niedziela, 1 kwietnia 2018

Amazing Spider-Man vol.3 t.2 Preludium do Spiderversum

Ilekroć chciałbym się nieco wyciszyć i stonować swoje zachwyty nad kolekcjami Hachette, zaraz pojawia się ich nowa zaleta. Bo jak tu się jako fan nie podniecać, gdy ledwo otwieram karty nowego komiksu konkurencji, a tam są odwołania do przeszłości. I to ponad 30-letniej, bo mamy mowę o znanym już nam multiświecie (który umiera od 1 tomu New Avengers) i na dodatek o historii "Skrzywiony Świat" z Kapitanem Brytanią. Ledwo widzę cesarzową Saturnyne i Korpus Kapitana Brytanii, od razu mam banana na ustach, wiedząc o co chodzi i że występują znane mi już wcześniej postacie. Wszystko się łączy i tak właśnie wygląda świat Marvela. I to jest piękne i dlatego potrzebujemy jak najwięcej i wydawców i premierowych pozycji, które nadrobią nasze 50-letnie zapóźnienia komiksowe. Cofam też wszystkie moje zastrzeżenia w stosunku do opowieści Moore'a. Stark nie miał racji - Kapitan Brytania jest dobry. :)


Na samym początku ginie chyba Peter ze świata 1602 a główną osią fabularną tomu jest to, że ktoś zabija Spider-Manów multiświata. Znowu przyplątuje się do nas Morlun. Ja nie mogę z tym gościem. Widzieliśmy w Dobrym Komiksie i WKKM #1 jak rozsypuje się na proszek. Nie widzieliśmy (w Polsce) jak w 2005 Peter ponownie pokonał tego typa, więc o tym tylko wspominam. A teraz w komiksie z 2013-14 roku znowu on wraca i dalej wysysa totemy. I na dodatek dowiadujemy się, że ma rodzinkę i oni też wysysają. Jak, gdzie, skąd, kiedy dlaczego?? Tyle się pytań kłębi w głowie podczas czytania z jednym szczególnie. Dlaczego on do cholery nie chce umrzeć?


Innym ważnym wątkiem tomu są przygody Superior Spider-Mana. Okazało się, że między 4 a 5 tomem własnej, serii trafił on do roku 2099, skąd przybył do nas Miguel O'Hara. Próbując wrócić do teraźniejszości, też natrafia na skutki mordowania Pająków. I zaczyna podejmować przeciwdziałania, bo szybko orientuje się, że kwestią czasu jest, kiedy zabójca zapuka do jego drzwi. I to już się czyta i ogląda naprawdę z wielką przyjemnością. Mimo pewnego rozczarowania, że nie rozprawiono się jeszcze ostatecznie z Otto i że pewnie weźmie udział w Spiderversum. Dziwnie ale i ciekawie będzie oglądać jednocześnie Superiora i zwykłego Pajączka, walczących ramię w ramię ze wspólnym wrogiem. Ale pewnie o to chodziło scenarzyście.

Człowiek już się przyzwyczaił do Slotta, który rzadko potrafi mnie już zaskoczyć, czy wzbudzić emocje. Zresztą wystarczy popatrzeć na całość tego eventu i z miejsca rozumie się Cesarzową. Rzeczywiście - kogo obchodzą jakieś durne Pająki, skoro cały multiświat się wali. Dwie marvelowskie epopeje o dość podobnej tematyce dziejące się prawie w tym samym czasie. Mało kreatywnie to wygląda. Mimo tego widoki różnych wersji wzbudzają moje żywsze uczucia, bo grają na mojej nostalgii. Sześcioręki Spider-Man, Spider-Man w srebrnej zbroi, Spider-Man cyborg. Plus Spider-Girl z Old Man Logan czy Spider-Man Noir z gry Shattered Dimensions lub wariacja na temat Spider-Cida z Clone Sagi. Mi się z miejsca Spider Wars ze Spider-Man TAS przypomniały. Bo w sumie pewnie stamtąd wygrzebano tą koncepcję.


Rysunkowo tom prezentuje się zacnie. Żywe, ciepłe kolory, ostra kreska, szczegóły, imponujące modele postaci. Ramos, Kubert, Sepulveda, Camuncoli dają radę. Tylko sam początek, podczas odzyskiwania kokonu jest nieco zbyt uproszczony, a na dodatek matryca była zruszona przy drukowaniu chyba i wyszło niewyraźnie. Cieszy też kolekcja okładek na końcu. Choć dalej ja bym wolał by były one w środku numeru, skoro i tak zajmują miejsce. Tak jak jest u Hachette.

Krótko podsumowując - obowiązkowa pozycja dla fanów, choć dość prostacko na nich żeruje. Ale ten chiński chwyt marketingowy działa.

Ocena: 7+/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz