W tym roku Hachette wreszcie kończy historie, których pierwszymi częściami uraczyła nas w zeszłym roku. Dostaliśmy zakończenie Tajnych Wojen, Punishera a teraz także Ultimates, czyli Avengers na Ziemi 1610 w świecie Ultimate.
Cały pomysł na alternatywny świat Ultimate nie podoba mi się, bo uważam go za jeden wielki skok na kasę. Przecież cała popularność postaci Marvela polegała na tym, że znaliśmy
ich od dawna, że mieli lata doświadczeń w walce ze złem, że byli
niezłomni i skłonni do poświęceń. Za nowym projektem stała koncepcja uwspółcześnienia niby nieco zużytych superbohaterów Marvela. Może jakiś sens w tym jest, ale IMHO Marvel wykonał go po najmniejszej linii oporu. Zwyczajnie trochę odmłodził swoich najpopularniejszych herosów (Spider-Mana, X-Men, FF, Avengers) i dał nam jeszcze raz to samo co kiedyś, tylko nieco inaczej. Pomysły im się skończył i zaczęli mielić papkę od początku.
Niech tam Millar sobie będzie autorem Sędziego Dredda i Autorithy, ale mi w pierwszych sześciu zeszytach całkowicie obrzydził Ultimate Avengers. Tony Stark to znowu alkoholik, tylko by coś zmienić dodano mu nieusuwalnego guza mózgu i związane z tym ciągłe narażanie swego życia. Dodatkiem jest brzydka zbroja Iron Mana. Nie wiem, kto ją wymyślił - Millar czy Hitch, ale przywodziła mi na myśl (przez ten trapezoidalny, obły hełm) teletubisia. Brucowi Bannerowi dali obsesję na punkcie serum superżołnierza, robiąc z niego niemal szalonego naukowca (kolejny "oryginalny" pomysł). Thor to ekoświr, a Kapitan Ameryka jest stary i zmęczony (niemal jak w tym jednym jego zeszycie z House of M), najchętniej w ogóle by się nie budził. Wiem, że ten motyw był też ogrywany w 616, ale po pierwsze Kapitan to przezwyciężył, po drugie miało być coś nowego (jasne).
Najgorsza była jednak dla mnie nowa wersja Hanka Pyma. Z genialnego naukowca, który działał dla dobra ludzkości i popełnił w życiu tylko jeden, mały błąd (Ultrona), zrobiono z niego kompletnego psychola. Stał się furiatem, nałogowcem i damskim bokserem. Niemal zabił Wasp. I to mają być bohaterowie na miarę XXI wieku? Banda popaprańców? To ja podziękuję. Tylko jeden Nick Fury, którego zrobiono na Samuela L. Jacksona był fantastyczną postacią. Ale jeden pułkownik nie może udźwignąć całego ciężaru komiksu o drużynie superbohaterów.
Z tego właśnie powodu podchodziłem do kolejnych 7 zeszytów pierwszej serii Ultimates jak do jeża. Spodziewałem się kolejnych idiotycznych pomysłów, albo kolejnych odgrzewanych kotletów. I choć główny wątek oryginalny nie był (któraś tam z rzędu inwazja kosmitów), to dała się zauważyć zmiana akcentów i od razu lepiej czytało mi się tą historię. Wciągnąłem się i czekam na ciąg dalszy.
Zaczyna się od spokojnego pogrzebu ofiar ostatniej eskapady Hulka. Ale już po chwili akcja rusza z kopyta. Kapitan się wnerwia i idzie nakopać Giant Menowi, na scenę wchodzą Ultimate Black Widow i Hawkeye, intryga i spisek kosmitów wychodzi na jaw, a Quicksilver i Scarlet Wich ratują masę ludzi. :)
Scena ataku na wieżowiec oczywiście jest "inspirowana" Matrixem, który w chwili powstawania komiksu miał dopiero 2-3 lata. Ale akurat takie zrzynki lubię, gdy coś się dzieje, gdy myślenie się wyłącza a opiera się na emocjach i wybuchach. Brutalność akcji w tym tomie jeszcze wzrosła. Hawkeye bez słowa zabija recepcjonistę a potem strzela do reszty jak do kaczek. Podświadomie niby wiemy, że to są źli kosmici ale obrazki śmierci i zniszczenia są dosadne. Dopiero potem prawda wychodzi na jaw. Niektórzy uważają że połączenie kosmitów, którzy współpracowali z nazistami by wywołać II wojnę światową i zapanować nad światem jest obrazoburcze, hańbi pamięć ofiar tej wojny czy tam rozmywa odpowiedzialność sprawców. Ale bez przesady - to tylko rozrywkowy komiks. Nikt z niego nie będzie się uczył historii. Tym bardziej, że Niemcy już od dawna uważają się tylko za ofiary tej wojny i coraz bardziej zapominają o jej winowajcach.
Kleiser staje się typowym arcyłotrem. Karykaturalnie niemal złym do szpiku kości, ale właśnie dzięki temu budzącym moją sympatię. On to przecież wszystko robił dla naszego dobra. Tak starannie wszystko zaplanował, wciągnął całe SHIELD w pułapkę i chciał zaprowadzić ład i pokój na Ziemi. Jak czytałem te jego wywody to się uśmiechałem serdecznie bo od razu Palpi mi się przypominał.
https://www.youtube.com/watch?v=plnmE1M1Bdc
Kleiser też chciał dobrze, tylko jego koledzy wpadli z innym pomysłem, a on nic już nie mógł zrobić, bo tylko wykonywał rozkazy. I właśnie inwazja Chitauri jak kulminacja Ultimates wyszła bardzo dobrze.Pytaniem było, po co narysowano te wszystkie Transkoptery nad niebem Malezji, skoro po 5 minutach już ich nie było? Potem mamy wszystkie klasyczne elementy starego, dobrego komiksu superbohaterskiego. Ogromną skalę bitwy, beznadzieję sytuacji, walkę z przeważającymi siłami wroga, dramaturgię, ratunek w ostatniej chwili i sypiące się jak z rękawa dowcipne onlinery. A wszystko w akompaniamencie radosnej nawalanki w złych kosmitów. W 2012 Robert Downey Jr świetnie skwitował i podsumował coś takiego jednym zdaniem - "Wy macie armię, a my Hulka". Gdy zjada on Kleisera, jest to cudownie obrzydliwa scena.
W ogóle strasznie się uśmiałem gdy czytałem jak Kapitan Ameryka motywował Hulka do walki. Bo dokładnie coś takiego było w starym numerze Komiksa Giganta, gdy Sknerus wystawiał Gęgula do walk bokserskich a tuż przed pierwszą rundą mówił mu, że przeciwnik zjadł mu właśnie kolację. Tu była ta sama zasada. Ogólnie finał był epicki i klasyczny. Dla mnie uratował całą tą opowieść o Ultimates. Tylko pojawia się pytanie postawione na początku - gdzie tu nowość, gdzie tu współczesność, gdzie zupełnie inne podejście, skoro już to wszystko widzieliśmy? No właśnie.
Rysunki Hicha jednym mogą się podobać, innym nie, kwestia gustu. Dla mnie były akceptowalne, ale jak niepodległości bronić ich raczej nie będę. Podstawową wadą tego tomu jest tłumaczenie podtytułu. Ja wiem, że Homeland tak się tłumaczy, ale te trzy wyrazy razem - "Ultimates: Bezpieczeństwo Ojczyzny" i jeszcze czarny Fury na froncie, strasznie mnie wpieniło. Normalnie zgrzytałem zębami jak czytałem tę frazę. O wiele zgrabniej brzmiałoby "Bezpieczeństwo narodowe" i nie byłoby takiego kontrastu. Ale polskie tłumaczenia to temat rzeka.
Przeszkadzał mi też trochę patos i amerykański patriotyzm wylewający się z kadrów, jednak to jest choroba nie tylko Marvela, ale także filmu czy gier komputerowych. Ja w ogóle tego nie rozumiem, widzę to jako zbyt naiwne i wywołujące u mnie wręcz odwrotne reakcje, przeciwne miłości do ojczyzny. Ostatnią wadą jest brak udziału Giant Mena. Ja wiem, że jest to uzasadnione fabularnie, ale po co on w takim razie pojawia się na okładkach? To samo z Quicksilverem i Scarlet Witch. Dobra, ich "występ" był niezwykle komiczny (pewnie będzie tak samo w Avengers 2 :) ), ale trochę się wkurzyłem.
Podsumowując - kto chce i lubi Ultimate niech sobie kupi ten tom. Ja go nabyłem z dwóch powodów. Dla mnie, posiadacza Punishera od Mandragory, jest to najfajniejszy i najlepszy tom miedzy numerami 41 (FF:AA) a 48 (Spider-Man Revelations). Środek wakacji, dobrze by było poczytać jakiś komiks, więc ten jest jak znalazł. Po drugie, na grzbiecie zaczął się już Spider-Man i ja chcę go mieć. Bonusem jest ikonka czarnego Nicka Fury'ego. Na "Tajnej Wojnie" był biały, teraz jest czarny i mamy komplet. Ale decyzję zostawiam fanom. Jak nie chcesz, to nie musisz kupować.
