niedziela, 8 września 2019

Donaldy z Jarmarku


Dziś zacząłem nadrabiać te 10 numerów Kaczorów Donaldów które kupiłem na Jarmarku Dominikańskim. Ja mam prawie wszystkie numery do końca 2000 roku a potem przestałem je kupować, bo się strasznie drogie te pisemka zrobiły. Giganty wychodziły taniej i miały lepsze historyjki. Poza tym skończył się czas plakatów, kartonowych gier, naklejek itp. Czyli tego co lubiłem jako dodatki. A ile można mieć w szufladzie lepkich rączek? :)


Najstarszy numer jaki kupiłem to 8/2001 (redaktor prowadzący: Tomasz Kołodziejczak :) ). Z tego roku mam jeszcze sporo numerów (okres przejściowy :) ). Taki zwykły jest, choć na końcu mamy komiks "Gra Wyobraźni" autorstwa Vicara, który ma swój własny tom "Kaczogrodu" (mam go).


Siostrzeńcy i wagary to zawsze był zabawny temat. W KD 31/2001 jest bardzo zabawna o tym historyjka autorstwa Labana z dobrymi rysunkami Carriona. Jak zwykle rozwala mnie tłumaczenie Jacka Drewnowskiego. Cytaty z Gałczyńskiego ("A lato było piękne tego roku") idealnie pasują do niedawnej rocznicowej atmosfery. To samo jak walka ze szponami zbiurokratyzowanego systemu edukacji (aktualne wobec ostatniej reformy). Jest cytat z Mannamu/Kory (wojna na gesty, wojna na słowa). Mamy opis pasujący "Buszujacego w zbożu".Nawet swojski napis "Gimbus" na autobusie szkolnym mnie niebywale rozbawił.
Na końcu tego numeru jest też zdjęcie 16 letniego księcia Harry'ego który wtedy miał przez rok pracować i mieszkać w hotelu w Szwajcarii. Nikt wtedy nie przypuszczał, że znajdzie sobie żonę aktorkę z USA. :)


W KD 36/2001 jest fajny komiks Roty (mam z nim Kaczogród), o tym jak Donald ratuję Ziemię przed zalaniem przez kosmitów, pokazując im jaka wspaniała jest ludzka i kacza cywilizacja. :) Komiks z Mikim powtarza koncept filmu "Ostatni Gwiezdny Wojownik". :) Przypomniało mi to jedna kosmiczną historyjkę z Mikim i Goofy'm gdzie byli w kosmosie i Goofy wygrał kosmiczną bitwę bo nie używał logiki w dowodzeniu statkami.


W KD 38/2001 trafiłem na niezłego Rotę z wysyłką Donalda do czasów Dinozaurów.
KD 42/2008 rozpoczyna komiks Scarpy o kolejnej walce o dziesięciocentówce Sknerusa. Jak nie ma fatalnych, starych kolorów z MG i MAM to Scarpę da się czytać. Zabawny jest zamieniony w krowę Sknerus, który chce zarobić na własnym mleku. :) Poza tym nie wiedziałem, że wtedy w KD testowali czarne ramki wokół komiksów. Wygląda to trochę dziwnie.


KD 45/2009 znowu rozpoczyna Vicar z komiksem o Neolicie i Donaldzie prowadzącym prehistoryczną restaurację. Ciekawa koncepcja.
W KD 5/2010 trafiam na długi komiks Gottfredsona o Mikim i Robin Hoodzie. @radef na pewno był zachwycony, ale jak komiks może zachwycać jak nie zachwyca, skoro to tylko Miki. :)



KD 11/2012 to prześmieszny komiks Rosy o srebrnej tacy, dzięki której Magika chciała zdobyć dziesięciocentówkę. Potem robi się już nieciekawie. Dlaczego rok 2013 wita Lewandowski na okładce? Co ma wspólnego Lewy z Donaldem (poza krzywymi nogami :) )? Dobrze że przynajmniej pierwszy komiks jest spoko. Uwielbiam boje Sknerusa z burmistrzem czy urzędem skarbowym o podatki. :) Na końcu jest zaś komiks Roty. Stylistycznie przypominał mi "Znikającego Kaczora".

Rok 2017 to już w ogóle dramat. Komiksy zaczynają się dopiero na 9 stronie, a jakość papieru spada dramatyczne. Dziwne jest to, że Komiks z 94-95 roku wygląda lepiej niż współczesny. Jest komiks Van Horna ale taki sobie.




czwartek, 5 września 2019

Hawkman: Wieczny Lot. Koniec WKKDC


A wiec nadszedł ten dzień, kiedy nadszedł jeden wysoki wydawca w okularach i postanowił wreszcie pozbyć się konkurencji, która ośmieliła się wkroczyć do jego spustoszonej domeny. I nieważne było że i Hachette i Eaglemoss zagospodarowały sobie poletko, które Egmont zostawił odłogiem. Kiedy się zorientował, że ciężką i uczciwą pracą można zarobić na komiksach superhero, to po 2 latach zmuszony okolicznościami, wreszcie sam zabrał się do roboty. Ale bardzo mu się nie podobało, że musi się dzielić klientami z innymi wydawnictwami. Zaczął więc ich podgryzać. Najpierw wydawał komiksy podobne, potem zaczął wydawać dokładnie to samo, tyle że kilka miesięcy wcześniej. Na końcu Egmont i TK postanowił zacząć blokować tytuły z oryginalnych list Kolekcji, wykorzystując swoje znajomości i chody w Panini. Dzięki temu licencjodawca odmawiał i odmawiał Hachette Polska kolejnych pozycji. Wreszcie i tego było Egmontowi mało, więc zrobił taki myk, że Panini całkowicie odmówiło wydłużenia licencji i WKKM PL zostało przedwcześnie zamknięte. W Wielkiej Brytanii wychodzi właśnie 205 numer, w Niemczech 174, we Francji, Hiszpanii, Rosji Rumunii itp. a tylko w Polsce zamknęli. Absurd, wywołany tym, że tamtejsze oddziały Egmontu nie są prowadzone, przez tak zawistne, krótkowzroczne, mściwe i leniwe kierownictwo.


Eaglemoss Polska miał jeszcze gorzej bo nieopacznie zlecił tłumaczenie i opracowanie WKKDC Egmont Polska. A oni od pierwszego dnia robili wszystko by sprzedaż Kolekcji była jak najmniejsza. I to podziałało. Krecia robota przyczyniła się do tego, że nawet marnych 100 numerów nie dostaliśmy. I to w przededniu gdy na liście niemieckiej zaczynały się naprawdę fajne i ciekawe pozycje – New Gods, Animal Man, Time Masters, Booster Gold, Kingdome Come i wiele innych. I ich nie zobaczymy, bo nikt nam tak fajnych tytułów nie wyda. Dostaniemy za to przepłacone duble, lub najtańsze Batmany z półki Panini. Egmont Polska to zło.


Dwa tygodnie temu jeszcze się łudziłem. Jeszcze wczoraj miałem jakąś małą nadzieję, że to nie może być prawda. Rano kupiłem nowy tom w saloniku Świata Prasy, szybko zerwałem folię i nastąpił kres moich pragnień poprzez małą karteczkę o poniższej treści.


"Inne produkty ze świata DC" to dla mnie byłyby kolejne tomy WKKDC. Co prawda na tej stronie są grube specjale, ale na cholerę mi komiksy po angielsku? Eaglemoss Polska dziękuje nam za zaufanie, które niestety mocno zawiodła urywając Kolekcję w połowie. "Dziękujemy za ponad 2 lata wspólnego czytania", które właśnie się skończyło. :( To już jest koniec, nie ma już nic. Pozostaje tylko upić się na smutno.


I to wszystko w dniu gdy dostajemy kolejną bardzo dobrą pozycję od Geoffa Johnsa, który na nowo pisał nam też Supermana (WKKDC Brainiac i Tajna Geneza) oraz stworzył swoje magnum opus w postaci zredefiniowania i odrodzenia GL Hala Jordana. W naszej edycji zdołała się tylko ukazać kolejna "Tajna Geneza" oraz "Zemsta Green Lanternów". Inne komiksy o nim też moglibyśmy mieć, gdyby nie Egmont. Bo nie dość, że udupili koncepcję Wydań Specjalnych WKKDC, to jeszcze jako listek figowy, na grobie WKKDC postanowili wydać całkowicie ze środka "Najczarniejszą Noc" - z pominięciem ze 3 wcześniejszych tomów. To jest właśnie logika Egmontu – najpierw zgnoić i zniszczyć jakąkolwiek alternatywę. Potem rzucić klientom jakiś ochłap. A potem dziwić się, że słabe pozycje się już nie sprzedają, zamknąć serie superhero i wrócić do wydawania tylko europejskiego Fantasy Komiks.


