poniedziałek, 11 listopada 2019

Kaczor Donald nr 1000

Czasem zjawiska pojawiające się na polskim rynku komiksowym mnie samego zadziwiają. A myślałem, że w moim wieku już mnie nic nie zdziwi. Czasopismo mojego dzieciństwa, które zaczepiło we mnie miłość do komiksów - Kaczor Donald, po ponad 25 latach wreszcie dobił do 1000 numeru.


I wtedy stał się cud - z magazynu który zalegał na półkach kioskowych, strasząc chińską, niesmaczną tandetą w workach foliowych, nagle stał się najbardziej pożądanym periodykiem na rynku. :) Ja sam go kupiłem (po długiej przerwie) ponieważ pamiętam tamte czasy, więc postanowiłem mieć jakąś klamrę spinającą. I chyba nie tylko ja, bo prawdopodobnie zostało wielu dorosłych, którzy bądź to dla siebie, bądź dla swoich pociech też postanowili nabyć nowy numer z wielkim 1000 na czerwonej ramce dookoła okładki.


Tutaj jak zwykle muszę się dopieprzyć do Egmontu, bo inaczej nie potrafię. :D Moim zdaniem kompletnie położyli ten jubileusz, bo w zasadniczym numerze nie ma ani słowa o tak doniosłym wydarzeniu. Nic we wstępniaku ani w środku numeru. Same komiksy (poza tym o inflacji) również mocno średnie. Nic wielkiego nie ma. Chyba na skutek zapewne błagań @radefa w ostatniej chwili postanowiono dodać wspominkową rozkładóweczkę którą nowy numer jest opatulony. Ale to jest bieda panie. Szybki wywiadzik z Tomaszem Kołodziejczakiem a poza tym reprint okładki z 1 numerem KD z 1994 i jeszcze dwa małe plakaciki - drzewo genealogiczne KD i parę okładek. Plus jeszcze kodzik na elektroniczną wersję 1 numeru. Mało panie, mało. Jak sobie przypomnę jak świętowano 100 numer. Jaki genialny plakat z okładkami dodano, jak rozpisywano się o historii polskiego Disneya na stronach okolicznościowych kiedyś, to mi się scyzoryk Młodego Skauta w kieszeni otwiera.


A przecież gdyby chcieli to by mogli walić dużym fontem jakieś odliczanie w stylu 998, 999 numer. Rozciągnąć to w czasie, skupić zainteresowanie widzów i może na dłużej podbić dramatycznie niską sprzedaż. Ale zawalono to jak zwykle. Niestety w tej chwili nie mam pod ręką swoich archiwaliów i nie mogę się podzielić zdjęciami pokazującymi  jak kiedyś było lepiej. :) Ale może w lutym wrócę do tematu.Czeka mnie teraz też długi marsz by uzupełnić te 1000 numerów, ponieważ sam mam może ze 300, może ciutkę więcej numerów. Ale jak się wezmę, to kupując po 1 zł za sztukę, może się kiedyś dozbieram do wszystkiego.


Ale ta owijka z 1000 pomogła w ten sposób, że numer naprawdę wywiało z półek kioskowych. Szybko skończyły się numery w Inmediach, Empikach, Świecie Prasy, Ruchach (pytałem w jednym, to pani miała tylko któryś starszy numer). Na szczęście dla mnie ja teraz mieszkam na obrzeżach Gdańskach. I tu na tych samotnych osiedlach szału nie ma. Cisza i spokój a KD dalej po staremu zalega na wystawkach prasowych okolicznych Żabek i Stokrotki. Natomiast w ludniejszych miejscach w Auchanach i Leclerkach. I dlatego mi w życiu by do głowy by nie przyszło, że ten numer będzie aż tak bardzo poszukiwany. Na szczęście uświadomił mnie o tym jeden znajomy z komiksowego Forum SPEC. postanowiłem spróbować i wystawić na próbę numer na Allegro za mniej niż inni Janusze biznesu proponowali (bo 35-40 zł to nawet dla mnie przesada). I okazało się to hitem. Wysłałem do tej pory już kilkanaście egzemplarzy do ludzi z całej Polski.

Jak zwykle chcę podziękować Egmontowi za to, że doprowadził do takiej sytuacji. Błądźcie dalej kochani.


sobota, 26 października 2019

Kolekcja Kultowe Ciężarówki (z epoki) PRL-u

Wczoraj spacerowałem sobie po mieście i znowu zostałem zaskoczony nagłym atakiem testu Kolekcji. De Agostini wypuściło serię o starych ciężarówkach. I tym razem w przeciwieństwie do Kolekcji Kultowych Autobusów PRL-u są to naprawdę tylko samochody polskie lub jeżdżące po PRL-owskich drogach, jak ZIŁ 130 czy nadchodzący potem Kamaz. Będziemy mieli Stary, Jelcze, Lubliny i co tam jeszcze tylko Polska Ludowa miała. Bedą też nawet prototypy, jak zapowiedziany na 3 numer Żubr A80.


Podziwiam konsekwencję De Agostini. Najpierw trzaskali do oporu Kolekcję o samochodach PRLu. Zobaczyli jak im to się sprzedaje i wzięli się za stare autobusy. I nawet uwzględnili to, że ludzie narzekali i narzekają na zachodnie modele, które w życiu polskich dróg nie widziały. Teraz zachodnich marek nie widać (chyba że Robur :) ) i atak na nasz sentyment do tych pojazdów będzie jeszcze większy. Widocznie test tych jeszcze większych (1-24) i jeszcze droższych modeli aut PRLowskich nie wyszedł, więc przerzucono się na ciężarówki. Widzę tylko dwie wady - to jest skala 1-43, czyli w ogóle nie pasuje do Autobusów PRL-u w skali 1-72. Przy tym Starze 25 wyglądają one jak kurczaczki. Sam nie zbierałem też Kolekcji Kultowe Auta PRL-u, więc fakt że ciężarówki pasują do tamtej mi nie pomaga. Ale starzy kolekcjonerzy się ucieszą. 


Drugą wadą jest oczywiście zbójecka cena. 40 zł za model starego pojazdu z gazetki jeszcze mogę zdzierżyć. Ale 70 zł za standardowy numer (w prenumeracie 10 zł mniej czyli 60 zł), to jest dla mnie już kosmos. No dajcie spokój. To ja bym już wolał skalę 1-72 i cenę jak za autobusy. I mi osobiście nie pomaga że wywrotka ZIŁ się otwiera. Z drugiej strony sam się już przekonałem, że modelarze potrafią szastać kasą. Widocznie De Agostini postanowiło ich zdrenować do ostatka.



https://www.deagostini.com/pl/kolekcja/kultowe-ciezarowki/?fbclid=IwAR1AJ4oY3Wtqtzq2KRPXIuBPBZX30gCu6fs-4mHQCCKi3XA9SbNaNtRekN0

Kolekcja ma już swoją stronę internetową, ale to na razie jest tylko test. Inaczej leżałoby to w każdym punkcie z prasą, a nie zaledwie kilku na całe miasto, które dziś zjeździłem szukając kolejnych sztuk. Ale w In Mediach nie ma, w Świecie Prasy nie ma, w Empikach nie ma, w Garmondach nie ma... Ja na osiedlu mam właśnie Świat Prasy, kupuję głównie tam, ale do nich doszła tylko jakaś głupia Kolekcja albumów z zamkami Europy. A o ciężarówkach cisza. I gdyby nie wypad w miasto to bym to wszystko przegapił. Jakim kluczem kierowano się przy wyborze punktów sprzedaży, to naprawdę nie wiem. W każdym razie szukać trzeba było z lupą. Dobrze, że ja już trochę to miasto poznałem i domyślam się gdzie co rzucają. To jest w sumie jedyna zaleta mieszkania w Gdańsku. Pomorskie to (nie wiadomo czemu) teren testów różnych Kolekcji. Jeszcze lubelskie i to tyle. Reszta Polski musi ciągle czekać na restart ogólnokrajowy. Ale można przynajmniej sobie kupić fajne numery i promować dobre rzeczy.








niedziela, 8 września 2019

Donaldy z Jarmarku


Dziś zacząłem nadrabiać te 10 numerów Kaczorów Donaldów które kupiłem na Jarmarku Dominikańskim. Ja mam prawie wszystkie numery do końca 2000 roku a potem przestałem je kupować, bo się strasznie drogie te pisemka zrobiły. Giganty wychodziły taniej i miały lepsze historyjki. Poza tym skończył się czas plakatów, kartonowych gier, naklejek itp. Czyli tego co lubiłem jako dodatki. A ile można mieć w szufladzie lepkich rączek? :)


Najstarszy numer jaki kupiłem to 8/2001 (redaktor prowadzący: Tomasz Kołodziejczak :) ). Z tego roku mam jeszcze sporo numerów (okres przejściowy :) ). Taki zwykły jest, choć na końcu mamy komiks "Gra Wyobraźni" autorstwa Vicara, który ma swój własny tom "Kaczogrodu" (mam go).


Siostrzeńcy i wagary to zawsze był zabawny temat. W KD 31/2001 jest bardzo zabawna o tym historyjka autorstwa Labana z dobrymi rysunkami Carriona. Jak zwykle rozwala mnie tłumaczenie Jacka Drewnowskiego. Cytaty z Gałczyńskiego ("A lato było piękne tego roku") idealnie pasują do niedawnej rocznicowej atmosfery. To samo jak walka ze szponami zbiurokratyzowanego systemu edukacji (aktualne wobec ostatniej reformy). Jest cytat z Mannamu/Kory (wojna na gesty, wojna na słowa). Mamy opis pasujący "Buszujacego w zbożu".Nawet swojski napis "Gimbus" na autobusie szkolnym mnie niebywale rozbawił.
Na końcu tego numeru jest też zdjęcie 16 letniego księcia Harry'ego który wtedy miał przez rok pracować i mieszkać w hotelu w Szwajcarii. Nikt wtedy nie przypuszczał, że znajdzie sobie żonę aktorkę z USA. :)


W KD 36/2001 jest fajny komiks Roty (mam z nim Kaczogród), o tym jak Donald ratuję Ziemię przed zalaniem przez kosmitów, pokazując im jaka wspaniała jest ludzka i kacza cywilizacja. :) Komiks z Mikim powtarza koncept filmu "Ostatni Gwiezdny Wojownik". :) Przypomniało mi to jedna kosmiczną historyjkę z Mikim i Goofy'm gdzie byli w kosmosie i Goofy wygrał kosmiczną bitwę bo nie używał logiki w dowodzeniu statkami.


W KD 38/2001 trafiłem na niezłego Rotę z wysyłką Donalda do czasów Dinozaurów.
KD 42/2008 rozpoczyna komiks Scarpy o kolejnej walce o dziesięciocentówce Sknerusa. Jak nie ma fatalnych, starych kolorów z MG i MAM to Scarpę da się czytać. Zabawny jest zamieniony w krowę Sknerus, który chce zarobić na własnym mleku. :) Poza tym nie wiedziałem, że wtedy w KD testowali czarne ramki wokół komiksów. Wygląda to trochę dziwnie.


KD 45/2009 znowu rozpoczyna Vicar z komiksem o Neolicie i Donaldzie prowadzącym prehistoryczną restaurację. Ciekawa koncepcja.
W KD 5/2010 trafiam na długi komiks Gottfredsona o Mikim i Robin Hoodzie. @radef na pewno był zachwycony, ale jak komiks może zachwycać jak nie zachwyca, skoro to tylko Miki. :)



KD 11/2012 to prześmieszny komiks Rosy o srebrnej tacy, dzięki której Magika chciała zdobyć dziesięciocentówkę. Potem robi się już nieciekawie. Dlaczego rok 2013 wita Lewandowski na okładce? Co ma wspólnego Lewy z Donaldem (poza krzywymi nogami :) )? Dobrze że przynajmniej pierwszy komiks jest spoko. Uwielbiam boje Sknerusa z burmistrzem czy urzędem skarbowym o podatki. :) Na końcu jest zaś komiks Roty. Stylistycznie przypominał mi "Znikającego Kaczora".

Rok 2017 to już w ogóle dramat. Komiksy zaczynają się dopiero na 9 stronie, a jakość papieru spada dramatyczne. Dziwne jest to, że Komiks z 94-95 roku wygląda lepiej niż współczesny. Jest komiks Van Horna ale taki sobie.




czwartek, 5 września 2019

Hawkman: Wieczny Lot. Koniec WKKDC


A wiec nadszedł ten dzień, kiedy nadszedł jeden wysoki wydawca w okularach i postanowił wreszcie pozbyć się konkurencji, która ośmieliła się wkroczyć do jego spustoszonej domeny. I nieważne było że i Hachette i Eaglemoss zagospodarowały sobie poletko, które Egmont zostawił odłogiem. Kiedy się zorientował, że ciężką i uczciwą pracą można zarobić na komiksach superhero, to po 2 latach zmuszony okolicznościami, wreszcie sam zabrał się do roboty. Ale bardzo mu się nie podobało, że musi się dzielić klientami z innymi wydawnictwami. Zaczął więc ich podgryzać. Najpierw wydawał komiksy podobne, potem zaczął wydawać dokładnie to samo, tyle że kilka miesięcy wcześniej. Na końcu Egmont i TK postanowił zacząć blokować tytuły z oryginalnych list Kolekcji, wykorzystując swoje znajomości i chody w Panini. Dzięki temu licencjodawca odmawiał i odmawiał Hachette Polska kolejnych pozycji. Wreszcie i tego było Egmontowi mało, więc zrobił taki myk, że Panini całkowicie odmówiło wydłużenia licencji i WKKM PL zostało przedwcześnie zamknięte. W Wielkiej Brytanii wychodzi właśnie 205 numer, w Niemczech 174, we Francji, Hiszpanii, Rosji Rumunii itp. a tylko w Polsce zamknęli. Absurd, wywołany tym, że tamtejsze oddziały Egmontu nie są prowadzone, przez tak zawistne, krótkowzroczne, mściwe i leniwe kierownictwo.


Eaglemoss Polska miał jeszcze gorzej bo nieopacznie zlecił tłumaczenie i opracowanie WKKDC Egmont Polska. A oni od pierwszego dnia robili wszystko by sprzedaż Kolekcji była jak najmniejsza. I to podziałało. Krecia robota przyczyniła się do tego, że nawet marnych 100 numerów nie dostaliśmy. I to w przededniu gdy na liście niemieckiej zaczynały się naprawdę fajne i ciekawe pozycje – New Gods, Animal Man, Time Masters, Booster Gold, Kingdome Come i wiele innych. I ich nie zobaczymy, bo nikt nam tak fajnych tytułów nie wyda. Dostaniemy za to przepłacone duble, lub najtańsze Batmany z półki Panini. Egmont Polska to zło.


Dwa tygodnie temu jeszcze się łudziłem. Jeszcze wczoraj miałem jakąś małą nadzieję, że to nie może być prawda. Rano kupiłem nowy tom w saloniku Świata Prasy, szybko zerwałem folię i nastąpił kres moich pragnień poprzez małą karteczkę o poniższej treści.


"Inne produkty ze świata DC" to dla mnie byłyby kolejne tomy WKKDC. Co prawda na tej stronie są grube specjale, ale na cholerę mi komiksy po angielsku? Eaglemoss Polska dziękuje nam za zaufanie, które niestety mocno zawiodła urywając Kolekcję w połowie. "Dziękujemy za ponad 2 lata wspólnego czytania", które właśnie się skończyło. :( To już jest koniec, nie ma już nic. Pozostaje tylko upić się na smutno.


I to wszystko w dniu gdy dostajemy kolejną bardzo dobrą pozycję od Geoffa Johnsa, który na nowo pisał nam też Supermana (WKKDC Brainiac i Tajna Geneza) oraz stworzył swoje magnum opus w postaci zredefiniowania i odrodzenia GL Hala Jordana. W naszej edycji zdołała się tylko ukazać kolejna "Tajna Geneza" oraz "Zemsta Green Lanternów". Inne komiksy o nim też moglibyśmy mieć, gdyby nie Egmont. Bo nie dość, że udupili koncepcję Wydań Specjalnych WKKDC, to jeszcze jako listek figowy, na grobie WKKDC postanowili wydać całkowicie ze środka "Najczarniejszą Noc" - z pominięciem ze 3 wcześniejszych tomów. To jest właśnie logika Egmontu – najpierw zgnoić i zniszczyć jakąkolwiek alternatywę. Potem rzucić klientom jakiś ochłap. A potem dziwić się, że słabe pozycje się już nie sprzedają, zamknąć serie superhero i wrócić do wydawania tylko europejskiego Fantasy Komiks.


Hawkman to postać powstała już w Złotej Erze komiksu. Wtedy był reinkarnacją władcy Egiptu, stąd te skrzydła, hełm i stylizacja na egipskiego boga Horusa (ukazywanego jako człowiek z głową jastrzębia). Potem w Srebrnej Erze magiczne pochodzenie bohatera chciano zmienić na naukowe, jak to było w przypadku Flasha czy też Green Lanterna. Zrobiono z niego przedstawiciela kosmicznej rasy Tanagarian. Natomiast ten komiks to kolejny restarcik Johnsa i łączenie obu tych originów w jedno. Zadanie nieco karkołomne, ale na szczęście ten scenarzysta zna się na rzeczy i udaje mu się to tak połączyć, by czytelników zęby nie bolały.


Dobry styl Johnsa widać już tutaj (rok 2002). Pokazuje że ciężką pracą zasłużył sobie na późniejsze objęcie bardziej znanych herosów DC. Akcja toczy się wartko, nie ma zbytnich dłużyzn. Rozwój bohaterów i ich relacji jest bardzo wiarygodny i interesujący. Poza tym mamy też typowe dla Johnsa żarciki na rozładowanie napięcia. I są one zabawne, bez sucharzenia (poza dowcipem o sucharku dla Hawkmana :) ). Np. rozmowa o burgerach, albo przywitanie z Shadow Thiefem.


Fabuła komiksu jest podzielona na dwie części. W pierwszej Carter pomaga nowemu wcieleniu Hawkgirl, która wyrusza do Indii by odnaleźć człowieka, który może mieć informacje o śmierci jej rodziców. Jednocześnie wikłają się w poszukiwania starożytnego (a jakże by inaczej) artefaktu, oraz próbę uratowania muzeum w ich mieście, przed zakusami nikczemnego bogacza. Dodajmy jeszcze mityczną krainę starych bóstw. Sam widzę własnie jak to brzmi, ale tak to wygląda na papierze. Czyta się jednak zadziwiająco wartko i z zainteresowaniem.


Po powrocie do St Roch Jastrzębie natykają się na Green Arrowa, który próbuje rozwiązać sprawę morderstw miejscowych bogaczy, którzy zabijani są strzałami. Spotkanie z Hawkmanem nie przebiega cukierkowo. Obaj herosi mają swój bagaż emocjonalny i są uparci jak stare osły, więc tarcia są oczywiste i spodziewane.


Widać że to dopiero początek opowieści a Johns na razie się rozpędzał. Stąd mamy mało Gentelman Ghosta a całe starcie z Roderickiem jest w fazie wstępnej. A ponieważ czyta się to naprawdę szybko, mamy duży niedosyt po dotarciu do ostatniej strony. Zatem aby czymś się jeszcze zapchać, polecam tym którzy jeszcze nie widzieli, odcinek serialu animowanego Justice League Unlimited 5x2 Shadow Of The Hawk. Tam w skrócie też opowiedziano o ich kolejnych wcieleniach i starciach z Shadow Thiefem. Natomiast Gentelman Ghost był mocno eksploatowany w serialu Batman: The Brave and the Bold.


Rysunki są z 2002 roku ale dla mnie stylistycznie ciągle tkwią w latach 90-tych. Są podobne do tego co widzieliśmy w JLA, tylko nie ma groteskowych wpadek. Morales i Gleason robią solidną robotę. Postacie są okazałe, szczegółowe, sceny walk dynamiczne. Wszystko jak najbardziej poprawne, funkcjonalne i to się chwali. Wrażenie robią też mocno pastelowe okładki, choć mi najbardziej przypadła do gustu bardziej tradycyjna z Gentelman Ghostem. Archiwalium na końcu to oryginalny origin Hawkmana z 1940 roku, w którym obserwujemy jego starożytne losy i współczesne odrodzenie.


Ogólnie jak na ostatni-ostatni tom historia nie powala rozmachem za to cieszy jakością. To kolejna prezentacja mniej znanego bohatera (jak wcześniej np. Plastic Man) z premierowym polskim wydaniem. Z dobrym i solidnym scenariuszem. Aż i tylko tyle. Na razie nie dane nam będzie ponowne zajrzenie w historie DC z czasów mojej młodości czyli lata 1985-2011. Więcej nie dostaniemy. Kolekcji Batmana też na razie nie widać. Na razie niestety jesteśmy zdani na łaskę i niełaskę monopolisty, co moim zdaniem jest chorą sytuacją. Możemy tylko patrzeć w niebo i mieć nadzieję.


Ocena: 7/10

środa, 10 lipca 2019