"Z genialnego naukowca, który działał dla dobra ludzkości i popełnił w życiu tylko jeden, mały błąd (Ultrona), zrobiono z niego kompletnego psychola. Stał się furiatem, nałogowcem i damskim bokserem. "
OdpowiedzUsuńW "głównym" świecie 616 Hank Pym też jest damskim bokserem, ma problemy natury psychicznej i przynajmniej przez pewien czas był uzależniony od antydepresantów.
Ale nie na początku. Dopiero jak go Wasp rzuciła, bo zatracił się w pracy. Wtedy się załamał i stał się Yellowjacketem. A ostatnio był przecież pomocny przy Secret Invasion. Po prostu Hank Pym to temat rzeka, jak zresztą większość członków Avengers. Trudno go podsumować jednym zdaniem. W Ultimates prawie od razu jest draniem i to mi się nie podoba.
OdpowiedzUsuńZ biografii Pyma na stronie marvel.wikia.com wynika, że sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana. Pym tożsamość Yellowjacketa przybrał, zanim związał się z Wasp. Stało się to wskutek wybuchu w jego laboratorium mieszanki gazów, które wywołały u Pyma chwilową zmianę osobowości (jako Yellowjacket robił to, czego Pym pragnął, ale bał się to zrobić). Yellowjacket oświadczył się Wasp, która zgodziła się, bojąc się, że w razie odmowy jeszcze mu się pogorszy. W czasie ślubu Wasp została zaatakowana, a szok temu towarzyszący przywrócił Hankowi normalną osobowość. Dzięki temu Wasp zgodziła się naprawdę go poślubić.
UsuńPóźniej, gdy byli razem, Pym zaczął wpadać w depresję, bo wydawało mu się, że marnuje swój naukowy talent. Czuł się też upokorzony przez to, że był utrzymywany przez żonę i zaczął ją znieważać. W końcu przeszedł do przemocy fizycznej, po czym dopiero Wasp wniosła o rozwód.
Ale zgadzam się, że postać Hanka jest bardzo złożona.
pierwsze dwie serie Ultimates to jedna z najlepszych rzeczy jakie powstały, a pierwsza była doskonałym wstępem i bardzo przekonująco uwspółcześniła znanych nam bohaterów .
OdpowiedzUsuńCały pomysł na universum Ultimate był bardzo dobry, tylko pojedyncze postacie były trochę zbędne, chociaż raz czy dwa miały jakieś role do odegrania .Do Daredevila w Ultimate nie mam nic tylko dlatego, zę miał ciekawe relacje ze Spidermanem :)
Ale już własnej serii nie warto by mu było dawac .Chyba najlepiej przerobieni byli własnie Avengers .
A potrm ktoś wszystko spaprał czymś o nazwie Ultimatum .
Andrzej
Ja nikogo nie zmuszam do zgadzania się ze mną. Nie lubię Ultimate z powyższych powodów, ale jasne że ma też swoich zwolenników. Ja bym chciał by historie superbohaterów w 616 były bardziej dopracowane i nie raczono nas idiotyzmami. Niestety ostatnie pomysły w Marvelu coraz mniej i mniej mi się podobają (Superior Spider-Man, śmierć Wolverine, Falcon kapitanem Ameryką, Thor jako kobieta).
UsuńWłaścicielu bloga, błagam popracuj nad tworzeniem zdań. Poszukaj w necie poradnika o szyku wyrazów w zdaniu.
OdpowiedzUsuń"Podsumowując - kto chce i lubi Ultimate niech sobie kupi ten tom" - Wielkie dzięki za pozwolenie o wielki znawco.
No cóż mogę odpisać... :) W gruncie rzeczy zawsze się nad tym zastanawiam. Kto popełnia większe głupstwo - ten który radośnie wypisuje głupoty, czy ten który je czyta, traktuje poważnie i wypisuje krytykę. Ja polecam trochę więcej dystansu do rzeczywistości. Acha - i pozwalam ci też kompletnie się nie zgadzać nawet ze wszystkim co piszę. Co więcej - pozwalam ci też robić zupełnie odwrotne rzeczy i zapoznać się z frazą "inni ludzie wyrażają własne opinie" bo chyba nie spotkałeś się z czymś takim. :)
Usuń