Od początku roku zbieram się do podsumowania pierwszej serii WKKM. Za niecałe 3 tygodnie wyjdzie wreszcie 60 numer, wiec czas ku temu najwyższy. Tym bardziej, że 3 dni temu Aleja Komiksu zamieściła wywiad z Tomaszem Kołodziejczakiem, który trochę mnie poruszył.
Najpierw pochwały. Pisałem już, że zapowiedzi 40 nowych tytułów Egmontu robią wrażenie. I to duże dla fana komiksów. Ale teraz jak zobaczyłem okładki i zajawki na ulotkach, to jeszcze bardziej zapragnąłem mieć je wszystkie. Najbardziej chyba "Red Son", nawet przy zbliżającej się zbójeckiej cenie. Pozostałe też są dobre - Ziemia Jeden, Kryzys Tożsamości, Trójca, Wieczne Zło, 3 nowe tomy o Supermanie, JLA, kolejne Batmany i Wonder Woman, pierwszy w Polsce Shazam. WOW! Zwłaszcza tego ostatniego z chęcią bym wziął, bo w WKKDC od Eaglemoss Shazama nie będzie. Problem jest z resztą tytułów. Grrrr! Źle, że nie ma pełnej listy tytułów, takiej jak choćby podało czeskie Hachette. Poza Shazamem nie wiadomo co kupić od razu, a co przeczekiwać. Dobra wiadomość, to to, że pierwszych 9 tytułów Eaglemoss w DC Deluxe nie ma.
Wróćmy do wywiadu. Rozbawiła mnie już pierwsza odpowiedź pana Kołodziejczaka.
Aleja Komiksu: Co się zmieniło, że po latach wstrzemięźliwości Egmont chce w 2015 roku wydać ponad 40 komiksów z DC?
Tomasz Kołodziejczak: Nie powiedziałbym, że przez ostatnie lata byliśmy wstrzemięźliwi. W 2013 wydaliśmy kilkanaście komiksów DC, w 2014 – już ponad dwadzieścia. Pojawiło się też kilka tytułów od naszej konkurencji. Oczywiście, reagujemy na zmiany rynkowe – bez wątpienia w Polsce pojawili się nowi czytelnicy, zainteresowani komiksem superbohaterskim.
Taaa. Fajnie mówić o 2013 roku, gdzie Egmont zaczął żwawiej reagować na wejście Hachette. Refleks słonia się kłania, ale rzeczywiście, wydali. Tylko mój główny zarzut do Egmontu jest to, że NIC nie robili w latach 2007-2011. Jeden tytuł rocznie i tyle. W głowie się nie mieści. Paradoksalnie gdy konkurencja była, to Egmont w ciągu 2 lat potrafił wypuścić i 2 tomy Batman Hush i Marvel 1602 i Ultimates i Daredevila. Powiecie, że rynek komiksowy po 2006 się załamał. No dobra, ale to trwało 6 lat. W międzyczasie dalej publikowane były Kaczory Donaldy, Giganty, zeszytowe Star Warsy, magazyny dla dzieci o Spider-Manie i Batmanie. Ba , w 2008 były nawet tytuły o Spider-Manie dla 11-latków. Ale nic poważniejszego.
Tomasz Kołodziejczak: Nie powiedziałbym, że przez ostatnie lata byliśmy wstrzemięźliwi. W 2013 wydaliśmy kilkanaście komiksów DC, w 2014 – już ponad dwadzieścia. Pojawiło się też kilka tytułów od naszej konkurencji. Oczywiście, reagujemy na zmiany rynkowe – bez wątpienia w Polsce pojawili się nowi czytelnicy, zainteresowani komiksem superbohaterskim.
Taaa. Fajnie mówić o 2013 roku, gdzie Egmont zaczął żwawiej reagować na wejście Hachette. Refleks słonia się kłania, ale rzeczywiście, wydali. Tylko mój główny zarzut do Egmontu jest to, że NIC nie robili w latach 2007-2011. Jeden tytuł rocznie i tyle. W głowie się nie mieści. Paradoksalnie gdy konkurencja była, to Egmont w ciągu 2 lat potrafił wypuścić i 2 tomy Batman Hush i Marvel 1602 i Ultimates i Daredevila. Powiecie, że rynek komiksowy po 2006 się załamał. No dobra, ale to trwało 6 lat. W międzyczasie dalej publikowane były Kaczory Donaldy, Giganty, zeszytowe Star Warsy, magazyny dla dzieci o Spider-Manie i Batmanie. Ba , w 2008 były nawet tytuły o Spider-Manie dla 11-latków. Ale nic poważniejszego.
To, moim zdaniem, wypadkowa kilku zjawisk: popularności nowych, dobrych
filmów kinowych i seriali, akcji Hachette z WKKM, promocji postaci DC
poprzez gry komputerowe czy producentów odzieży, aktywności samego DC
(Nowe DC) i naszych, Egmontu, działań marketingowych. Mamy nową grupę
czytelników – dorosłych, dawnych fanów TM-Semic, którzy wracają do
kupowania komiksów i mają na nie budżet. Oferujemy im najnowsze hity DC,
ale też dawno nieobecną na rynku klasykę, np. Strażników.
Czy inni też widzą sprzeczność w powyższym zdaniu? Nowi czytelnicy to mogą być ci co siedzą albo wychodzą z gimnazjum i nigdy nie trzymali w ręku wydanego na gazetowym papierze Spider-Mana lub Punishera. :) Jak może nagle pojawić się nowa grupa czytelników, która jednak wychowała się na TM-Semic? Jako że jestem z tego pokolenia, wiem to po sobie. Nie kupowaliśmy komiksów Marvel/DC, bo nie były dostępne. A nikt ich nie wydawał, bo wychodzono z założenia, że nikt ich nie kupi. Błędne koło i błędny tok myślenia kierownictwa Egmontu.
Wspólnie z wydawnictwem DC uznaliśmy, że to doskonały moment na
zrobienie mocnego ruchu, podpisanie specjalnej umowy, która daje nam
status specjalnego partnera i zwiększenie oferty.
Taaa - po dwóch latach gdy Hachette rocznie wydawało 25 tytułów a Egmont połowę tego, wreszcie poszli po rozum do głowy i postanowili uderzyć z rozmachem. Doskonałym momentem są 2 lata od faktu podczas którego Hachette Polska co 2 tygodnie sprzedaje kolejny album komiksowy. I chyba na tym przyzwoicie zarabia, bo inaczej nie miałaby naśladowcy w postaci Egmontu. Powtarzam - refleks lodowca. A Mucha nie wytrzymała konkurencji i musiała zwinąć swoją ofertę tytułów Marvela. I szkoda, że nie powiedział czy to jest umowa na wyłączność. Czy blokuje możliwość publikacji polskiej edycji Kolekcji Eaglemoss? Czy tytuły się pokrywają? Póki nie ma stanowczych oświadczeń, ja jestem dobrej myśli i obstawiam charakter umowy podbny jak w przypadku WKKM. Gdzie mimo pierwszych wydań Muchy, nie wstrzymało to ponownego ukazania się Upadku Avengers, czy Tajnej Wojny.
Skoro superbohaterowie z DC dobrze się sprzedają, to dlaczego ciągle nie macie Marvela w swojej ofercie?
No właśnie, dlaczego?
No właśnie, dlaczego?
No właśnie dlaczego? Dlaczego dotychczasowy największy polski wydawca komiksowy tak boi się odrobiny zdrowej konkurencji? W sumie każdy monopolista, gdy rynek zostaje uwolniony z oburzeniem reaguje, że ktoś inny potrafi robić to co oni, tylko lepiej, szybciej i taniej. Niedopuszczalne, prawda? :)
Ostatnie 2-3 lata to intensyfikacja wydawnicza na rynku komiksowym w
Polsce. Więcej ludzi zaczęło czytać komiksy czy raczej stali czytelnicy
sięgnęli głębiej do kieszeni?
Starsi sięgnęli, a ułatwiła im to polityka cenowa wielu księgarń – czyli mówiąc wprost wojna rabatowa. Nowość z ceną okładkową 50 zł można kupić i za 35 zł, jak się dobrze poszuka. Ale są też nowi odbiorcy, to pewne.
Starsi sięgnęli, a ułatwiła im to polityka cenowa wielu księgarń – czyli mówiąc wprost wojna rabatowa. Nowość z ceną okładkową 50 zł można kupić i za 35 zł, jak się dobrze poszuka. Ale są też nowi odbiorcy, to pewne.
Właśnie - te domagania się upustów od księgarni internetowych. Przez co Egmont "musi" drukować na okładce cenę 75 zł, żeby dać upusty i dalej na tym zarobić. Wtedy księgarnie chwalą się 30% "rabatem" i ceną z przesyłką na poziomie 57 zł. A na półkach Empiku zalegają egzemplarze z okładkowym 75. Dla mnie to jest chore. Przecież Egmont to normalne wydawnictwo, wypuszczające dziesiątki tytułów bezpośrednio do zwykłych kiosków. Czemu nie może tak zrobić z albumami komiksowymi, bez pompowania cen? Czemu to nie może być w zwykłej ofercie jak np. "Gigant Poleca" lub ich Star Wars?
Można mówić o boomie na komiks?
Ostatnie dwa lata – tak. Ale działam na tym rynku od niemal 17 lat. Kilka takich boomów i następujących po nich załamań już przeżyłem. Więc się nie ekscytuję, tylko staram się robić to, co powinienem w tych okolicznościach. Wydawać dużo dobrych komiksów.
Ostatnie dwa lata – tak. Ale działam na tym rynku od niemal 17 lat. Kilka takich boomów i następujących po nich załamań już przeżyłem. Więc się nie ekscytuję, tylko staram się robić to, co powinienem w tych okolicznościach. Wydawać dużo dobrych komiksów.
Jak już napisałem - po 6 latach nic nie robienia. Z takimi możliwościami. A potem i tak żądanie minimum 40% większej ceny. To jest porażka. Dlatego nie lubię Egmontu.
Za to wielbię Wielką Kolekcję Marvela od Hachette. Zrobili najprostszą rzecz jaką było można, jaką ekonomia zna od setek lat, a na jaką Egmont i Mucha wpaść nie mogli. Po prostu zaczęli konkurować ceną. Co w przypadku internetowa dystrybucja porażała nas 80-100 zł za album nie było wcale trudne. Jasne można mówić, że Hachette Polska to tylko oddział wielkiego europejskiego koncernu. Ale zaraz! Przecież Egmont Polska tak samo. :) Oba wydawnictwa przenosiły na nasz grunt rozwiązania które sprawdziły się w rodzimych krajach ich central. Egmont zrobił tak z Kaczorem Donaldem, Hachette teraz z Kolekcją Marvela.
A przecież nie wszystko było przesądzone w tym wypadku. Wystarczyło by 4 numerowy trial poniósł porażkę, nie sprzedałby się w wymaganej ilości egzemplarzy i byśmy się mogli tylko oblizywać patrząc na czeską edycję zza naszej południowej granicy. :) Pamiętam ten upalny sierpień 2012, gdy bedąc na zakupach w galerii handlowej, zachodzę do Inmedio, a tam leży Spider-Man w twardej oprawie. I to za 15 zł!!! Z miejsca go kupilem. W domu się okazało, że to ta sama historia którą już mam w wydaniu Dobrego Komiksu. Jak gupi sprzedałem go na Allegro i to za okładkową cenę. A potem w grudniu nie odkupiłem. W ogóle mi do głowy nie przyszło, że mogłem sprzedać zeszytowe wydanie w miękkiej oprawie. :)
W ogóle na początku nie kupowałem dużo numerów. Ot X-Men Gifted, Upadek Avengers, Tajną Wojnę, Avengers Impas. Na pewno wiedziałem, że wezmę wszystkie Marvel Major Events, Avengers i inne tomy "grupowe". Ale reszta? Nie ciągnęło mnie wtedy do tych tomów stand-alone. Poza tym 80 zł miesięcznie za komiksy, wydawało mi się dużą sumą mimo profesjonalnego wyglądu albumów. Ciągle miałem w pamięci numery Dobrego Komiksu, które kosztowały 7 zł. Dopiero z czasem jak pogłębiłem temat, "odkryłem" strony Muchy i Egmontu i ich ceny zmieniłem podejście. No i tytuły kolejnych tomów stawały się coraz bardziej atrakcyjne - dalsze losy New X-Men w tomie Imperialni. Cudownie obrzydliwe i groteskowe Marvel Zombies czy Planeta Hulka, której miałem nie kupować, bo myślałem że animowana wersja mi wystarczy.
WKKM naprawdę odblokowała i ożywiła ponownie nasz rynek komiksowy. Cena jest wszystkim. Gdy się ją skalkuluje w ten sposób by zarabiać na obrocie i wielkości sprzedaży, a nie kosić 30% marżę na każdym egzemplarzu, których w sumie sprzeda się może 1000, to ma to ręce i nogi. Nagle grubaśny Egmont ze zdumieniem odkrył że w Polsce są ludzie i to całkiem sporo, którzy lubią komiksy i będą je kupować. Wystarczy dać im taką możliwość. Nie powiem - sukces i popularność MCU pewnie też trochę pomógł, choć szkoda, że dane tytuły o poszczególnych bohaterach nie były zsynchronizowane z premierami kinowymi. Teraz też "Narodziny Ultrona" dostaniemy raczej w wakacje, a nie w maju, gdy wyjdzie druga część Avengers. Trochę szkoda.
Czyli tak - Hachette najprostszą możliwą rzeczą odtworzyło rynek komiksów dla starszych czytelników i fanów. Egmont jak pokazano mu palcem, też się ruszył, czego owoce możemy zbierać wreszcie w tym roku. A przecież gdyby nie ta konkurencja do dziś byśmy musieli płacić haracz Musze, albo łaskawie dziękować za jedno DC rocznie. Dlatego ave Hachette i niech będą jej dzięki za to wszystko. Jak się chce to można. Wystarczy nie zwracać uwagi na układy i dać potencjalnym klientom produkt dostosowany dla ich potrzeb i możliwości. A nie traktować ludzi jak gupie owce i bezczelnie zdzierać z nich kasę. Przełamaliśmy Impas. :)
Oczywiście nie ma ideałów i WKKM ma swoje wady. Dla mnie główną były duble. W sumie wyszło tego 15 tomów - 25%. I to nie licząc powtórzeń po Musze, która z racji absurdalnych cen wypadła z konkurencji. To jest dużo. Zwłaszcza uwzględniając straszną posuchę na rynku. Nie dość, że w Polsce wydano tak mało komiksów, to jeszcze w zamkniętej, jedynie 60 numerowej Kolekcji, mamy aż tyle dubli. Niefajnie. Na szczęście dostaniemy kolejne 60 tomów i to samych polskich premier. Żyć nie umierać. :)
Inne wady są pomijalne. Błędy w druku niestety zdarzają się wszędzie. Takie CDA, wychodzi już 19 lat a prawie w co drugim numerze chochlik potrafi coś nabroić. Taki urok masowej, regularnej i szybkiej publikacji. A w drukarni pracują tylko ludzie. Słabą obsługę klienta przeboleję. Skoro i tak najprawdopodobniej będzie obowiązywać lista czeska, to nie muszę co dwa tygodnie wydzwaniać do nich i się upewniać. No i prenumerata. Jest kijowa, ja bym już dawno dał z nią sobie spokój, tym bardziej, że prezenty dawno przesłane, a cena za numer jest taka sama. W końcu trzeb było na czymś oszczędzić i akurat padło na dział "prenumeraty", która prawdopodobnie jest robiona z niesprzedanych egzemplarzy. Bo za duże cyrki się robią by mogło być inaczej. Chyba. :)
Dla mnie głupotą jest mówienie, że kupowanie komiksów to drogie hobby. To że Egmont i Mucha narzucają ludziom swoje ceny, nie oznacza że tak powinno być, co pokazuje Hachette. Gdyby komiksy były drogim hobby, nigdy nie wbiłyby się do świadomości mas i nie zawładnęły naszą wyobraźnią. Dlatego gorąco dziękuję Hachette za WKKM. Za ponowne rozpalenie ognia z czasów TM-Semic czy Dobrego Komiksu. Nikt nie wydawał dobrych pozycji, to nie mogłem ich kupować. A teraz mogę i jestem happy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz