środa, 23 maja 2018

Warszawskie Targi Książki 2018 Dzień Czwarty i ostatni (20.05.)

Zaczęło się jak zwykle, czyli zaraz po przekroczeniu wejścia poleciałem do kąta antykwarystów. Jako że jest możliwość wyjścia Kolekcji Hachette o Iznogudzie w sierpniu, kupiłem jeden stary album by zobaczyć z czym to się je. A przy okazji Piekara "Dotyk Zła",bo i tak zaraz w Kolekcji kioskowej będą jego książki ale tego tomu nie będzie. Siódmy tom Star Carriera o którym nawet nie wiedziałem, że w końcu wyszedł po polsku. "Królikarnia", czyli wreszcie może przeczytam tą powieść o tym jak Polska dzieli i rządzi. "Dynastia Miziołków" z sentymentu, bo pamiętam jaka to megaśmieszna opowieść była. I "Przenajświętszą Rzeczypospolitą" jako suplement i do panelu o alternatywnej historii i w ogóle do tego wszystkiego co się ostatnio dzieje. Ziemkiewicz to wiadomo jaki jest, ale ta jego książka mi się spodobała.

Po wrzuceniu kolejnych złotówek w otchłań mojego nałogu, poszedłem szukać strefy kryminału, by posłuchać panel z udziałem Tomasza Sekielskiego. I znowu - był grubszy niż go pamiętam z TVNu. :) Ale świetnie się go słuchało. Do tej pory nie przeczytałem żadnej z jego książek, jakie napisał po odejściu z TVNu. Ale po tym spotkaniu - chcę jak najbardziej. Przykre jest to, że Sekielski będzie odchodził z dziennikarstwa, bo chce być jak Remigiusz Mróz (ten żart rozwalił mnie i resztę sali). Ale rozumiem jego argumentację, o tym, że dziennikarze wciąż ujawniają afery, a nic się nie zmienia. A jest wręcz coraz gorzej. Kurczę - musimy ciągle obserwować i ponosić konsekwencje a to tego, że mamy partyjną ordynację wyborczą, albo prokuratura jest zupełnie do niczego, bo każdy następny minister upolitycznia ją jeszcze bardziej. Ale czekam na ten dokument o pedofilii w polskim kościele, od pana Tomasza. To może być przełomowy materiał. Drugiego gościa nie znałem i nie zapadł mi w pamięć. Prowadzący zachapał dla siebie trochę czasu, więc następny panel autorek się nieco opóźnił.



Znowu słuchałem panelu, którego uczestniczek w ogóle nie znam i nie czytałem. Ale jako miłośnik Chmielewskiej interesuje mnie ten temat. Gdy dowiedziałem się, że Magdalena Kuydowicz podrabia styl Chmielewskiej, to od razu się zainteresowałem się jej książkami. Jak zresztą książkami wszystkich pań, bo przyjemnie się ich słuchało i chciałoby się je poznać. Interesująco mówiły o swojej twórczości i o tym jak humor pełni rolę bezpiecznika w pisaniu o makabrze. Tylko czasu nie ma. Dobrze było znowu też posłuchać Anety Jadowskiej, która wczoraj narzekała na świat patriarchatu. Moim zdaniem gafę popełniła prowadząca, która zadała pytanie, jak tak łagodne kobiety, mogą pisać o tak drastycznych sprawach jak morderstwa. No sorry ale wg mnie takie coś to seksizm. Płeć autora nie powinna mieć tak dużego znaczenia. Wszyscy jesteśmy ludźmi i każdy może pisać o zbrodni jeśli chce. Dziwne, że żadna z pań nie zareagowała, poza żartem, że kobiet w więzieniach jest mniej, bo rzadziej dają się złapać. Nie czytałem też książek Olgi Rudnickiej, ale jej głos i wypowiedzi wydały mi się bardzo charakterystyczne. Też wypadałoby sprawdzić jej twórczość.






Następne w planie było spotkanie o serialach historycznych. Prowadziła je jakaś blogerka Katarzyna Czajka wraz z autorką Anną Brzezińską. Było to trochę rozczarowujące, bo głównie się pastwiono nad Korną Królów, czyli teletasiemcem którego nie oglądam. Jedno słowo o "Czarnych Chmurach", parę o starszych filmach i serialach polskich i zagranicznych. Większość to tylko kostiumowe romansidła, bo jak zwykle nie ma kasy na sceny batalistyczne. Spotkanie dość rozczarowujące i powinien być jego tytuł zmieniony na "Hejt o KK".





Kolejny temat był niezły, bo tłumacz Piotr Cholewa prezentował wiadomości o Świecie Dysku. Znaczy trochę szkoda, że więcej pokazywał filmy zrobione o Świecie Dysku, które w większości już znałem. I zdjęcia z brytyjskich konwentów w których uczestniczył. Ale przynajmniej dowiedziałem się że najtrudniej się tłumaczyło mu "Muzykę Duszy", bo były piosenki. Oraz że po "Poradniku Pani Bradshaw" ma teraz wyjść Atlas Świata Dysku. No i to już jest kolejna pozycja którą bardzo chcę. Wiem też że p.Piotr nie tłumaczył Gier ze Świata dysku, które wyszły po polsku, oraz że po śmierci Pratchetta mogą być one zdejmowane z rynku.



Potem zrobiłem sobie przerwę by ostatni raz przejść się jeszcze po koronie stadionu i obejrzeć wszystkie stanowiska. Porozmawiałem sobie chwilę z pracownikiem Foliobooks.pl, bo oni sprowadzają Tascheny z Marvela i DC po angielsku. Spytałem ich dlaczego ciągle nie ma polskiej wersji tych publikacji o komiksach. No to ten pan mi powiedział, że Taschen chciałby za cały nakład pieniądze z góry. No to się uśmiałem w duchu, bo już widzę jak ci nasi Janusze wydawania przyzwyczajeni do zerowego ryzyka, brania de facto książek tylko w komis i płacenia ratami przez lata jak coś się sprzeda, by poszli na normalną zachodnią biznesową zasadę - KUPUJESZ coś, to zapłać od razu z góry. Całkowicie Taschena rozumiem, bo przecież przy takich warunkach, to sam by sobie mógł tak wydawać i nie potrzebuje do tego pijawkowych polskich pośredników. Zacząłem się też zastanawiać, czy znalazłoby się w naszym kraju 2 tysie klientów zdolnych zapłacić ze 200 zł za te ich cegły. No sam bym pewnie się skusił na Bronze Age (1970-1984) i jeszcze nowsze pozycje. Rozumiem też to ryzyko, ale kurcze od tego powinny być wydawnictwa. Biznes to ryzyko, nie ma gwarantowanego sukcesu. No gdybym ja miał taki kapitał to bym spróbował. Zwłaszcza, że Taschen ma też miniwydania o poszczególnych bohaterach, które chodzą po 32 zł a na targach po 25 zł. No w takich cenach polskie wersje to by poszły jak woda w normalnym 2-3 tysięcznym nakładzie. Gdy wróciłem na komiksowe półki, to pani sprzedająca mi powiedziała, że przez 4 dni Batman im zszedł a została FF i WW. No są możliwości - tylko kupić licencje, wydrukować i sprzedawać.


Okazało się, że wydawnictwo Arkady też by chciało zarobić na superherosach i wydaje co może. :) Wyszedłem też na zewnątrz popatrzeć czy są jakieś megaprzeceny. Niestety w żółtym namiocie nie chcieli sprzedawać Historycznych Bitew po 5 zł jak rok temu, więc byłem niepocieszony. Wróciłem na drugie spotkanie z JediAdamem by porozmawiać o nadchodzących serialach lata. Oprócz mnie był tylko jeden chłopak więc było bardzo kameralnie. Ponarzekaliśmy sobie na seriale marvelowe Netflixa, że po Daredevilu już strasznie przynudzają. Że Into the Badlands jest dobre, że szkoda, że Wayans gwiazdorzy w serialowej "Zabójczej Broni". Że Expanse powinien ktoś uratować itp.










Na koniec znowu poszedłem na konferencję pozostałych wydawców komiksów. Było bardziej kameralnie niż w zeszłym roku. Przedstawiciele mówili o swoich planach na ten rok i że więcej powiedzą we wrześniu w Łodzi. Tomasz Sidorkiewicz z Muchy niestety nie mógł powiedzieć czy w przyszłym roku wydadzą jeszcze jakieś mutanckie publikacje (zapytałem o Kompleks Mesjasza). Jeśli dobrze sprzeda się wznowienie Astonishing X-Men i X-Force (X-FORCE! :) ), to może się zlitują i to dadzą. Człowiek z Taurusa powiedział że sprzedażowo ogólnie obrót jest większy, ale wynika to z tego, że pozycji jest więcej. U nich superbohaterowie Egmontu na poszczególnych tytułach nieco stracili względem zeszłego roku. Alien i Terminator się Scremowi sprzedają.

Ogólnie dalej jest przekonanie, że rynek może się załamać tak jak w 2007 roku i że mogą być plajty. Choć właściciel i Kurca i Planety Komiksów podeszli do tego na spokojnie. Oni starają się trzymac liczbę publikacji w ryzach i nie szarżować. Wydają tyle ile mogą. Okazuje się, że nie tylko ja nie lubię TK, bo dość złośliwie panowie komentowali postawę Egmontu. :) Ech - szkoda, że zapomniałem zapytać czy naprawdę Mucha jest z E w bliskich i dobrych stosunkach, jak to wczoraj słyszałem. :) Zakończono narzekaniem na nowe miejsce, bo miało być tam po pierwsze otwarte wejście z tej strony - ale oczywiście nie zostało. Oraz oszklone okna od strony promenady też miałby być nie zastawione stoiskami, ale oczywiście je zastawiono. Dorzucając do tego brak jakichś tabliczek kierunkowych "Komiksowa Warszawa" stworzyło obawę, że mniej ludzi mogło tam trafić. Na szczęście mówiono że obroty zauważalnie mniejsze raczej nie były, choć to się pewnie okazało dopiero po całkowitym podliczeniu tych czterech dni. I jeszcze powiedziano, że stoisko Egmontu za bardzo się rozpycha i na tym spotkanie się skończyło.




Dla mnie były to kolejne udane Targi i z pewnością postaram się tam zawitać i w przyszłym roku. No i zdecydowanie muszę zahaczyć tym razem o Antykwariat Grochowski i jego bogatą ofertę.



1 komentarz:

  1. Lubię odwiedzać targi ze względu na ich niepowtarzalną atmosferę. Tłum nie przeszkadza tak jak zazwyczaj, bo ma się świadomość, że to ludzie o podobnych zainteresowaniach. A przy okazji jest do zobaczenia tyle różnych rzeczy! :)

    OdpowiedzUsuń