wtorek, 21 lipca 2015

Shadowland

Trochę mi to zeszło, ale wczoraj w końcu przyszła paczka z Gildi.pl i mam wreszcie ten tom w swoim posiadaniu. Tyle że na razie przeczytałem pierwsze 3 zeszyty, gdyż postanowiłem przeczytać cały event, razem z tie-inami.


A jego początek ma jeszcze miejsce w  czasach Dark Reign ("Dark Reign: The List - Daredevil), gdy Normanowi Osbornowi nie podoba się, że Daredevil stał się przywódcą Dłoni (dzięki uprzejmości Eda Brubakera). I posłał Bullseye'a aby ten wykończył Murdocka. Plan się nie udał, ale przy okazji ten maniak wysadził kamienicę ze 107 osobami protestującymi przeciwko przymusowej eksmisji. Daredevil ponownie obwinia się o śmierć tych niewinnych ofiar i jak to zwykle bywa, przyrzeka, że taka rzecz nigdy więcej się nie zdarzy.


I powyższe wydarzenie ma niby usprawiedliwiać całą sprawę Shadowlandu. Strrraaaaasznie naciągane to jest. Nawet jak na standardy komiksowe. W zeszytach  501-507 Daredevila całe to kierowanie Dłonią ma jeszcze jakiś sens. Jest pokazywany i wytłumaczony jego cel - dzięki walce ze złem, Dłoń może zarobić więcej na swoich legalnych biznesach, niż zyskiwała wcześniej na działalności przestępczej i zabijaniu ludzi. Matt musi też zmagać się z przeciwnościami i opozycją, bo nie wszyscy kontynentalni zarządcy chcą mu się podporządkować. A nawet ci co się go pozornie słuchają, mają swoje ukryte cele.


Ale główna seria to już dramat. Daredevil założył czarny kostium (nie pokazano samej czynności) i już zły się zrobił. Tak jak w Civil War, czy chwilę później w Avengers vs X-Men, zastosowano zabieg, że bohater ni stąd ni zowąd zachowuje się jak nie on. Scenarzysta kompletnie zmienia mu osobowość i bohater robi rzeczy, których normalnie Daredevil, Iron-Man czy Cyclops nigdy by nie zrobili. I to tylko dlatego, że autorowi przychodzi do głowy gupi pomysł. I już nie ma zmiłuj się - będziemy musieli go znosić, choć zachowanie i przebieg wydarzeń naszej ulubionej postaci jest tak prawdopodobny, jak znalezienie lodowca na Saharze. Po prostu - ni do rymu, ni do taktu wsadź se palec do kontaktu. Bo tak jest "ciekawie" i "inaczej". Podobno Andy Diggle musiał realizować marvelowskie rozkazy z góry by zrobić z tego crossover. IMHO mimo niesprzyjających okoliczności można by to lepiej zrobić


Niby mamy potem fabularne uzasadnienie dlaczego Murdock zachowywał się tak a nie inaczej. Ale jak już napisałem - strasznie to naciągane jest. To, że Dłoń będzie chciała wykiwać swojego nowego fearless leader'a to było chyba wiadome dla wszystkich zaraz po kwestii "Hail Lord Daredevil". Ale to, że bohater tak łatwo dał się w to wmanewrować, że tańczył tak jak mu zagrają, że robił te wszystkie straszne rzeczy, bez żadnych wątpliwości... Tego nie da się usprawiedliwić słowami "It's magic". Za to właśnie kochaliśmy Diabełka - że był praworządny, niezłomny, że przestrzegał zasad. Miał za sobą lata treningu i doświadczeń. A tu bach - 5 minut i staje się zły. Kupy się to nie trzyma. Kolejny bohater został strasznie skundlony. Narzucono mu na plecy taki bagaż, którego się już nigdy n.ie pozbędzie. Shadowland będzie mu wypominany chyba już do końca kariery. Nie wiem, jak Waid to rozegrał, by Daredevil mógł sobie z powrotem pomykać po NY jak gdyby nigdy nic. Na odpowiedź na to pytanie będę musiał poczekać do września 2016, do polskiej premiery "Sound and Fury".


Cała konstrukcja tego eventu była do bólu klasyczna. Coś się dzieje niedobrego. Herosi zbierają się i idą do centrum wydarzeń by ocenić zagrożenie. Sytuacja ich przerasta i dostają mocno po tyłku. Ledwo uciekają. Zbierają się do kupy i opracowują nową strategię. Idą drugi raz i robią to co muszą. Potem wszyscy mają kaca moralnego i żałują swoich grzechów. Koniec. A zaraz po zakończeniu tego wszystkiego zaczyna się wybielać Matta jak wcześniej Tony'ego Starka. To po co to wszystko było?! Tym bardziej, że sytuacja z Dłonią jeszcze bardziej się pogorszyła. Nic dziwnego, że dość szybko Diggle pożegnał się z ta serią i został zastąpiony przez Marka Waida. Po tak słabym i wtórnym rozegraniu tego wszystkiego, ktoś musiał ponieść konsekwencje.

Jak zawsze najlepszy był Spider-Man. Tylko wszedł przez okno, rzucił jeden tekst i już leżałem ze śmiechu. A potem dalej rzucał te swoje suchary na lewo i prawo. Za to kocham tego bohatera. To samo z Punisherem. Tak jak w Wojnie Domowej wpadł na chwilę, zrobił wielkie łubudu i uratował innych przed klęską. Frank po prostu się nie patyczkuje i okazuje się lepszy nawet od Ghost Ridera. Tie-iny były też mocno średnie i niewiele wnoszące do głównych wydarzeń. Najbardziej spodobał mi się fragment, gdy nowy Power Man pokonał Luka Cage'a i Iron Fista, w co ten drugi nie mógł uwierzyć.


Znowu muszę pojechać po drukarni Hachette. Przedruki oryginalnych okładek są koszmarnej jakości i tylko ostatnia wygląda dobrze. Pierwsze cztery są strasznie zjechane. Mamy też mało dodatków, co w połączeniu z tylko 5 zeszytami, daje nam kolejny chudy tom. Na szczęście do końca lata będą już tylko grubsze.


Polski "Shadowland" nie wypada szczególnie korzystnie. Ale i tak powinno się go nabyć. Po pierwsze by wiedzieć jak złe mogą być eventy Marvela. Po drugie, by mieć komplet przygód Daredevila. Ta pozycja zyska z czasem gdy Wydawnictwo Sideca opublikuje wszystkie swoje omnibusy z Diabełkiem w roli głównej. Wtedy będziemy mieli większość jego przygód z ostatnich 30 lat. Po co więc sobie robić dziury w Kolekcji? Oczywiście wybór jak zawsze zależy od każdego czytelnika z osobna.

8 komentarzy:

  1. "Ta pozycja zyska z czasem gdy Wydawnictwo Sideca opublikuje wszystkie swoje omnibusy z Diabełkiem w roli głównej." - widziałem już w paru miejscach, że określasz planowane wydania Sideci jako "omnibusy". Niestety, nie jest to trafne określenie i może być mylące dla osób, które chciałyby je zakupić.

    "Daredevile" od Sideci będą oparte na Marvelowskim ekonomicznym formacie "Ultimate Collection" (jedyna różnica: oryginalna miękka okładka zostanie zastąpiona twardą). Omnibusy Marvela to zupełnie inna linia, która mocno różni się od "UC": to luksusowe, drogie wydania w powiększonym formacie, nawet w oryginale mają twardą okładkę i są zazwyczaj jeszcze grubsze niż UC (np. run Bendisa, który my dostaniemy w 3 tomach UC, zmieścił się w dwóch Omnibusach).

    Tak wygląda pierwszy z dwóch omnibusów z Daredevilem Bendisa:

    https://www.youtube.com/watch?v=K80eWN8Du00&feature=youtu.be&t=362

    a tak run Bendisa w Ultimate Collection - podstawa naszego wydania:

    https://www.youtube.com/watch?v=kNIQVs3pdg4

    Sideca nie zapowiedziała żadnych Omnibusów. Z uwagi na różnice, o których napisałem, określanie jej "Daredevilów" jako omnibusów może nieco zdezorientować potencjalnych odbiorców - może więc lepiej tego unikać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wyjaśnienie. Ale wiesz "omnia" to znaczy "wszystko". A tutaj dostaniemy najpierw wszystkie zeszyty Daredevila pisane przez Bendisa, potem przez Brubakera i Waida. Dodatkowo w twardej oprawie i liczące po 300 - 500 stron. Uważam, że mogę użyć tutaj takiego "skrótu myślowego". Tym bardziej, że "prawdziwych" omnibusów Daredevila po polsku jeszcze długo nie dostaniemy.

      Usuń
  2. Zdaję sobie z tego sprawę, ale tak jak napisałem wcześniej - uważam, że ta nazwa jest myląca, ponieważ odnosi się do zupełnie innego formatu wydawniczego. Poza tym, na przykład jeśli chodzi o Waida, nie dostaniemy wszystkich zeszytów jego autorstwa, więc użycie nazwy "omnibus" jest jeszcze trochę bardziej nie na miejscu. Sideca opublikuje tylko jego "Daredevil" Vol. 3 - wydanie kontynuacji, "Daredevil" Vol. 4 z Marvel NOW!, rozważa Egmont.

    Ale Twój blog, Twoje zasady :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znowu masz rację. Dostaniemy tylko 36 zeszytów Waida i Omega Effect. Mało jak na omnibus, więc polskie wydanie komiksów tego ostatniego w 2017 roku nie będę nazywał omnibusami.

      Usuń
  3. Czy według mnie ciebie tie-iny są bardziej potrzebne niż w innych eventch ? Bo jak czytałem to np nagle Ghost Rider jedzie i wraca i nie wiadmomo co z nim sie działo jak np z Moon Knightem pojawia sie głównej seri a porem go nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle, że w tie-inach też niewiele się dowiesz. Ja czytając te trzy numery Moon Knighta byłem zagubiony. Z Ghost Riderem to samo. Przywołuje go Kingpin w Daredevilu, robi rozróbę w Shadowland #3, w swoim pojedynczym zeszycie jedzie do Japonii i wraca do Shadowland #5. Wszystko. Tie-iny mogą być fajne, ale bardzo często są słabo pisane. W Civil War dobry i istotny był tylko poczatek oraz Spider-many. W Wojnie Hulka i Shadowlandzie mogłoby ich nie być. A Secret Invasion i Siege jeszcze nie doczytałem.

      Usuń
    2. No to widać żę ten event był robiony na kolanie.Niby dzisiejsze Secret Wars jest z jednych lepszych z eventow a tie-iny rozbudowuja tylko mitologie tego Battleworda.Od razu kupujesz Marvel Now od Egmontu ? Czy można spodziewać sie 3 recenzji w tym tygodniu(WKKM i Marvel Now ) ?

      Usuń
    3. Już zamówiłem Marvel Now i czekam na przesyłke. Jutro recenzja "Narodzin Ultrona" a jak dostanę paczkę z Arosa także Avengers i X-Men.

      Usuń