piątek, 15 sierpnia 2014

Weapon X - WKKM #45

W Kolekcji Hachette w tym tygodniu mamy powtórkę na naszym polskim podwórku. Oczywiście, wiem to nie jest niczyja wina, ani złośliwość wydawnictwa. Prawie ta sama lista tytułów trafia do Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, Czech, Rosji a nawet Brazylii. Jednak szkoda, że dostajemy dubel, podczas gdy wiele tytułów ciągle nie może się doczekać premiery w naszym kraju. Nawet w rozszerzonej liście 120 tytułów ciągle nie mamy Infinity Gauntlet i Crushade, Kree-Skrull War, a z nowszych pozycji choćby Dark Avengers, Messiah Complex i War czy Age of Ultron. Dlatego tak żałuję tego miejsca. Co z tego, że minęło 20 lat. Ja jestem z pokolenia TM Semic i czytałem "Broń X" w Mega Marvel, a reszta mnie nie obchodzi. :) Z drugiej strony, może skończą się taki aukcje Allegro - http://allegro.pl/bdb-mega-marvel-5-4-1994-weapon-x-i4489019653.html. Nie wiem, czy ten facet jest głupi, czy bezczelny, że liczy na 80 zł za tamten numer.

Pierwszy raz mam poważne zastrzeżenia co do jakości wydania samego tomu. Drobniejsze wpadki już się zdarzały (kilka stron nie po kolei, nie do końca drukowane obrazki w dodatkach), ale teraz dla mnie Hachette przesadziło. Tłumaczenie zostawiam, bo jest funkcjonalne i spełnia swoje zadanie. Jednakże kolorystyka to koszmar. Sporo ludzi narzeka na gazetowy papier na którym TM-Semic wydawała swoje komiksy. Ale 20 lat temu w swoim pierwszym wydaniu w Mega Marvel, ta historia wyglądała bardzo w porządku. Nie było takich rażących kontrastów. Dzisiaj od samej okładki ta żółć (zamiast białego odblasku) aż bije po oczach. I to nie w przyjemny sposób. Mimo, że powstał w 1991 roku, komiks wygląda jak z żarówiastych lat 80-tych. W tomie "Thor. Ostatni Wiking" też dostaliśmy odnowione kolory i tam efekt był bardzo dobry i estetyczny. Przy "Broni X" kredowy papier wyraźnie nie współgra z "odnowioną" kolorystyką.Jej rekonstruktor - Michael Keller zasługuje na naganę.




Uwagi mam też do rysunku grzbietowego. Cięcie obrazka akurat w tym miejscu robi Spider-Manowi jakby "podwójne" oko. Niemal jak w TASie w rozdziale o Mutagenic Nightmare. Odstęp i przesunięcia tej grafiki nie pomagają. Trzeba będzie dobrze ścisnąć by jakoś to wyglądało. Niezadowolony jestem z tego powodu bo chęć posiadania chociaż jednej całej postaci, była moim głównym motorem napędzającym zakup 45 tomu. To samo z okładką. Oprócz tego, że jest żółtawa, to wybrano chyba najsłabszą grafikę obrazkową z tych jakie się pojawiły w tej mini-serii. Każda inna byłaby lepsza. Moim faworytem jest (by nie powtarzać się po MM) ta, gdzie Logan ma ten kask na głowie. Szpony i czerwień okładki dobrze ze sobą współgrają. Jak pokazuje internet dało się front zrobić współcześnie i o wiele lepiej. Kolory położyły ten tom WKKM. Niemal jak rysunki historii "Machiny" w 75 numerze Batmana TM-Semic.

Przechodząc do treści, dla mnie jest to kolejna wada (uwaga na spoilery). Napiszę to ostatni raz - bardzo nie lubię originów. Po pierwsze - nuda. Nic, albo niewiele się w nich dzieje. Nie ma kostiumów (albo wchodzą na samym końcu), mamy jakieś postacie które widzimy pierwszy raz na oczy, znani bohaterowie nie zachowują się jak do tego przywykliśmy (https://www.youtube.com/watch?v=V4b7gEu7b74). I oczywiście od dawna wiadomo jak to wszystko było i jak się skończyło. Mnie osobiście nie obchodzą jakieś duperele i nieważne szczególiki. 20 lat temu przeczytałem raz i to mi wystarczy. A tu nie dość, że ciągle się wraca do tego motywu (X-Men 1 i 2, Wolverine Origins, animacja Wolverine and the X-Men, teraz WKKM), to jeszcze ciągle się go rozbudowuje (komiks Wolverine Origins znowu podwójnie wydany przez Mandragorę i Hachette). No ile tego można?! Jasne - Barry Windsor-Smith napisał ją, bo musiała powstać by wszystko wyjaśnić. Ale raz na jej przeczytanie to i tak za dużo.


Sama opowieść wpisuje się w schemat wszystkich originów. Jacyś nieznani sprawcy porywają Wolverine'a z ulicy. Umieszczają go w jakimś laboratorium i eksperymentują na nim. Źli ludzie robią z nim złe rzeczy, wystawiają go na próby i sprawdzają do granic jego możliwości. A na koniec on się buntuje, zabija wszystkich (albo tak mu się wydaje) i ucieka. KONIEC PIEŚNI. Do tego dochodzi jeszcze ten najdłuższy wstęp Marco Lupoi'ego na początku albumu. Ja miałem wrażenie, że próbuje gorączkowo uzasadnić dlaczego ten tom tak wygląda i że niewiele się w nim dzieje. Powoływanie się na "artyzm" i "wyjątkowość" drażni mnie trochę. Gładkie słówka są dla mnie gorsze, niż rzetelne wytłumaczenie.

Po prostu po tylu odwołaniach i nawiązaniach już mnie nie rusza groza i okropieństwa z jakimi zmagał się "pan Logan". To oczywiście było straszne i nieludzkie co uczynili mu Profesor, Dr Cornelius i nieodtajniony pracodawca (Apocalipse? Wiliam Stryker? Rząd Kanady lub USA?). Ale niestety konieczne. Został zahartowany w ogniu i krwi. Dopiero po tym koszmarze narodził się Wolverine jakiego znamy i kochamy. I z łatwością można zrozumieć jego najskrytsze życzenie ujawnione w "House of M"., gdzie w końcu ostatecznie odzyskał swoją pamięć i tożsamość, tak nieludzko mu odebraną.
Oczywiście refleksje podczas lektury nasuwają się same. Rozmowy Profesora i Dr Corneliusa poruszają i oburzają. Jak mogą odbierać człowieczeństwo Loganowi ("Mutanci nie są ludźmi") wybielając swoje czyny,  podczas gdy sami popełniają takie okropieństwa? Tego koszmaru i zbrodni nie da się usprawiedliwić. Zrozumiałe jest, że przy takiej historii autor musiał ograniczyć humor do minimum, by nie popaść w groteskę. Najzabawniejszą sceną zostały dwie poniższe miny Dr Corneliusa jako reakcja na słowa wypowiadane do mikrofonu przez Profesora. No i te lamenty Profesora po stracie ręki od razu nasunęły mi na myśl fragment filmu "Chłopaki nie płaczą" (https://www.youtube.com/watch?v=7nD6Bhjymh4)

Mi nie było żal tych wszystkich osób, które Wolverine zabił podczas swojej próby ucieczki. Dostali to na co zasłużyli. Smutek pojawił się gdy okazało się, że to tylko symulacja a oprawcy na zimno komentują jej przebieg i zakończenie. Wśród fanów pojawiają się dyskusje czy podczas drugiego zdarzenia, po zabiciu pantery, Logan uciekł naprawdę? Czy była to tylko symulacja? Ja uważam, że jednak uciekł naprawdę a Profesor poniósł zasłużoną karę. A nawet jeśli nie udało mu się to w tamtym momencie, to zrobił to później. Bo w końcu wszyscy wiemy, że jednak im uciekł. I adamantium stało się jego nierozłączną częścią. Zabawne były nawiązania w filmie X-Men. Days of the Future Past. Gdy przyszły Wolverine nie może się przyzwyczaić, że jego przeszłe ciało ma tylko kościane szpony, a wykrywacze metali nie piszczą gdy przez nie przechodzi.

Obiektywnie Barry Windsor-Smith wykonał dobrą robotę. Sam napisał spójny, logiczny i wyjaśniający scenariusz i sam go narysował. Może podobać się ten fakt, że jego styl jest tak podobny do Chrisa Claermonta który rządził wtedy mutantami. Pokazuje nam to ciągłość i spójność przygód Logana. Kolory może mu wyszły takie sobie (za ostre przejścia między kolorami) ale na 1991 rok były odpowiednie.

Na koniec tylko powtórzę, że akurat tego tomu wyjątkowo nie polecam. Dla mnie ma trochę zbyt dużo mankamentów. Jedyny duży przymus to grafika grzbietowa i brak dziur w Kolekcji. Ale przecież nie wszyscy kupują całość WKKM, więc tym osobom radzę raczej odłożyć pieniądze na Diabła Stróża i Revelations.

17 komentarzy:

  1. Oczywiście masz rację, mój błąd. Chodziło mi o Avengers: Kang Dynasty. Albo Iron Man: Armored Wars, albo Ultron Unlimited. Głupia pomyłka z mojej strony.

    No i może Hachette nie odpowiadało za kolorystykę, może nie mogli nic zmienić i musieli brać co im Marvel dał. Ale wobec widocznego gołym okiem efektu jaskrawych kolorów, można by było całkowicie wyeliminować ten tom z polskiej edycji. A zamiast tego dać Deadpoola (w ogóle wyszło coś po polsku drukiem o tym bohaterze?), albo Days of the future past, albo przywrócić Avengers Forever.

    Ciągłe mówienie "nic się nie da zrobić, tak musi być", strasznie mnie denerwują. W ten sposób nigdy WKKM nie powinno wyjść w Polsce, bo przecież mieliśmy Muchę oraz Egmonta i Hachette nie było nam potrzebne. Prawda? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Biorąc pod uwagę rewelacyjne wyniki sprzedaży "Weapon X", można stwierdzić, że chyba jednak warto było wypuścić ten komiks w WKKM, skoro tyle osób było nim zainteresowanych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, zdaję sobie sprawę, że jest parę :) osób, które nie czytały tego Mega Marvela, lubią originy i mogły być zainteresowane tą pozycją. Ja wyrażam tylko swoje zdanie, że wolałbym coś czego po polsku jeszcze nie publikowano.

      Miłe pytanie - skąd masz dane o rewelacyjnej sprzedaży tego tomu? Bo serio, chciałbym wiedzieć jeśli gdzieś dostępne są konkretne liczby.

      Usuń
    2. Powinienem był zalinkować od razu, ale niestety pisałem z urządzenia mobilnego: według forum komiksu Gildii.pl "Broń X" bardzo szybko zniknęła z niektórych punktów sprzedaży; w parę dni wyprzedała się też ze sklepu Gildii. Jeden z forumowiczów zadzwonił na infolinię Hachette, gdzie powiedziano mu, że tom zszedł tak prędko, że mają braki na magazynie i będą musieli dodrukowywać tomy dla prenumeratorów. To chyba świadczy o przynajmniej ponadprzeciętnym zapotrzebowaniu na ten komiks. Link: http://www.forum.gildia.pl/index.php/topic,36584.885.html

      Usuń
    3. Dlatego ZAWSZE, ale to ZAWSZE należy kupować WKKM jak najwcześniej, pierwszego dnia. Ja robię tylko w ten sposób. Do Kolportera w którym kupiłem 2 tygodnie temu Ultimates, w tą środę nie dowieźli. Miałem szczęście, że w moim Empiku na półce jeszcze były 3 egzemplarze gdy kupowałem go w środę po 16.00. Przy kasie zobaczyłem za ladą już 3 odłożone komiksy dla fanów którzy zajęli je sobie przez telefon.

      Usuń
  3. Ten chłód i oszczędność kolorystyczna, które budowały klimat w oryginalnym wydaniu, tak naprawdę były wynikiem oszczędności i ówczesnych kłopotów Marvela. Jak widać dzieło przypadku może niespodziewanie wyjść historii na dobre, a nowe niekoniecznie jest lepsze:) Nad nowymi kolorami nie utyskiwałbym tak bardzo, choć fakt, jest to jakiś krok wstecz.

    OdpowiedzUsuń
  4. To nie było dzieło przypadku. Autor "Broni X", Barry Windsor-Smith, był perfekcjonistą i wiedział, na jakim papierze zostanie wydany jego komiks. Dostosował więc kolory do jakości papieru, aby efekt końcowy odpowiadał jego zamierzeniom. Wznowienia na papierze kredowym ciągle używają kolorów przeznaczonych przez autora do tańszego papieru, przez co wyglądają inaczej.

    Gdy BWS dowiedział się o przedruku, próbował skłonić Marvel do poprawienia kolorów wg jego wskazówek tak, aby pierwotny wygląd komiksu został zachowany. Jego apel jednak zignorowano (jak podaje fanpage WKKM na Facebooku).

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie lubie kreski Windsor-Smitha, mam w kolekcji Mega Marvel ( w sumie stary pryk juz ze mnie). Od jakiegos czasu nie zbieram juz regularnie WKKM. A jednak ten komiks musialem kupic. Bo to klasyk? Bo sentyment? Sam nie wiem. Poprostu to trzeba miec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Respekt. Choć nie kupowanie co lepszych tomów WKKM to błąd. Niedługo będzie Revelations i potem WWH - przełam się tak samo i kup.

      Usuń
  6. Też to przeczytałem na fanpage'u. O to chodzi - na gazetowym papierze Mega Marvela, jaskrawe kolory miały sens, o czym wiedział też autor. Na kredowym dostajemy rzyganie tęczą z lat 80-tych co widać gołym okiem. Chyba tylko amerykańscy redaktorzy Marvela są ślepi pod tym względem.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja ten tom WKKM-u sobie odpuszczam, bo mam MM i dubli nie kupuję, a jak poczytałem trochę narzekania to tym bardziej nie żałuję:-) Poza tym czytałem go mając lat 13 i wtedy jakoś nie przypadł mi do gustu, ale może czas wyciągnąć pudła z piwnicy i z okazji wydania tego tytułu przez Hachette odświeżyć sobie tą historię, możliwe że się skuszę i trochę inaczej na nią spojrzę.
    V
    P.S. Znów muszę pochwalić za całkiem niezłą reckę (chociaż nie wszystkie ostatnio takie były, ale tam z grzeczności nic nie pisałem:-)
    P.S. 2. Podrasowany Thor Simonsona był zrobiony genialnie i rysunki wyglądały naprawdę współcześnie a i historia była całkiem zgrabna (nawet pomimo tego że dwukrotnie zasnąłem przy jej lekturze:-)
    P.S.3. Przykład z allegro nienajlepszy tym bardziej że akurat ten oferent ma ceny z kosmosu, wiem bo swego czasu polowałem na tom "Koziorożec" z serii Rork i cena u tego pana oscylowała właśnie w granicach 90 - 120 zł (ostatecznie kupiłem go za 30). Gdybym osobiście wystawiał kiedyś swojego Marvela z Tm-Semica to z wrodzonej przyzwoitości nie windowałbym aż tak bardzo cen:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak napisałem - też bym odpuścił gdyby nie ten Spider-Man na grzbiecie. Dlatego rozumiem cię, tym bardziej, że masz tamten Mega Marvel. Sam się dziwię sporemu zainteresowaniu Weapon X w Empikach, jeśli wieści o tym, że jest wymiatany z półek są prawdziwe.

      Usuń
  8. E tam gadasz jak smerf maruda, komiks jest bardzo dobry, a nie na sraj taśmie. Ogólnie czuje że oceniasz komiks do dupy bo jest źle wydany za to Twój Stary MM to rarytas. Recka średnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Recka może i średnia ale lepsza od poprzedniej i mnie przypadła do gustu.
      Gdzie napisałem że Weapon X od Hachette jest do dupy, bo jakoś nie widzę, napisałem tylko że gdy czytałem go 20 lat temu niespecjalnie mi się podobał i tyle, a że WKKM kupuję tylko i wyłącznie dla zawartości a nie dla obrazka na zewnątrz więc wszelkie duble odpuszczam, bo znam wiele innych ciekawych sposobów na zainwestowanie 40 zł. Ponadto biorąc pod uwagę jaki jest na niego popyt to pewnie nawet nie wezmę go do ręki i przejaskrawione plansze obejrzę sobie tylko w co niektórych recenzjach na ekranie monitora.
      Tjaaa mój MM to prawdziwy rarytas, właśnie buduję mu ołtarzyk...niemniej bardzo ciekawa interpretacja, nawet mnie trochę rozbawiła:-)
      V

      Usuń
    2. Słabiej oceniam, bo jak napisałem nie lubię orginów. Złapali go, eksperymentowali na nim, wkurzył się i uciekł nago w las. Potem to zakończenie przenieśli do Wolverine Origins. Dlatego jestem raczej na nie.

      Usuń
  9. Komiks bezcenny, praca BWS genialna, wydanie Hachette to prezent dla tych, którzy przegapili go w Tm-semic. Recka do bani-typowe polskie narzekadło i szukanie dziury w całym. Marvel na najwyższym poziomie ale myślcie sobie co chcecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego o Punisherze piszę w samych superlatywach. "Old Man Logan" też ocenię na plus. Po prostu "Bron X" mi nie podeszła.

      Usuń