wtorek, 4 września 2018

Transformers tom 1 Walka o Władzę

Skończyły się wakacje, ale na osłodę Hachette rzuciło do wybranych kiosków Ruchu kolejną kolekcję komiksową. Osobiście marzę ciągle o polskiej edycji Dreddda. Po majowej konferencji Egmontu byłem przekonany, że będzie raczej Iznogud. Ale polski oddział Hachette jednak postanowił wejść w Transformers. Dla mnie trochę to dziwne, bo piąta część serii filmowej była w zeszłym roku. Ale skoro premiera Bumblebee wychodzi 11 stycznia 2019, to może być strzał w dziesiątkę. Zresztą - wszystkie ich kolekcje ciągle wychodzą, więc dział strategii marketingowej musi być o wiele lepszy niż ich obsługa klienta.


Pierwsze co się rzuca w oczy to naprawdę, naprawdę solidne wykonanie. O wiele lepsze niż kolekcji marvelowskich czy nawet Conana. Zrezygnowano wreszcie z ramek na rzecz skośnego paska, którego kolor będzie się zmieniał, a jednocześnie miał wycieniowane grafiki z zawartości danych numerów. Z tyłu mamy eleganckie białe tło z opisem numeru, emblematami Autobotów i Decepticonów i znaczkiem Hasbro. W środku są dokładne opisy i geneza powstania komiksów zarówno po stronie amerykańskiej, jak i brytyjskiej. Szkice z wyciętymi i zmienionymi scenami i ich omówieniami. Pełna galeria okładek. Moim zdaniem jest to najlepiej opracowana Kolekcja z dotychczasowych, pewnie dlatego, że jest tu też zawartość Marvel UK, więc Brytyjczycy dopieszczają rodzime komiksy. Tym bardziej chciałbym położyć swoje ręce na Kolekcji Dredda.


Sama historia to opowieść o tym jak dwie grupy myślących maszyn pogrążonych w wojnie, lądują na Ziemi, wskutek uszkodzeń ich statku kosmicznego i zapadają w sen trwający 4 miliony lat. Potem budzą się w 1983 roku i mamy pokrętne wyjaśnienie dlaczego dobre Autoboty zmieniają się tylko w zwykłe pojazdy (bo są dobre), a złe Decepticony w maszyny wojenne (bo są złe). Potem przez 4 zeszyty mamy opowieść o tym jak walczą ze sobą aż do "ostatecznej" bitwy, w międzyczasie poznając naszą planetę i zamieszkujących nią ludzi. I tak - pojawia się gościnnie Spider-Man w jednym zeszycie, oraz mamy wspomnianą SHIELD.


Bo na początku Jim Shooter planował te komiksy jako miniserię, więc scenarzyści wepchnęli Transformersy do świata superherosów. Dopiero potem, gdy zdecydowano o kontynuacji ich przygód, zmieniono zakończenie i zdecydowano się ich przenieść na alternatywną wersję Ziemi, a nie podstawową 616. W międzyczasie zaś seria była w pewnym zawieszeniu w USA, więc Marvel UK postanowił wydać parę historii dziejących się obok głównych wydarzeń. I te właśnie zeszyty uzupełniają pierwszy tom Kolekcji, pompując jego objętość aż do 230 stron.


Strona graficzna to kreska typowa dla lat 80-tych. Lekko kanciaste, ale dość szczegółowe modele postaci, oraz dalej miejscami pustawe tła. Nie każdemu się spodobają, ale ja rozumiem kontekst historyczny i znajduję przyjemność w patrzeniu na te plansze. Gorzej prezentuje się część brytyjska. Oryginalnie były to plansze czarno-białe, pomalowane teraz na potrzeby Kolekcji. Ale chyba użyto słabych matryc bo wszystko jest mocno rozmazane, co wyraźnie kontrastuje z ostrością części amerykańskiej. No to jest problem, tym bardziej, ze same rysunki też niezbyt zachwycają. Są dość proste i modele robotów różnią się od tych zza oceanu. Mam nadzieję, że jakość rysunków się poprawi w kolejnych tomach, bo na razie nie powalają na tym dobrej jakości papierze.


Kolekcja jest zdecydowanie skierowana do fanów. W moich oczach nie spodoba się każdemu, więc lojalnie uprzedzam, by potem nie było osób rozczarowanych tym co zastaną w środku komiksu. Nie każdy darzy sentymentem i miłością akurat to universum, tak mocno zmienione przez Michela Bay'a w swoich filmach.

Ocena: 6+


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz