Ło matko i córko. W dzień meczów Nigeria-Francja i Niemcy-Algiera przez moją okolicę przetoczyła się ogromna burza. Niemal azjatycki tajfun tropikalny - tak strasznie wiało i padało ścianą deszczu. Zerwało mi linię wysokiego napięcia, ale to był mały pikuś. Takie mam cholerne szczęście, że nie uwierzycie. Zawalił się także komin na którym stał nadajnik mojego radiowego internetu. :))))))))) Jakbym tego nie przeżył to sam tarzałbym się ze śmiechu. :) Dopiero chwilę temu, po meczu Argentyna - Belgia odzyskałem dostęp do cywilizacji.
Wczorajsze ćwierćfinały kompletnie wtopiłem. Po żenujących meczach 1/8 myślałem, że Niemcy podtrzymają swoją "formę" w grze z pierwszym składem Algierii :))) i znowu będzie potrzebna dogrywka. Ale kurczę strzelili pierwszą bramkę, ustawili mecz i zamęczyli nieco nieporadnych Francuzów. No sorry - jak przez 80 minut nie mogli strzelić jednego gola, to z czym do ludzi?. Niestety przez to kolejny raz fryce weszli do półfinałów a ja miałem 0 punktów.
To samo było w wieczornym meczu Kolumbia - Brazylia. Zaraz na początku T.Silva strzela bramkę i Kolumbia nie może się pozbierać aż jest już za późno. Co z tego, że mecz był dynamiczniejszy i że Kolumbijczycy strzelili bramkę, skoro wyszło na to samo? Znowu nie ma dogrywki i 0 punktów. Co gorsza, akurat wtedy Nejmar dostał kontuzji. Jak mają grać z Niemcami. Tylko się pochlastać.
Dlatego nauczony wczorajszymi przykładami, dałem na 1-0 i w tym meczu. I było dokładnie tak samo jak wczoraj. Higuain po błędzie obrońców strzela fuksiarskiego gola, a potem przez ponad 80 minut była kopanina, bo ani Messi, ani Afro-Belgowie nie potrafili wpakować piłki do siatki. Istna komedia po prostu.
O 22.00 będzie to samo. Padnie gol gdzieś na początku, a potem Sneijder będzie się kompromitował a Junior Diaz w nic nie trafiał. Stawiam na 2-1 dla Holandii, koniec kropka. I tak mam tylko 53 punkty po 3 ćwierćfinałach, przez co przegrywam niestety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz