Już dziś premiera kolejnego tomu "Kaczogrodu" Carla Barksa, z jego komiksami z lat 1949-1950. Jako, że jeszcze ze 3 tygodnie potrwa zanim go będę miał w swoich rękach, to zerknę do premierowych krótszych komiksów z tego tomu. Opublikowano je w Kaczorach Donaldach z lat 90-tych. Akurat wszystkie mam i mogę porównać które tłumaczenie lepsze.
W "Listach Miłosnych" Barks jak zawsze trafia w sedno. Od 70 lat nic się nie zmieniło. Jak cię kobieta rzuci, to rzuca też twoje prezenty dane z dobroci serca. Jak można gardzić broszką z plastikowego złota? Ja nie wiem. Niestety Daisy w swojej zapalczywości rzuca w Donalda także paczką listów ktore Donald zamierza spalić, bo to straszne grafomaństwo. Niestety trafiają do Gogusia. I cała intryga kręci się wokół odzyskania tej kompromitującej korespondencji. Najlepsze fragmenty to sceny szturmowania domu Gogusia przez Donalda i końcóweczka.
W "Żabich Udkach" Donald ma dość jedzenia tylko hot dogów i postanawia znaleźć coś wykwintniejszego. Humor uderza w nas od razu, gdyż jadłodajnia z parówkami w bułce nazywa się Mac Donnell. Przypominam, że w "Księciu z Nowego Jorku" był Mac Dowell. :) Sceny polowań na żaby są świetne a i zakończenie nieoczywiste.
"Były sobie Misie Trzy" to powiastka o tym co się dzieje gdy w lesie Donald i siostrzeńcy próbują się bawić w Złotowłosą i trzy niedźwiedzie. Akurat humor jest tu słabszy, choć należy odnotować udział Gogusia. To były jeszcze czasy, kiedy nie miał swojego legendarnego szczęścia, tylko był niemiłym gburem i nierobem. Tutaj więc widzimy go w nietypowej roli Strażnika Leśnego. Poza tym Egmont nieco za bardzo przyciemnił wtedy paletę barw. Poszło za bardzo w bordo i brąz. Ciekawe czy nowe wydanie będzie lepsze.
"Czterdziestoletni sen". Gdy Donald robi na złość siostrzeńcom i nie liczy się z ich zdaniem, oni oczywiście postanawiają się odgryźć. Tytuł zdradza koncept żartu na jaki nabierają swojego wujka. Ale na uwagę zasługuje tylko przyśpiewka siostrzeńców o zimie i sceny ganiania z rózgą - bo ganianie z rózgą małych kaczorków zawsze jest śmieszne.
"Poszukiwacze podziemnego źródła" to jedyny komiks, któremu na siłę Jacek Drewnowski nie zmienił polskiego tytułu. Tym razem sytuacja się odwraca. To siostrzeńcy są zafiksowani na swojej różdżce do poszukiwania wody a Donald stara się zabawić ich kosztem. Jesteśmy świadkiem wielu zabawnych scen podczas prób odkryć nowych źródeł. Jednak znów komiks mnie nie za bardzo ujął. No może poza próbą założenia stoiska do sprzedaży wody mineralnej. Kiedyś pogrubienia w dymkach podkreślające żart, były naprawdę zabawne.
Co do reszty dłuższych komiksów z tego tomu - wypowiem się, jak niedługo go kupię. Nie rozumiem czemu Egmont Polska nie może wykorzystać starych tłumaczeń? Chyba że stracił do nich prawa przez te 20 lat. Ja rozumiem, że Jacek Drewnowski musi coś tam, coś tam zmieniać, żeby to nie był całkowity plagiat. Ale zmienianie wszystkiego co się da, często na siłę, po prostu często zabija humor zawarty w starych dymkach. Choćby wierszowana w dużej części "Kacza Poczta" została tak obdarta z dowcipów, że przykro się robi. I tego stanu nie rozumiem.
Miałem w dzieciństwie 2 numery z historyjkami o listach i żabich udkach. Nic już dziś z nich nie pamiętam jedynie motyw jak Donald w pierwszym przebrał się w zębatego akwizytora i poszedł do gogusia odebrać te listy.
OdpowiedzUsuńNo dokładnie to jest ten komiks. Jako mól książkowy, chciał grzebać w biblioteczce Gogusia. :)
Usuń