Hawkman to postać powstała już w Złotej Erze komiksu. Wtedy był reinkarnacją władcy Egiptu, stąd te skrzydła, hełm i stylizacja na egipskiego boga Horusa (ukazywanego jako człowiek z głową jastrzębia). Potem w Srebrnej Erze magiczne pochodzenie bohatera chciano zmienić na naukowe, jak to było w przypadku Flasha czy też Green Lanterna. Zrobiono z niego przedstawiciela kosmicznej rasy Tanagarian. Natomiast ten komiks to kolejny restarcik Johnsa i łączenie obu tych originów w jedno. Zadanie nieco karkołomne, ale na szczęście ten scenarzysta zna się na rzeczy i udaje mu się to tak połączyć, by czytelników zęby nie bolały.


Dobry styl Johnsa widać już tutaj (rok 2002). Pokazuje że ciężką pracą zasłużył sobie na późniejsze objęcie bardziej znanych herosów DC. Akcja toczy się wartko, nie ma zbytnich dłużyzn. Rozwój bohaterów i ich relacji jest bardzo wiarygodny i interesujący. Poza tym mamy też typowe dla Johnsa żarciki na rozładowanie napięcia. I są one zabawne, bez sucharzenia (poza dowcipem o sucharku dla Hawkmana :) ). Np. rozmowa o burgerach, albo przywitanie z Shadow Thiefem.


Fabuła komiksu jest podzielona na dwie części. W pierwszej Carter pomaga nowemu wcieleniu Hawkgirl, która wyrusza do Indii by odnaleźć człowieka, który może mieć informacje o śmierci jej rodziców. Jednocześnie wikłają się w poszukiwania starożytnego (a jakże by inaczej) artefaktu, oraz próbę uratowania muzeum w ich mieście, przed zakusami nikczemnego bogacza. Dodajmy jeszcze mityczną krainę starych bóstw. Sam widzę własnie jak to brzmi, ale tak to wygląda na papierze. Czyta się jednak zadziwiająco wartko i z zainteresowaniem.


Po powrocie do St Roch Jastrzębie natykają się na Green Arrowa, który próbuje rozwiązać sprawę morderstw miejscowych bogaczy, którzy zabijani są strzałami. Spotkanie z Hawkmanem nie przebiega cukierkowo. Obaj herosi mają swój bagaż emocjonalny i są uparci jak stare osły, więc tarcia są oczywiste i spodziewane.


Widać że to dopiero początek opowieści a Johns na razie się rozpędzał. Stąd mamy mało Gentelman Ghosta a całe starcie z Roderickiem jest w fazie wstępnej. A ponieważ czyta się to naprawdę szybko, mamy duży niedosyt po dotarciu do ostatniej strony. Zatem aby czymś się jeszcze zapchać, polecam tym którzy jeszcze nie widzieli, odcinek serialu animowanego Justice League Unlimited 5x2 Shadow Of The Hawk. Tam w skrócie też opowiedziano o ich kolejnych wcieleniach i starciach z Shadow Thiefem. Natomiast Gentelman Ghost był mocno eksploatowany w serialu Batman: The Brave and the Bold.


Rysunki są z 2002 roku ale dla mnie stylistycznie ciągle tkwią w latach 90-tych. Są podobne do tego co widzieliśmy w JLA, tylko nie ma groteskowych wpadek. Morales i Gleason robią solidną robotę. Postacie są okazałe, szczegółowe, sceny walk dynamiczne. Wszystko jak najbardziej poprawne, funkcjonalne i to się chwali. Wrażenie robią też mocno pastelowe okładki, choć mi najbardziej przypadła do gustu bardziej tradycyjna z Gentelman Ghostem. Archiwalium na końcu to oryginalny origin Hawkmana z 1940 roku, w którym obserwujemy jego starożytne losy i współczesne odrodzenie.


Ogólnie jak na ostatni-ostatni tom historia nie powala rozmachem za to cieszy jakością. To kolejna prezentacja mniej znanego bohatera (jak wcześniej np. Plastic Man) z premierowym polskim wydaniem. Z dobrym i solidnym scenariuszem. Aż i tylko tyle. Na razie nie dane nam będzie ponowne zajrzenie w historie DC z czasów mojej młodości czyli lata 1985-2011. Więcej nie dostaniemy. Kolekcji Batmana też na razie nie widać. Na razie niestety jesteśmy zdani na łaskę i niełaskę monopolisty, co moim zdaniem jest chorą sytuacją. Możemy tylko patrzeć w niebo i mieć nadzieję.


Ocena: 7/10