Wrzesień przyszedł i wróciła moja ulubiona audycja radiowa "Za a nawet przeciw". A w niej o tym czy obciąć przywileje związkowców. Ja mówię oczywiście tak. To co się dzieje w państwowych molochach ze związkami zawodowymi, to jest paranoja i zwyrodnienie. Jeśli związki są tak potrzebne, to członkowie niech płacą szefowi ze składek. Ja bym szału dostał gdybym musiał płacić jakiemuś krzykaczowi pensję za nic nie robienie (dla mnie) i jeszcze podskakiwanie. Najgorsze, że idą na to pieniądze podatników (rekordziści z PKP czy KGHM dostają ponad 20 tyś miesięcznie) a potem jeszcze rosną nam ceny biletów PKP czy energii elektrycznej (10 letnie gwarancje zatrudnienia). Ja jestem za ukróceniem tego. Tym bardziej, że w sektorze prywatnym związków prawie nie ma. Dlaczego centrale Solidarności czy OPZZ nic nie robią by pomagać tamtym pracownikom?
Tylko sama PO też jest cwana, bezczelna i arogancka. To samo trzeba zrobić z dotacjami dla partii politycznych i Senatem - zlikwidować. Bo to jest ta sama sytuacja. Klika przyssała się do państwowego cycka i żąda kasy za samo swoje istnienie. Choć niewiele dobrego dla ludzi robi.
Dalej też złości mnie mój ulubieniec z ZNP - przewodniczący Broniarz. Dlaczego nie należy likwidować gimnazjów? Bo biedni nauczyciele stracą pracę. Kolejny raz pokazuje, że wg ZNP szkoła jest dla nauczycieli a nie dla uczniów. A przecież jeśli mamy ok 4.6 mln uczniów, to przy 666 tyś nauczycieli wychodzi średnia nie do utrzymania - ok 7 dzieci na pedagoga. Trzeba zwalniać i to ostro, a nie ledwo 7 tyś w tym roku. Zostawić tylko tych którzy mają minimum 3 dzieci
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz