Powoli
kończy się rok 2015, ale to nie znaczy, że WKKM zapada w sen zimowy. A ta
historia jest jedną z najgorętszych jakie dostaliśmy do tej pory w drugiej
60-tce Kolekcji. Może nie jest to twierdzenie bezdyskusyjne, ale po przeanalizowaniu
tego tomu można docenić jego wysoką jakość i zaszczytne miejsce w dziejach
Marvel Comics.
Kolejny
raz mamy tutaj sytuację, gdy do podupadającej serii przychodzi nowy, młody,
zdolny artysta komiksowy i swoim świeżym spojrzeniem porywa wiele tysięcy
nowych czytelników. Bo zwykle starzy scenarzyści uważają, ze nie da się nic zrobić, a wtedy przychodzi ktoś kto tego nie wie i robi to. Tak było z Thorem za
Simonsonna, Kapitanem Ameryką za Steve’a
Engleharta i teraz właśnie z Kapitanem Marvellem.
Główny
bohater to żołnierz Kree („Jaffa Kree!”), który został wysłany na Ziemię wraz
ze swym oddziałem, by infiltrować i sabotować ludzkie programy obronne i
kosmiczne, by w przyszłości ułatwić Imperium inwazję i podbicie Ziemi. Ale z
czasem to zadanie coraz bardziej nie leży Mar-Vell’owi i w końcu przechodzi on
na stronę ludzi, co momentalnie rodzi konflikt w stosunku do jego ziomków. Jim
Starlin odchodzi jednak od tego wątku i stawia
na drodze Kapitana nowego, groźnego i potężnego przeciwnika. Tu naprawdę widać
geniusz artysty, który w swoim pierwszym samodzielnym komiksie potrafił
stworzyć Thanosa, Tytana który na stałe wszedł do universum i stał się nemezis
Avengers, Ziemi i całego wszechświata. Późniejsza rozbudowa tego łotra, cała
awantura z Kamieniami Nieskończoności wywarła niezatarty wypływ i jest
odczuwalna aż do dzisiaj. 2 lata temu był event „Infinity”, a Thanos w XXI
wieku ciągle żyje i ma się dobrze. Zresztą czytelnicy będą się mogli o tym przekonać w
tomie 91 WKKM gdzie będzie przedstawiona historia „Thanos Imperative” z lat
2010-2011.
W
każdym razie w 1973 szalony Tytan dość szybko podbija swoją rodzinną planetę i
razem ze swoją armią wyrzutków i kosmicznych szumowin zamierza zawładnąć również resztą Galaktyki.
Pomóc ma mu w tym Kosmiczna Kostka, która posiada niewyobrażalną moc,
pozwalającą zmieniać rzeczywistość dzięki sile woli jej posiadacza. Ale by ją odszukać, musi
uzyskać informacje o miejscu jej ukrycia. Przypadkiem jest ona ukryta w
podświadomości Ricka Jonesa, chłopaka który dzięki swojemu ukrytemu
potencjałowi niedawno ocalił Ziemię przed zniszczeniem podczas Kree-Skrull War. Na skutek knowań Najwyższej Inteligencji Kree nastolatek zostaje złączony właśnie z Mar-Vellem. Dwie dusze znajdują się w jednym ciele a wymieniają się dzięki Nega-obręczom. To właśnie dzięki temu związkowi Thanos nie będzie miał łatwego zadania.
Ze względu na czasy powstania komiksu, nieuniknione są pewne nierozsądne i komiczne dziś rozwiązania. Np. Bracia Krwi okazują się jeszcze kosmicznymi wampirami a potem Thanos to ich dematerializuje, zamiast zrobić to z bohaterami z którymi walczyli - dlaczego? Villani ciągle wygłaszają słynne "monologi" (obśmiane choćby w "Iniemamocnych"). Pokazano też genialny sposób na pokonanie wszystkich Avengers. Wystarczy zakraść się do ich posiadłości, zaczaić w ciemnym kącie i walić ich po kolei od tyłu w głowę - działa niezawodnie.
Poza tym dzieło Starlina jest naprawdę dobre. Nie jest pokazana tylko prymitywna nawalanka między postaciami. Kapitan Marvel przechodzi przemianę wewnętrzną i to z własnego jesteśstwa wyciąga nową motywację, moc do dalszej walki i przeciwstawiania się złu. Poza tym wydarzenia z tej historii, będą miały implikacje w przyszłości, które także Starlin będzie rozwijał. Jeśli WKKM PL zostanie przedłużona poza 120 numer, jego "Warlock" będzie bardzo oczekiwany. Także warstwa graficzna jest bardzo dobra w wykonaniu scenarzysty. Choćby Iron Man jest zupełnie inny niż to co nam prezentował Gene Colman 2 tomy temu. Widać jego oczy a maska de facto staje się twarzą wyrażającą ciągłe emocje. Reszta ilustracji jest równie dobrze dopracowana i przemyślana. Gorszy jest tylko ostatni zeszyt ale to już wina raczej innych kolorów i tuszowania, niż zeszytów głównej serii.
Robert Lipski wykonał dobrą pracę w tłumaczeniu tekstu. Niestety wydawnictwo Hachette znowu firmuje błędy drukarskie. Rysunek grzbietowy ciągle jest przesunięty ku przodowi a na tylnej okładce pomylono się w liczbie przedrukowanych zeszytów Kapitana Marvela - jest 25-29 zamiast 25-30. Zaś komiks Marvel Feature zmieniony został na Fanfare na tyle okładki oraz pod wstępem Marco M.Lupoi. Trzecia wada jest już winą europejskiego Hachette, które ustaliło kolejność tomów. Bo kolejny już raz mamy spoilery z wojny Kree i Skrulli, która to zostanie nam zaprezentowana dopiero w tomie 107. A to dopiero za 13 miesięcy. Na szczęście mamy bardzo treściwe dodatki opowiadające nam i o głównym bohaterze i o jego autorze.
"Życie i Śmierć..." to bardzo ważna i wartościowa opowieść. Warto się z nią zapoznać. Dobrą wiadomością jest też to, że już pod koniec grudnia dostaniemy jej drugą część.
Ze względu na czasy powstania komiksu, nieuniknione są pewne nierozsądne i komiczne dziś rozwiązania. Np. Bracia Krwi okazują się jeszcze kosmicznymi wampirami a potem Thanos to ich dematerializuje, zamiast zrobić to z bohaterami z którymi walczyli - dlaczego? Villani ciągle wygłaszają słynne "monologi" (obśmiane choćby w "Iniemamocnych"). Pokazano też genialny sposób na pokonanie wszystkich Avengers. Wystarczy zakraść się do ich posiadłości, zaczaić w ciemnym kącie i walić ich po kolei od tyłu w głowę - działa niezawodnie.
Poza tym dzieło Starlina jest naprawdę dobre. Nie jest pokazana tylko prymitywna nawalanka między postaciami. Kapitan Marvel przechodzi przemianę wewnętrzną i to z własnego jesteśstwa wyciąga nową motywację, moc do dalszej walki i przeciwstawiania się złu. Poza tym wydarzenia z tej historii, będą miały implikacje w przyszłości, które także Starlin będzie rozwijał. Jeśli WKKM PL zostanie przedłużona poza 120 numer, jego "Warlock" będzie bardzo oczekiwany. Także warstwa graficzna jest bardzo dobra w wykonaniu scenarzysty. Choćby Iron Man jest zupełnie inny niż to co nam prezentował Gene Colman 2 tomy temu. Widać jego oczy a maska de facto staje się twarzą wyrażającą ciągłe emocje. Reszta ilustracji jest równie dobrze dopracowana i przemyślana. Gorszy jest tylko ostatni zeszyt ale to już wina raczej innych kolorów i tuszowania, niż zeszytów głównej serii.
Robert Lipski wykonał dobrą pracę w tłumaczeniu tekstu. Niestety wydawnictwo Hachette znowu firmuje błędy drukarskie. Rysunek grzbietowy ciągle jest przesunięty ku przodowi a na tylnej okładce pomylono się w liczbie przedrukowanych zeszytów Kapitana Marvela - jest 25-29 zamiast 25-30. Zaś komiks Marvel Feature zmieniony został na Fanfare na tyle okładki oraz pod wstępem Marco M.Lupoi. Trzecia wada jest już winą europejskiego Hachette, które ustaliło kolejność tomów. Bo kolejny już raz mamy spoilery z wojny Kree i Skrulli, która to zostanie nam zaprezentowana dopiero w tomie 107. A to dopiero za 13 miesięcy. Na szczęście mamy bardzo treściwe dodatki opowiadające nam i o głównym bohaterze i o jego autorze.
"Życie i Śmierć..." to bardzo ważna i wartościowa opowieść. Warto się z nią zapoznać. Dobrą wiadomością jest też to, że już pod koniec grudnia dostaniemy jej drugą część.
sorry że tak off topic zamierzasz jakoś podsumować pierwsze odcinki Flarrow ??:)
OdpowiedzUsuńSymulator 8azyliszka nie posiada obecnie w swoim oprogramowaniu informacji, instrukcji i poleceń umożliwiających wykonanie wyżej wspomnianej czynności.
UsuńSłabo brzmi ta arogancja...
Usuńznaczy mam poczekać aż się symulacja zaktualizuje xDD
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń