czwartek, 31 grudnia 2015

Życie i Śmierć Kapitana Marvela cz.2 WKKM #81

"Jam jest Thanos... Imperator Wszechświata!"


I po tak optymistycznym wstępie, wracamy do przygód Kapitana Marvela - szlachetnego wojownika Kree, który zmienił strony, by stać się jednym z wielkich bohaterów i obrońców naszej planety. Poprzednia część zostawiła nas w momencie gdy Thanos położył swoje łapska na Kosmicznej Kostce. Dzięki wyssaniu jej mocy staje się wszechpotężną istotą - niby Bogiem. Zaś Kapitan i jego sojusznicy próbują go powstrzymać.

Najlepszym fragmentem rozgrywki z Szalonym Tytanem był zeszyt Avengers #125. Pokazuje on dlaczego Avengers Forever (WKKM #61 i 66) zdecydowanie powinna znaleźć się na końcu Kolekcji a nie na samym początku. Mamy tam moment w której Libra idzie do więzienia i żegna się z Mantis. Ona jest członkinią Avengers, która zasłynęła tym że miała kusą spódniczkę a potem zginęła. :) Jednocześnie Kapitan Ameryka właśnie wraca z rozprawy z Tajnym Imperium. Nie wie biedaczek, że za chwilę Rick porwie go w przyszłość. Po wielkiej walce mamy jeszcze ostatni regularny zeszyt o Kapitanie Marveru autorstwa Starlina. Niby jest dość prosty, ale to właśnie tam pierwszy raz pojawia się wybuchający złoczyńca zwany Nitro. Kto by przypuszczał, że tak nieznaczący gość, zostanie później wyciągnięty za uszy przez Marka Millara by stać się pretekstem do rozpoczęcia Civil War.

W pierwszej części albumu znowu pojawił się typowy dla komiksów problem. Scenarzysta wymyśla wroga tak  silnego, że w sumie bohater w 5 minut powinien być rozgnieciony przez niego na miazgę. Potem kluczy i kręci (stąd mamy monologi vilanów odwlekające zabójstwa), aż wynajduje sposób na jego pokonanie. Tylko on jest tak mało wiarygodny, nieprawdopodobny i wręcz głupi, że ma się wrażenie, że twórcy mają widzów za idiotów. Tak jest niestety i w tym przypadku - zakończenie jest głupie i mi się nie podoba.

Ostatnim fragmentem tego tomu, jest pierwszy numer Marvel Graphic Novel pt. "Śmierć Kapitana Marvela". Tytuł streszcza fabułę. Ponieważ Wydawnictwo postanowiło zastąpić wojownika Kree jakąś czarną laską z afro (widzimy już ją w Secret Wars z 1984), jego los był przesądzony. Nakłoniono Starlina by jakoś godnie zakończył jego żywot. I tu muszę powtórzyć kolejny raz, że wykorzystał on swoje własne, bolesne doświadczenia ze śmiercią ojca i przelał je na karty tego komiksu. Gołym okiem widać, że autor pokazał swoją niezgodę na tak okrutny los w osobie Ricka, a sam Mar-Vell przechodzi wszystkie pięć stadiów żałoby. Moim zdaniem wykonano to o wiele subtelniej i lepiej niż podobne sceny gdy "umarł" Kapitan Ameryka. Zwłaszcza scena ze Skrullami była znacząca. Tłumaczyła dlaczego potem w "Secret Invasion" ci zieloni zmiennokształtni, postanowili wykorzystać i tego bohatera w swoim ataku na Ziemię. Jak to się skończyło, wszyscy wiemy. :) Ostatecznie Kapitan Marvel umiera w otoczeniu przyjaciół i sojuszników pogodzony z losem. Trochę to smętne było, ale trzeba docenić wagę tego zdarzenia i jego kunsztowne pokazanie.

Mnie niestety warstwa graficzna końcówki zawiodła. Jest zrobiona w takim thorgalowym stylu. Ale użyto zdecydowanie za dużo odcieni czerwieni. Nie wiem, czy tak to miało być, jakiej wersji kolorów użyto, czy coś drukarnia skiepściła. Ale screeny z internetu nie wszystkie są takie karmazynowo-bure, więc chyba można było nieco wybielić ten fragment. Jak w przypadku Weapon X - na kolory jednak nikt nie zwraca uwagi. :) Reszta komiksu jest zrobiona bardzo ok - kolory i rysunki nie są gorsze niż w pierwszej części i mi się bardzo podobają.


Tym razem nie było żadnych błędów na okładce. Dodatki to wypowiedź Starlina o MGN #1 oraz alternatywne wersje okładek. W Polecanych lekturach mamy m.in "Thanos Imperative", z którym zapoznamy się 18 maja 2016.


Historia jak na lata 70-te jest naprawdę dobra. Nieco inaczej poprowadzono akcję, ton jest poważniejszy, pompatyczność nieco mniejsza. I mimo iż "najlepsze" czasy Thanosa nadeszły dopiero po runie Starlina, szczerze polecam zapoznanie się z początkami jednego z najgroźniejszych łotrów w świecie Marvela (który ciągle jest na czasie), oraz losami jego pierwszego pogromcy.

2 komentarze:

  1. Wow jestem pod wrażeniem! Uwielbiam Marvela, a jak na dziewczynę to nie częste :) Kolekcjonuje też elementy z Gwiezdnych Wojen, może też założyłabym bloga:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jesteś pod wrażeniem czego? Komiksu? Recenzji? Teraz każdy ma bloga - zakładaj śmiało.

      Usuń