sobota, 19 maja 2018

Warszawskie Targi Książki 2018 Dzień Drugi (18.05)


Dziś już na szczęście nie padało. Dotarłem pod wejście akurat o 10.00, jak zaczęto wpuszczać zwiedzających. Dobrze, że ochrona puszczała hurtem, bo lobby było pełne, głównie piątkowe wycieczki szkolne. 







Po przebiciu sie przez tłum, oczywiście wstąpiłem do mojego ulubionego kącika antykwarystów, gdzie są prawdziwe skarby. W tym przypadku były to TM-Semici po piątaku, więc jako że mam słabą silną wolę, wziąłem parę Spider-Manów, których nie mam, Punishera i okazyjnie Weapon X z Mega Marvela. Potem ruszyłem na drugi brzeg Stadionu, do komiksowa. Tam już zaczęła się ustawiać kolejka chętnych na autografy Bedu, ale poza tym były raczej pustki. Fajnie było popatrzeć jak next generation i to młodych nastolatek interesuje sie komiksami Marvela. Takiemu staremu dziadowi jak ja, na ten widok serce rośnie. Drukowane katalogi Egmontu i Zeszyt z Vertigo już się skończyły, więc znowu poleciałem na drugą stronę do Sal Konferencyjnych.













Script Studio zrobiło spotkanie o książkach na ekranie. Myślałem, że to będzie panel poglądowy, o tym jakie seriale na podstawie książek już są i dlaczego jest tak mało polskich seriali na podstawie naszej prozy. I trochę tak było, ale okazało się, że to jest w sumie prywatna firma, która szuka sobie  klientów. Te dwie panie zajmują się pośrednictwem między autorami i wydawnictwami, a producentami, by te seriale powstawały. Tyle że wydawnictwa nie chcą z nimi współpracować (sami autorzy nie mogą, bo prawa oddają wydawnictwom), mimo iż mają takie świetne pomysły, bo uważają że same mogą to zrobić. W sumie ja się z nimi zgadzam - po co płacić takim pośrednikom, którzy będą brać pieniądze, ale już nie zapewniają efektu, bo nie mają twardych dojść do ludzi z pieniędzmi. To w sumie były akwizytorki, które zapewniają że się będą bardzo starać. Okazja dla twórców po prostu. Nic dziwnego, że razem ze mną było 4 widzów.










Wróciłem na komiksy a tam kolejka do Bedu, który już rozdawał przy stoliku autografy, była mniejsza niż myślałem. Do Toma Harrisa była nieco większa.
Łażąc pomiędzy stoiskami odkrywałem ciekawe mnie rzeczy. A to van zaparkowany na stoisku Pascala (tylko czemu to Volkswagen a nie np. Renault?), a to piękną wystawę Bellony z moimi ulubionymi Historycznymi Bitwami. Męczyłem pracownika Prószyńskiego, by mi w końcu wyszukał XVIII księgę Tytusa. Widziałem supersłitaśną maskotkę Pushena przechadzajacą się pomiędzy zwiedzającymi. Odkryłem książkę z anegdotami Wiecha o Warszawie, ilustrowaną rysunkami Szczepana Sadurskiego. Kolejna pozycja do obczajenia.








Tak bardzo mi się spodobał wczorajszy panel tłumaczy, że poszedłem na kolejny - tylko zwykły organizowany przez Stowarzyszenie Tłumaczy Polskich. Tyle że jak prowadzący z ich zarządu zaczął elaborować życiorysy przemawiających (a było ich czterech profesorów) to dałem sobie spokój i skoczyłem na konferencję o nowoczesnej księgarni/bibliotece. Ale było to kolejne akwizytorskie spotkanie na którym pewna firma mówiła jak pomoże zwykłym księgarniom zwiększyć sprzedaż. Nawet fajnie się zaczęło, ale znowu wyszło, że to nie jest skierowane do zwykłego widza, tylko księgarza. I zgromadzonych pewnie to zainteresowało. Ja wyszedłem i poleciałem znowu do komiksowa.








A tam zaczął się panel o książce "Mordobicie. Marvel kontra DC". Prowadził Kamil Śmiałkowski a zaproszonymi byli Marek Starosta, Łukasz Orbitowski i jeszcze jeden gość, ktorego nazwiska oczywiście zapomniałem. Bardzo interesujący i ciekawy temat. Dowiedziałem się kto kogo lubi bardziej. Oczywiscie na luzie, bo to aż tak wymierzyć nie można. Paneliści raczej potwierdzili i moje przekonanie, że dobrze, że te kilka lat po "Niezwykłej Historii Marvel Comics" wreszcie ukazało się coś więcej. Że temat o historii komiksu i proza o nim, ma przyszłość w naszym kraju. Że mimo wszystko rynek komiksu się trzyma i są klienci. Po panelu spytałem panią przedstawicielkę Agory, czy może coś powiedzieć o skali sprzedaży i czy Agora będzie kontynuować tą tematykę. Niestety na razie minął raptem miesiąc od premiery książki i dane jeszcze nie spłynęły. Ale dostałem wypukłą naklejkę promocyjną, więc teraz muszę przeczytać to do końca i napisać swoje wrażenia (proszę obserwować ten blog :) ). Minusem dyskusji było to, że paneliści za bardzo żywcem wręcz cytowali fragmenty książki (tak jak Motyl na Leszku tydzień temu), za mało dodając od siebie. Wyszło też, że Łukasz Orbitowski czyta za mało komiksów. Ale raczej zgodziliśmy się, że przydałoby się więcej takich publikacji i może jeszcze z jakimiś ilustracjami. Niekoniecznie wielkie Tascheny, ale choć trochę. A i polskimi wersjami Taschena byśmy nie pogardzili. No i obie te ksiązki po łebkach potraktowały czasy najnowsze - upadek i odbudowę Marvela, oraz czemu filmy DC ssą. Jest pole dla wydawców i bardzo dobrze, że Agora jako kolejny gracz chce wejść w ten temat. Konkurecja i różnorodność to zysk dla czytelników.





Po wszystkim jeszcze dopadłem pana Marka Starostę, podziękowałem za pracę dla WKKM i udało mi się potwierdzić, że to on przetłumaczył Avengers Assemble: Naprzód Avengers. Natomiast od pana Tomasza Sidorkiewicza dowiedziałem się, że polski tytuł Deluxa, będzie taki dlatego, że dotyczy tego, że Kryzys na Nieskończonych Ziemiach się jeszcze nie skończył i tu są kontynuowane wątki z niego. A nie, że Nieskończoność jest w kolejnym kryzysie. Niby logiczne, ale tak jak Saga o Korvacu - mi to nie brzmi dźwięcznie.



Lecąc dalej po promenadzie udało mi się cyknąć jeszcze fotkę Jakuba Ćwieka rozdającego autografy. Kolekcja kioskowa Fabryki Słów jeszcze nie doszła do tego autora, więc nie miałem mu co dać. :) Za to wziąłem podpis Jacka Drewnowskiego, bo on był na kolejnym spotkaniu - o Gwiezdnych Wojnach tym razem. Po ponad 20 latach pracy nad Gigantami mam olbrzymi szacunek do tego człowieka i wdzięczność za lata śmiechu jakie mi dostarczyły jego wersje komiksów Disneya, których tony mam w domu. Poza tym razem z Kamilem Śmiałkowskim (skubany już widział Solo) i jeszcze jednym prelegentem opowiadali swoje doświadczenia pierwszych pokazów oryginalnej trylogii, odczucia co do sequeli i nadzieje, na przyszłość. Jackowi Drewnowskiemu nowe filmy jeszcze się nie znużyły.








Niestety nie mogłem być na spotkaniu z Tomem Harrisem, które prowadził Motyl, bo odbywały się jednocześnie. Nie czytałem nic tego człowieka, więc postanowiłem opuścić ten punkt programu. Po Gwiezdnych Wojnach odpuściłem już sobie ostatnią godzinkę tego dnia, bo chciałem coś jeszcze zjeść i zebrać się na Koncert Kultu jaki miał być wieczorem na Politechnice Warszawskiej.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz