niedziela, 18 grudnia 2022

Parę słów o "Ród X. Potęgi X"

 Zamiast czytać FF t.2 to chciałem najpierw dokończyć "Ród X. Potęgi X". W połowie tomu jestem totalnie rozczarowany Hickmanem. Ja wiem, że pewnie zaraz to odwrócą, ale jak w jakimś debilnym, szaleńczym ataku ginie Archangel i Husk, a zaraz po nich Wolverine, Nightcravler i Cyclops 5 MINUT PO TYM JAK ICH WSKRZESILI W CONTINUITY to mi się scyzoryk w kieszeni otwiera.

Jak można być aż tak wtórnym? Przecież Hickman miał niby być tym zdolniachą, który ma nowe, dobre pomysły. Co prawda w jego Avengers też recyclował motyw Kamieni i Tajnych Wojen, ale jakoś to wszystko mogło się jednak podobać. Przynajmniej mi.

Spodobało mi się to, że różne organizacje łączą siły, żeby zapobiec dominacji mutantów i w swoim mniemaniu ochronić gatunek ludzki. Taki nowy Kabal, który miałby potencjał. Tyle że po chwili znowu mielimy motywy znane od dekad. Zagłada mutantów, wojna ludzkości z mutantami, Sentinele, Master Mold, zniewolenie ludzkości, bo mutanci się wywodzą od ludzi, Nimrod, podróże w czasie, odwrócenie katastrofy bla bla bla. Ile razy już to widzieliśmy? Ile razy jeszcze będą do tego wracać??

Reszta nowych pomysłów jest zaś po prostu durna. Przerabia się Moirę McTaggert na mutantkę mającą moc reinkarnacji. Po co? Czemu to musi być Moira, która już miała swoją uznaną historię? I nie tak działa reinkarnacja. Tak jak Edyta Górniak, idziemy cały czas do przodu przez lata. A nie że wracamy cały czas do tego samego roku swoich narodzin i robimy kolejne linie czasowe. Coś takiego byłoby zbyt potężne jak na moc jednego mutanta. I jeśli chciało się zastosować to loopowanie, to trzeba było to jakoś lepiej uzasadnić.

No i sojusz z Apocalypse'm ma jeszcze jakiś sens, bo już były takie zbliżenia. I Xavierowi, Magneto oraz Apocalypse chodzi w sumie o podobną rzeczy - mutanci rozkwitają i albo pokojowo koegzystują, albo rządzą światem. Ale dogadywanie się z Essexem to czyste szaleństwo. Wiadomo że to świr i że ich zdradzi. I mutanci wcale nie rozkwitną dzięki jego eksperymentom.

Nie podoba mi się też forma tej historii. Może w Avengers to działało. Ale jak tu mamy 5 stron komiks, potem 3 strony tekstowego objaśniania z Akt Krakoa'y i tak w kółko, to to się staje męczące i frustrujące. Ściany tekstowej ekspozycji zastosowane zamiast wplecenia tego w linię fabularną. Stare AoA robiło to lepiej.

No i niech się przestaną brandzlować tym ze na Genoshy zginęło 16.5 miliona mutantów. No zginęło i na co drążyć temat? :) Podczas II WŚ jedna nacja też dokonywała ludobojstwa na milionową skalę i co? Po kilku latach NOBODY CARES. 9 lat po wojnie wygrali Mundial, 10 lat po wojnie przyjęli ich do NATO a USA zamiast ich zniszczyć, jak to niby ciągle chcą zrobić z mutantami, to napompowali ich darmowymi dolarami. I tak obecnie ci co wywołali II WŚ znowu są super bogaci i dominują w Europie. A zbrodni nikt im nie pamięta bo to było "dawno temu". Jeszcze raz - czemu Magneto nie mści się na Niemcach, tylko ciągle albo na USA, albo na całej ludzkości? Przecież wiadomo kto zabił mu rodzinę. A w takiej Polsce to nawet miał nową pracę w hucie i nową żonę. :)

No i wkurza mnie to, że ciągle oskarża się Scarlet Witch o zabicie miliona mutantów. Ona ich nie zabiła, tylko wyłączyła LUDZIOM gen X. I osoby które straciły swoje moce posiadane dzięki temu genowi, żyły sobie dalej. Jako ludzie, którymi byli wcześniej, przed aktywacją genu. Jakie to morderstwo?? Czy po Avengers vs X-Men Hope zabiła miliony ludzi, żeby przekształcić ich w mutantów Mocą Phoenix? Nie - odwróciła sytuację i ponownie aktywowała gen x. Ale znowu - u ludzi. Mutanci, to po prostu ludzie z dodatkowym genem, a nie odrębny gatunek. Sentinele zwykle szybko dochodzą do tego samego wniosku i dlatego potem mordują wszystkich jak leci, jak jest to pokazane w prawie każdej dystopii Marvela.

I jeszcze wkurza mnie to, że Hickman zrolował liczbę mutantów na całym świecie. Ok - na Genoshy było 16.5 miliona, bo Magneto ich tam zgromadził. Ale że na reszcie planety został tylko milion? Przy 7 miliardowej populacji ludzi i ciągłym rodzeniu się nowych mutantów (wtedy) które rozwijał Morrison? Trochę mało. Zawsze myślałem, że w Dniu M Wanda załatwiła o wiele więcej ludzi z mocami niż tylko milion. Potem w Decymacji skala tragedii (dla posiadaczy genu X) wydawała się większa.

Rysunki oczywiście są bardzo ładne. Wszystko czytelne, szczegółowe, dobre kolorki. Szkoda, że X-Static nie jest robione w podobnym stylu.

Ale fabuła leży. W "Kompleksie Mesjasza" mieliśmy dwie linie czasowe i próbę rozwiązania problemu w teraźniejszości, przez zaglądanie do dystopii przyszłości. Tu już są trzy takie płaszczyzny i to zaczyna zjadać własny ogon. Bo to pierwszy Nimrod do zabicia? Trzeba znowu kombinować, jak koń pod górę, zamiast po prostu zabić Hanka Pyma i mieć spokój? :) 

No i jeszcze taki szczególik, jak Wolverine i Nightcravler zastanawiają się, jak to jest po śmierci. Przecież Kurt już był w niebie po swojej wcześniejszej śmierci i doskonale wie co się dzieje po śmierci. Przecież były plansze komiksowe o tym jak on sobie siedzi na niebiańskiej skarpie i kontempluje, a zaraz potem ściągają go z powrotem na Ziemię.

No i ten Xavier mówiący jak on by dał leki ludziom za darmo, ale Ludzkość jednak na nie nie zasłużyła. Jeju, jaki to bullshit. Hickman chce nam wmówić, że wcześniej Xavier był taki wielce szlachetny, ale przez ludzi w 5 minut stał się zimnym SOB. Bezedura. Już od dekad Marvel zohydzał nam Profesora X i pokazywał jakie on ma brudy za paznokciami. Jak dzięki swoim mocom manipulował ludźmi i mutantami wg swoich potrzeb. Jak olał najpierw matkę, a potem samego Legiona, swojego syna. Nawet na początku, w Srebrnej Erze całe bogactwo i posiadłość Xaviera nie wzięło się z jego geniuszu, tylko z użycia mocy czytania w myślach, by spekulować na giełdzie.

Cała ta Krakoa z cudownymi mocami jest z tyłka wyjęta i zupełnie niepotrzebna. Bo -po pierwsze - tak mądrzy mutanci jak Beast, Xavier, Forge dawno by mogli wynaleźć takie, lub podobne leki. Albo kurczę zarobić miliardy na opyleniu Pentagonowi broni i technologii Shi'Ar. Po drugie - Krakoa to tylko kolejna wariacja na temat Asteroidy M, Genoshy czy Utopii. Wtórność nad wtórnościami, bo ciągle to jakieś odizolowane miejsce. Ale na Ziemi, żeby było zadrzewiem konfliktu. Bo przy technologii teleportów, to nie można Państwa Mutantów zrobić na Marsie czy Wenus. O nie, nie - musi być na naszej planecie, żeby dalej się naparzać i nie rozwiązać na prawdę żadnego problemu.

Jeju, toż nawet państwo Wyspy AIM się mogło udać, ale Marvel nie chce dopuścić by Mutantom się udało. Bo pewnie jak zwykle skończy się to jakąś katastrofą. Podobnie jak za każdym razem gdy Attillan czy inny Asgard tez czasowo znajdowały się na Ziemi.

Czytam dalej, ale takie fabuły powodują się, że zaczynam się zastanawiać jak mogę wydawać tyle pieniędzy na takie badziewie. No i Decymacja i cały okres Mutantów po Dniu M powinien zostać wydany.