Na Monaco zawsze można liczyć. Dlatego GP F1 w tym księstwie jest moim ulubionym. No gdzie indziej jeden bolid rozkracza się na starcie, drugi pali się na 2 okrążeniu, Massa rozwala się na prostej startowej, Maldonado dostaje od J.Bianci'ego z Marussi , rozwala barierę w puch i wstrzymuje wyścig a Grosjean wylatuje w kosmos na plecach Ricardo? :P Dla mnie to jest kwintesencja tego sportu - agresywna, szybka jazda i coś się dzieje. Kraksy, stłuczki, grożenie sobie pięściami. Dziś cwaniakiem wyścigu okazał się wyjątkowo nie Hamilton :) a godnie :) zastępujący go w Maclarenie Perez. Rozrabiał przez cały wyścig, aż w końcu się doigrał i nie dojechał do mety. Żal, że zabrał ze sobą solidnie jadącego Raikkonena. Mam nadzieję, że razem z Buttonem Fin zaczaił się po wyścigu na Meksykanina i spuścili mu porządne manto, bo zasłużył dziś sobie na nie solidnie. :) "Nielegalne" dodatkowe testy bardzo przysłużyły się Mercedesom. Tym razem nie dały się wyprzedzić i dojechały w czubie. Niestety przez safety cary i wznowienie, Red Bullom udało się wepchnąć pomiędzy i zająć dolne stopnie podium. Czyli przebrzydły Vettel zajął 2 miejsce i nieźle odskoczył od Raikkonena i Alonso - który to zawiódł kompletnie. Dlatego Perez odbierający punkty Kimiemu, jest podwójnie winny. Hamilton zadziwiająco nie rozbił siebie i Webbera przy próbie wyprzedzania :). Te sesje terapeutyczne naprawdę robią różnicę :P :D.
Ogólnie świetny wyścig, zabrakło tylko deszczu :). Mam nadzieję, że w Kanadzie natura to nadrobi :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz