty zabił jego matkę. Okazało się też, że przez tą walkę stracił większość swojej mocy speedstera i nie mógł już uzyskać dostępu do speedforce by wrócić do swojego czasu. Ponownie został wykorzystany stary schemat i paradoks czasu. Podróżnik cofa się w przeszłość by zmienić jakieś wydarzenie. Tylko na miejscu okazuje się, że on sam je wykreowuje i w rzeczywistości nic się nie zmienia.

Reverse Flash moim zdaniem głupio zrobił. Mógłby stworzyć kapsułę czasu i dać swojej przeszłej wersji w przyszłości potrzebne informacje by uzyskać moce. Tym sposobem jego inne "ja" mogło by być niepowstrzymane. Ale nieeeee - to on sam chciał wrócić do przyszłości. Dlatego zabił prof Wellsa, przyjął jego tożsamość i sam stworzył Flasha. Naprawdę typowy dla sci-fi gładki motyw rodem z greckiej tragedii. :)

Ostatnią kartą przetargową dla Prof Zooma staje się przekonanie Barrego do jego planu. Czyli uruchamiamy ponownie akcelerator cząstek, otwieramy portal czasowy i jeden ratuje swoja matkę a drugi wraca do domu. I właśnie znowu większość odcinka jest przegadane, bo nasz bohater się zastanawia czy to zrobić czy nie. Co oczywiście jest bezprzedmiotowe, gdyż widz wie z góry, że i tak to zrobi mimo wszystkich straszliwych konsekwencji. Co tam - ważne by mamusia żyła. I tak oglądamy te jego rozterki i jeszcze ślub Catlin i Roniego - aż do porzygania. I to przed słodkim deserem. Jedyny plus tego fragmentu, to dowiedzenie się, że Cisco też zyskał moce podczas wybuchu akceleratora - dlatego tylko on pamiętał wymazaną linię czasu. Świetne były też urywki przyszłości, które nam pokazano podczas fragmentu cofania się w czasie. Ciekawe ile z tego zostanie nam pokazane w serialu dokładniej.

Muszę jednak powiedzieć, że punkt kulminacyjny odcinka mnie zaskoczył. Myślałem, że naprawdę Barry uratuje swoją matkę, wróci do naszych czasów i w 2 sezonie dostaniemy serialową wersję tego co przedstawiono w genialnej animacji "Justice League: The Flashpoint Paradox". Czyli mamusia by żyła, ale cała reszta świata stanęłaby na krawędzi zagłady. A tu niespodzianka - młodszy Flash posłuchał się swojej starszej wersji i nie zrobił tego co miał zrobić. Pożegnał się z umierającą mamą i wrócił do teraźniejszości powstrzymać Wellsa. Ponownie dostajemy ekscytujący pojedynek dwóch speedsterów i znowu Barry przegrywa. Gdy Zoom wyciągnął rękę by przebić się przez serce swego wroga, nie mógł sobie odmówić klasycznego tekstu, że zabije jego, potem Iris, Joe i wszystkich innych twoich przyjaciół. I przez to przegrał, bo dla detektywa Eddiego to było dość. Strzelił on sobie w piersi by wypróbować działanie "paradoksu dziadka". I znowu się udaje. Jeśli przodek Eobarda zginął przed posiadaniem potomków, to i Reverse Flash przestał istnieć. Pięknie to wszystko wymyślono - naprawdę pięknie i elegancko.

Oczywiście Prof Zoom w takiej czy innej formie wróci. Może nie w 2, ale w 3 czy 4 sezonie pewnie jeszcze go zobaczymy.W końcu prawdziwi wrogowie nigdy nie umierają. Zwłaszcza, że Eddiego na chwilę przed jego śmiercią wciągnął wir czasoprzestrzenny. Jakoś na pewno się uratuje.

Portal przekształcił się też w potężną czarną dziurę, która zaczęła pochłaniać Central City, a potem pewnie całą Ziemię. O ile oczywiście Flashowi nie uda się jej powstrzymać. Ale tego dowiemy się już w następnym sezonie. :)

Czyli ostatni odcinek mimo tych małych wad naprawdę mi się podobał. Wspaniale bawił się konwencją, trzymał się pewnych reguł, ale ni skończył zupełnie banalnie. Cały sezon był naprawdę świetny - CW rozwinięcie świata DC wychodzi naprawdę dobrze. Znowu przypominają się stare dobre czasy Smallville. A jest nawet lepiej, bo mamy przy okazji kostiumy i więcej superłotrow i innych bohaterów. Szykuje się kolejnych 10 fantastycznych sezonów. Czego sobie i wam życzę.

2 komentarze:

  1. chyba RF dostaniemy wcześniej bo TC dostał angaż na 2 sezon jako stała obsada, chyba że dla odmiany zagra wellsa :) a co do seriali to mamy jeszcze LoT na który ciesze się jak głupi ;D

    OdpowiedzUsuń