środa, 23 września 2015

Piersi Avengers WKKM #74

Pierwsze co się rzuca w oczy, gdy bierze się ten komiks do ręki, to strasznie mała objętość. Zwłaszcza w porównaniu do paru poprzednich, klasycznych tomów. W sumie jednak to niewielka cena za to, że za każdy tom Kolekcji kosztuje 40 zł. Aby wydawnictwo wyszło na swoje, raz na jakiś czas musimy dostać zaledwie 120 stron. Dobrze, że nie zdarza się to zbyt często. 


Szkoda, że nie połączono tej opowieści z "Siege", albo chociaż nie był to od razu tom 61. Zgodzę się też, że nie powinna się w sumie znaleźć w Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, bo nie ma w niej nic wielkiego czy ważnego. Jest to epilog  tamtego eventu. Asgard leży w gruzach na polach Oklahomy a Steve Rogers, Tony Stark i Thor chodzą po jego gruzach. Nagle pojawia się portal, który wciąga tą trójkę w nieznane. Okazuje się, że Hela - córka Lokiego i bogini śmierci (taki nordycki Hades), wykorzystała zaangażowanie Asgardczyków w Midgardzie i postanowiła podbić pozostałe 7 królestw. I nie ma co więcej opisywać fabuły, bo bym streścił ja całą i samodzielna lektura tego komiksu byłaby o wiele mniej przyjemna. Ale czytając już zajawkę na tylnej okładce można stwierdzić, że szczególnie odkrywcze czy porywające to to nie jest. Mi to przypomniało końcówkę 1 sezonu wspaniałej kreskówki Avengers: Earth Mightest Heroes. I tam było to zrobione lepiej.


Podobały mi się suche żarciki, które jak zwykle bohaterowie rzucali między sobą oraz jednozdaniowe wspomnienie o Korvac Sadze. Rysunki Alana Davisa też są dobre, bo są odpowiednio komiksowe. Zwłaszcza początek sceny ataku Heli w drugiej połowie historii - dla mnie to screen numeru.
Niestety kolorystyka leży i kwiczy. Często barwy są albo wyblakłe, albo za zimne. Brak płynności w ich zmianie wygląda bardzo słabo - Siege jest o wiele lepsza pod tym względem. Ale tak to jest jak się zatrudnia imigranta z Ameryki Południowej jako podwykonawcę. :)


Ale najbardziej mnie wkurzyło to chwalenie się Bendisa jak on to ładnie uspokoił i pogodził tych trzech wielkich bohaterów po tylu latach wrogości jaka zaistniała od Upadku Avengers i Civil War. A wcale tak nie jest. Po pierwsze - to dobrze nie wyszło. W 5 minut nie da się zasypać lat podziałów. A według scenarzysty wystarczy jak faceci siądą na chwilę przy ognisku, pogadają o laskach z którymi się spiknęli w przeszłości i wszystko będzie cacy. Po drugie Bendis ni z tego ni z owego najpierw wszystko popsuł, zrobił z wielu bohaterów rządowych pachołków i całkiem nienaturalnie pozmieniał ich charaktery, by mu pasowały do jego głupich pomysłów. A potem dokładnie w ten sam zły sposób wszystko pozamiatał i tak samo z czapy i nielogicznie wrócił do trzymania się za rączki i status quo sprzed "Impasu". Zobaczycie to w scenie śniadania w Posiadłości Avengers w 1 części "Avengers vs X-Men". I właśnie za takie numery bardzo nie lubię Bendisa, mimo pewnych jego przebłysków (New Avengers 1-6, House of M). Uznawany jest za wielką postać i talent komiksowy ale wielu, wielu innych mogło by to wszystko zrobić lepiej, rozsądniej, bez odgrzewania kotletów, ogłupiania czytelników i siania propagandy sukcesu własnej osoby. Facet metaforycznie "stłukł wazon" i został za to pochwalony a potem skleił go niedbale butaprenem i też za to został pochwalony.

Zaletą tej historyjki jest, że to podobną treść którą Kurt Busiek rozwlekł do 12 zeszytów w Avengers Forever, Bendis upchnął w zaledwie 5. Powstała ona tylko dlatego by wyjaśnić jak się Avengers znowu zeszli i przełknęli żabę Civil War, Secret Invasion i Dark Reign. Jeśli ktoś lubi tego autora powinna mu się ona spodobać - są czerstwe żarty, jest akcja, są dobre rysunki. No i wpisuje się ona w fabularny ciąg od "Dissasembled" do "Avengers vs X-Men" - to choćby dla mnie ważna kwestia. O kontynuacji panoramy nie wspominając. Twarz She-Hulk dobrze jest mieć. Tym razem jak na drukarnie Hachette druk grzbietu może być, choć bark She-Hulk jest nierówny - jak wcześniej ramię Silver Surfera, a cały tom wyraźnie niższy od poprzedniego.  Ci którzy mają problemy finansowe i/lub nie zbierają WKKM jak leci, mogą bez żalu sobie to odpuścić. Ostatnie strony Siege w sumie dają ten sam rezultat - "Zgoda, zgoda, a Bendis niech im rękę poda".

9 komentarzy:

  1. Te piersi to chłyt marketingowy? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie moja wina, że ten tytuł jest chwytliwy. :)

      Usuń
    2. też się złapałem czytam piersi patrze a tu nic xDD

      Usuń
  2. Ten tytuł to efekt tego, że 8azyliszek nie ma czasu pobzykac bo liczy strony komiksów,żeby w żadnym przypadku nie przepłacić :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie za dużo spoilerujesz w recenzjach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się jak najmniej. Ale co ja zrobię, że przeczytanie tego tomu zajmuje góra godzinkę a tekst okładkowy opisuje całą akcję. Musiałem też wspomnieć dlaczego jest to średnia pozycja, choć da się ją czytać nawet z przyjemnością.

      Usuń
  4. Słabe, że ojaperdolę, a Bendis jest bardzo dobrym scenarzystą marvelowym

    OdpowiedzUsuń
  5. Bazyliszku kiedy znowu pojawisz się na forum Gildia, brakuje nam już Ciebie ;(

    OdpowiedzUsuń