Minister finansów Jacek Rostowski to drań i
, bo gorzej na FA wypowiadać się nie wolno, motyla noga. Ale ja nie
widzę innych określeń, bo to co robi ten pan woła o pomstę do nieba.
"Boże czy ty to widzisz!" (by Wojtek Mecwaldowski ).
No sorry ale takim ministrem finansów to może być każdy. Układamy
budżet który jednak się nie bilansuje. To zwiekszymy zadłużenie, a co!
Próg ostrożnościowy przeszkadza - to się go zmieni A
nasze długi niech spłaca przyszły rząd i dzieci (ale jak skoro rodzi
się ich coraz mniej również przez politykę rządu). I stąd właśnie rząd
ma pieniadze na zabawę we władzę. Bo rządzeniem się tego nazwać nie da.
Brak jest prawdziwych reform i ustaw ograniczających wydatki i
zwiekszających wpływy np. masowe zwolnienia w budżetówce, likwidacja
urzędów, agncji, funduszy, KRUSu itp, itd. Likwidacja barier
biurukratycznych dławiących wzrost gospodarczy. Ponowne zalegalizowanie
hazardu. A minister udaje, że nie widzi co się dzieje i ma tylko 2
"recepty" na wszystko (zadłużanie i podwyżka podatków). Zaś premier
zaklina rzeczywistość i kolejny rok z z rzędu mówi, że następny rok
będzie lepszy. Trybunał Stanu dla tych dwóch to za mało! Na razie mamy
dno dna, a będzie gorzej.
Zaś genialną zasadę Rostowskiego (podwyższ podatki a potem dziw się, że
wpływy są mniejsze niż w poprzednim roku) powtarza prezydent stolicy
Hanna Gronkiewicz Waltz.
http://tvnwarszawa.t...lywy,93279.html
Gorzej. Ona nic się nie przejmuje i mówi, że w lipcu wpływy wzrosną. Jak ja się pytam? Przecież
z 1/3 ludności stolicy znika w wakacje. Zresztą, gdybym miał płacić
niemal 5 zł za jednorazowy bilet (przy 2.80 w poprzednim roku), to bym
wolał na piechotę zachrzaniać z Mokotowa na Żoliborz. Przecież w
perspektywie pół roku 10x bardziej opłaci się rower kupić, nawet
makrokesza. I ta powyżka miała doprowadzić do wzrostu wpływów z biletów.
Jeśli w pół roku stracono 16 milionów złotych, to ktoś mający
jakąkolwiek przyzwoitość i rozsądek powinien natychmiast się wycofać z
tej błędnej decyzji. Ale nie - szkoła Rostowskiego mówi, że trwamy przy
swoim do końca. "I żadne płacze ani krzyki nie przekonają nas, że białe
jest białe, a czarne jest czarne."
Dlatego kolejną bezczelnością jest wypowiedź premiera by nie iść na referendum i poprzeć HGW.
http://tvnwarszawa.t...ndum,93300.html
Nasi politycy są beznadziejni. Demokracja jest dobra, tylko gdy
wygrywają. W każdym innym wypadku przestaje się podobać. Jakbym mieszkał
w Warszawie to poszedłbym odwoływać prezydent. Może nie tyle za wpadki,
ale za takie właśnie butne wypowiedzi, brak wstydu i poczucia
odpowiedzialności i mówienie, że nic w zasadzie się nie stało, nic nie
można zrobić, albo trzeba się przyzwyczaić.
O związkowcach napiszę przy nastepnej okazji. Choć np. wczorajszy wywiad
z Janem Gusem szefem OPZZ w Trójce pokazuje, że to środowisko jest
równie oderwane od rzeczywistości, przeżarte socjalizmem i o bardzo
ograniczonym sposobie postrzegania rzeczywistości co rząd i
parlamentarzyści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz