środa, 20 sierpnia 2014

Ostatnie Dni

Jedną z niewielu wad Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela jest  ZA MAŁO PRZYGÓD PUNISHERA! :) Nawet w drugiej sześćdziesiątce tytułów, brakuje pozycji z Frankiem Castle. Może pojawi się w tomie Marvel Origins: The 70s, ale ponieważ akurat mam ten Essential od Mandragory, mnie to rybka. I właśnie 2 dni temu jeden użytkownik na fanpagu WKKM przypomniał mi niesamowitą historię "Punisher: Summer Special Ostatnie Dni", której nie mógł znaleźć na Allegro. Jak zauważyli inni użytkownicy, od premiery "Broni X" w Polsce minęło już 20 lat i są takie osoby które, albo nie znają, albo nie czytały fantastycznych pozycji TM Semic. Powątpiewam w to, bo przecież zawsze można po nie sięgnąć. Skoro ja czytałem to inni powinni zrobić to tym bardziej. Ale niech znają serce bosmana - podzielę się moimi doświadczeniami nt. tamtych czasów.


Ech, mam słabą pamięć, ale to akurat pamiętam. Było gorące, upalne lato, przełom lipca i sierpnia 1995 roku a ja miałem wtedy 10 lat. Szedłem na dworzec autobusowy w Zamościu a po drodze na rogu ulicy Niepodległości stał zwyczajny, zielony kiosk Ruchu. Teraz ju go tam nie ma, ale wtedy stał. I jak zwykle przykleiłem nos do szyby wystawowej. Tam właśnie leżał ten komiks z tą kozacką okładką. Na 10-latku wywierała ogromne wrażenie. Przeliczyłem te złocisze z mojej kieszeni i akurat 4 złote (denominacja obowiązywała już ponad pół roku) udało mi się na rozrywkę wygrzebać. W ten sposób zakupiłem mojego pierwszego w życiu Punishera. Potem niestety zbłądziłem i wymieniłem ten numer. Już nie pamiętam na co - czy na Kaczory Donaldy, czy na Spider-Many. Trudno - nie miałem go przez wiele lat. Dopiero będąc na studiach zauważyłem niewielki antykwariacik niedaleko miasteczka akademickiego. Wszedłem z ciekawości bo bardzo lubię takie miejsca. I tam był właśnie ten numer! Leżał w kartonowym pudle, z taką właśnie dziurą na okładce, jakby go mole podjadły. Nie zraziło mnie to, zapłaciłem wygórowane 10 zł i ponownie zjednoczyłem się z komiksem od którego zaczęła się moja przygoda z TM Semic.

Przez to, że ja nie kupowałem wcześniej, sytuacja dwumiesięcznika zaczęła się pogarszać. Polskiemu Punisherowi groziła likwidacja jak wcześniej spotkało to TM Semicowe Turtlesy, Conana, Tarzana czy Green Lantern. I wtedy wpadli tam na genialny pomysł - zamiast 52 stron w kolorze zaczęto wydawać 132 strony w czerni i bieli. Właśnie w 1995 roku wyszły 4 najlepsze, genialne, grube Punishery - Eurohit, Ostatnie Dni, Firestorm i Mury Jerycha. W 1996 roku mimo bardzo dobrego Sucide Run, komiks zaczął tracić strony i grubość okładki, przez co spadła jego "coolowość". :) Żałuję strasznie, że do dziś nie mam fantastycznego Eurohitu. Niestety jakoś nigdy nie ma wolnej kasy by go dokupić na Allegro.
Od "Ostatnich Dni" wszystko się zaczęło. Okładka dziś może jest już zbyt surrealistyczna, ale kiedyś nie przeszkadzały mi ani futurystyczne mini-rakietnice w rękach Franka, ani malowana a nie rysowana postać, ani krew i pływające w niej dłonie. Mojego pierwszego Punishera rysowanego przez Hugha Haynesa uznawałem za "wzorcowego" i potem się dziwiłem dlaczego w innych historiach wyglądał inaczej i był brzydszy. To tu po raz pierwszy zobaczyłem Kingpina, Micro czy Jigsawa. Dobre też było że zachowywali się typowo dla swoich postaci. Zwłaszcza Fisk bardzo wkurzony gdy jego ludzie nie wypełniali swoich zadań. Zachowanie Franka Castle to zaś poezja dla fana. Od pierwszych stron w swoim stylu wykańcza przestępców, wymusza zeznania, rzuca tekstami nasyconymi czarnym humorem. Choćby "To nie twoja wina. Prędzej czy później i tak bym cię zabił" czy "Od tej pory będziecie grzeczni i nauczycie się kochać swoich bliźnich".

Historia może jest prosta ale znowu wciąga sposobem i stylem narracji. SPOILERY. W Nowym Yorku pojawia się nowy gracz na rynku heroiny - Howard Ness. I jak w 2 sezonie serialu "Glina" zaczyna brutalnie uderzać w konkurencję którą stanowią handlarze Kingpina. Giną ludzie a Fisk nie może nic zrobić by nie narażać swojej reputacji "filantropa i dobroczyńcy". Dlatego jego cwany chiński doradca George wpada na z pozoru chytry plan. Skłania Kingpina by ten porwał Micro - jedynego przyjaciela Punishera, a potem szantażem zmusić go by zabił Nessa.
 Gdy Frank spełnia to zadanie zostaje wykiwany i wysłany do więzienia gdzie Kingpin liczy na łatwe pozbycie się prawdziwego odwiecznego wroga (którym na pewno nie jest nim praworządny Daredevil :) ). Oczywiście nie wszystko idzie zgodnie z planem.

Kto jeszcze nie czytał, zdecydowanie powinien nadrobić zaległości. Komiks ocieka klimatem, który czerń i biel tylko podkreśla. Mike Baron napisał świetną, logiczną, spójną, pełną akcji fabułę. Osobiście każdy jej element mi się podobał. Jedyna wada to zakończenie, które zostawia człowieka z niedosytem. Bardzo chciałem wiedzieć co wydarzyło się dalej a musiałem obejść się smakiem. Niemniej jednak - było warto dać się wciągnąć w tą przygodę Pogromcy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz