czwartek, 21 maja 2015

X-Men: Twilight of the Mutants WKKM #65

Niestety ocenę nowego tomu WKKM należy zacząć od solidnego opeeru. Już wcześniej drukarnia pracująca dla Hachette miała małe wpadki - szare paski na rysunkach Dodatków do tomu o Zimowym Żołnierzu, inna tonacja barw rysunków na niektórych grzbietach, za duży fragment grafiki grzbietowej w stosunku do cienkiego objętościowo tomu #62, przez co żałośnie wygląda po przyłożeniu do #63. Ale teraz to już wtopili na całego. Ich DTP całkowicie zawaliło przycinanie panoramy i dostaliśmy prawie to samo co w tomie 64 (zdjęcie zrobione przez Damiana z fanpage'u WKKM). I dotyczy to całego nakładu jak mnie poinformowali w infolinii Kolekcji. No megaminus, zwłaszcza gdy człowiek kupuje to wszystko także dlatego, by skompletować tego Nightcrawlera do końca i zacząć Silver Surfera czy kto tam będzie następny.


Kiedyś coś podobnego przydarzyło się Egmontowi w Komiksach Gigantach, gdzie też jest panorama grzbietowa. Poradziłem pani w infolinii by doniosła kręgom decyzyjnym, by zrobili to samo co konkurencja wtedy - tzn. w kolejnym tomie dali nam naklejkę na grzbiet, z właściwym fragmentem obrazka a #66 niech już ma część pasującą do naklejki, a nie powtarza to co miało być w #65. Czy tak będzie - nie mam zielonego pojęcia. Ale liczę na to, że Hachette wyciągnie konsekwencje wobec drukarni a nam wynagrodzi ten błąd. Zobaczymy z czasem jak to im wyjdzie.
Druga wada jest bardziej ogólna. Nie wiem na jakiej zasadzie ustalana jest kolejność wydawania poszczególnych tomów. Bo wersja brytyjska leci po swojemu, polsko-czeska po swojemu a niemiecka po swojemu. Francuska i rosyjska pewnie też zupełnie inaczej. Oczywiście najlepiej mają Anglicy bo u nich grzbiety są poukładane chronologicznie - tak jak powinno być wszędzie. A u nas - totalny groch z kapustą. Goście którzy zdecydowali o porządku w ogóle nie znali się na temacie. O ile jeszcze w pierwszej sześćdziesiątce przynajmniej główne eventy były ułożone po kolei (poza Thunderbolts i Synem M), to teraz mamy kompletną rozsypkę. Najpierw dostaliśmy "Drugą Genezę", teraz "Zmierzch Mutantów" a dopiero w nr 101 (!!) w październiku 2016 będzie "W cieniu Saurona". Czyli mając 25 ciągłych numerów o starych X-Men dostaliśmy najpierw zakończenie, teraz początek a za półtora roku środek - paranoja. Mamy też poupychane nowe historie z lat 2010-12 między klasykami sprzed 40 i 30 lat. No głupio to wygląda - znowu rozwiązanie brytyjskie jest 100 razy lepsze. Ale to polskie Hachette - tego nie zrozumiesz. :) Niemcy górują nad nami tym, że chociaż oni też mają u siebie sieczkę, to jednak czasem myślą. Podobnie jak Egmont u nas, także za Odrą, wydawnictwo chciało zdyskontować sukces premiery filmu Avengers 2. I wydali tom "Narodziny Ultrona" już wczoraj - 20 maja. A nie dopiero w lipcu jak zrobił to polski oddział.


Tytuł albumu jest trochę mylący. Zamiast odnosić się do jakiegoś złowrogiego planu wybicia wszystkich mutantów, jest to tylko tytuł zeszytu #52 i raz wspomniany kryptonim akcji X-Men mającej na celu ratunek Polaris. Dostajemy 10 regularnych zeszytów oryginalnej serii Uncanny X-Men, które nie są jedną długą opowieścią, a kilkoma mniejszymi - tak jak to było w "Drugiej Genezie". Najpierw Cyclops i reszta walczą z Mesmero i Bractwem Złych Mutantów, potem krótkie starcie z Blastaarem, dalej z Faraonem/Żywym Monolitem, gdzie poznajemy brata Scota - Alexa Summersa, późniejszego Havoka. Na koniec jest fragment najlepszy - czyli powrót Sentineli.


Przygodę z tą historią musicie zacząć od podstawowego faktu - to jest komiks z 1969 roku. Należy przyjąć to do wiadomości, wziąć pod uwagę i tylko z takiej perspektywy brać się za lekturę. Inaczej współczesny czytelnik odrzuca go po paru pierwszych stronach. Dialogi - niedobre, bardzo niedobre. Dzisiejszy komiks coś wyraża. A tam to jest pustka, pustka i banał. Coś się oczywiście dzieje - nawet bardzo dużo. Tylko te wydarzenia są tak absurdalne i surrealistyczne, że głowa mała.


Czytając to wszystko, przez większość czasu gromko się śmiałem. Teksty są tak pompatyczne i bufunowate że głowa mała. I to od pierwszych stron: "Wewnątrz kryją się istoty zdolne złamać ludzkiego ducha! Bądźmy bezlitośni!" "Schylcie głowy przed jej wysokością Niegodziwcy!" "Zrobisz jeszcze krok a będę musiała cię zabić! Zrobię to z przykrością... ale życia to ci nie wróci!" - i tak dalej i tym podobne. Do tego jest jeszcze masa sucharów rzucanych przez Beasta i Angela, które są tak czerstwe że nie chce mi się już ich przytaczać. :) Choć może 45 lat temu były świeższe. :) Ale najbardziej, najbardziej rozwalił mnie dwie rzeczy. Tytuł zeszytu #51 - "Diabeł miał córkę" :) i tekst o tym, że "Mamy pistolet i nie zawahamy się go użyć jeśli nie opuścicie tego miejsca. Nawet więcej, użyjemy go bez względu na to czy się wycofacie czy nie. " No beczka śmiechu po prostu. 


Zabawne były też skojarzenia i to już przy lekturze "Ech z przeszłości". Gdy czytam, że Bobby Drake ukrył Lornę w swoim mieszkaniu a potem został w nim razem z nią by się nią "zaopiekować", to się zastanawiałem czy przypadkiem nie ma tam jakiegoś "sex dungeon". Choć może za dużo się "50 twarzy Greya" naoglądałem.


Po lekturze całości, wcale się nie dziwię, że wtedy X-Men sprzedawali się tak słabo. Nawet w 1969 roku ludzie nie byli aż takimi idiotami by łykać te bzdury. Arnold Drake zdecydowanie nie nadawał się na scenarzystę przygód mutantów. Gdy serię przejął Roy Thomas od razu widać poprawę jakości. Szybko skończył absurdalną historię z Żywym Monolitem i wraca do tego co tygrysy lubią najbardziej - czyli Sentineli. Błędy logiczne i głupotki były oczywiście dalej, ale już nie takie.


Podobne zdanie mam o rysunkach. Jim Steranko kontynuuje swoją psychodelikę, którą wcześniej zaprezentował w "Nick Fury: Agent SHIELD" (pierwszą część tego komiksu dostaniemy już w grudniu). Widać to zwłaszcza w projektach otoczenia, modelach budynków i postaci oraz detalach. Ma to swój urok, bo już Don Heck i Werner Roth to kompletni dyletanci. W porównaniu z Nealem Adamsem który przejmuje serię od zeszytu #54, ich rysunki są uproszczone, mało szczegółowe i wręcz prostackie. Adams jest zdecydowanie najlepszy z nich wszystkich. Może trochę za bardzo postarza bohaterów (zwłaszcza Cyclopsa), ale poza tym człowiek widzi detale, bogactwo i realizm wyglądu postaci a nie jakieś orientacyjne szkice. Poza tym ten facet spodobał mi się gdy oglądałem go w filmie z 2010 - "DC Secret Origins". Mówił tam sporo rzeczy z którymi się zgadzałem.


Ale najgorszą chałturę odwalił Barry Windsor Smith, który do swojego magnum opus (Weapon X) miał wtedy jeszcze 22 lat czasu. Historyjka z Blastaarem jest koszmarnie narysowana wg mnie. Główny zły wygląda jak małpa a X-Men jakby mieli ciężki niedorozwój umysłowy. Szczególnie Iceman, który trochę przypomina niedorobionego Silver Surfera. Większość teł to jeden-dwa kolory i parę kresek. Poza tym rysunkiem w którym Jean jest przymocowana do jakiejś maszyny a Beast i Cyclops stoją za nią. Znowu skojarzyło mi się to z "sex dungeon" i Greyem. :) Dobrze, że z czasem angielski rysownik się wyrobił, bo nie chciałbym by Wolverine wyglądał tak jak jego Beast w 1969.


To wszystko jest do przełknięcia. Tylko trzeba wziąć poprawkę na tamte czasy. Jak serię przejął duet Thomas/Adams było już znacznie lepiej. Dlatego z dużą chęcią przeczytam ostatnie numery ich X-Menów, jakie powstały przed 5 letnią przerwą, gdy wreszcie ukażą się w WKKM. Z ostrożnością ale i swoim przekonaniem polecam lekturę tego tomu. Naprawdę fajnie popatrzeć jak wyglądały komiksy 45 lat temu.

16 komentarzy:

  1. Nie powtarzaj zasłyszanych teorii rodem od pana Zbyszka z budki z piwem, tylko samemu sprawdź jak tam w wersji angielskiej jest z chronologią wydawania. Podpowiedź. Tam też jest od tyłu - X-Men: Mroczna Phoenix->Druga Geneza->Zmierzch Mutantów.
    https://www.facebook.com/notes/wielka-kolekcja-komiks%C3%B3w-marvela/lista-tytu%C5%82%C3%B3w-kolekcji-uk-120-tom%C3%B3w-mi%C4%99dzynarodowe-nowo%C5%9Bci/100913393428107

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak napisałem - w Anglii to nie ma znaczenia bo GRZBIETY są ułożone chronologicznie. A to jest najważniejsze (popatrz uważnie na ikonki na poniższym zdjęciu). Nie wiem jak jest w Niemczech - tam też jest sieczka, bo dopiero co Thunderbolts wydali ale ich grzbietów nie widziałem.

      http://oi60.tinypic.com/2ntekbc.jpg

      Usuń
  2. Mimo wszystko ma znaczenie, bo komiks czytasz od razu po publikacji czyli na bieżąco poznajesz historie niechronologicznie. Poza tym w Polsce po 20 tomach masz już fragment panoramy. W UK dopóki nie zbierzesz całej kolekcji to masz sieczkę - bo najpierw kupujesz tom 3, potem 17, potem 24, potem 67, potem 9, potem 44, potem 12.... itd. Nie, nie mamy najgorzej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różnimy się w tej kwestii. Ja i tak mam sieczkę, bo nie mam wszystkich tomów z pierwszej 60-tki. A teraz jak kupię wszystkie numery to i tak bym miał całość. Dlatego ja sobie chwalę rozwiązanie brytyjskie i żałuję że my go nie mamy. Większość komentarzy na fanpageu WKKM też tak uważała gdy omawiany był ten temat.

      Usuń
  3. "Ale najgorszą chałturę odwalił Barry Windsor Smith, który do swojego magnum opus (Weapon X) miał wtedy jeszcze 15 lat czasu"

    15 lat? Czyżby?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobra - 22 lata. Myślałem, że wyszło jeszcze w 80-tych i nie sprawdziłem dokładnie.

      Usuń
  4. ja dziś dostałem prenumeratę i grzbiety są ok

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę?? Jestem zaskoczony i zainteresowany. Wrzuć fotkę z tymi grzbietami, bo w infolini mi powiedzieli, że cały nakład był do niczego. Może zrobili dodruk? Sprawdź notkę wydawniczą.

      Usuń
    2. http://ifotos.pl/zobacz/666666666_wsxnawx.jpg

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  5. WOW! Jak ty mnie zaimponowałeś w tej chwili! Weź się ze mną zamień na mój egzemplarz. :) Jeśli jutro w nowym tomie nie będzie żadnej rekompensaty dzwonię do Hachette z żądaniem wymiany.

    OdpowiedzUsuń
  6. moim zdaniem powinieneś żądać wymiany , nie po to się płaci i to nie mało za serię żeby mieć zdeformowaną panoramę . Ja sam co po niektóre tytuły kupuję tylko żeby zebrać panoramę a coś takiego strasznie by mnie wqrwiło to raz . Dwa to z infolini zrobili cię w konia że cały nakład taki jest to tym bardziej powinienieś dym zrobić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niekoniecznie - nie tylko mi takiej informacji udzielili, bo cały fanpage WKKM dzwonił i wszyscy słyszeli to samo. Nie wykluczam, że Hachette zrobiło awaryjny dodruk i wysłało go prenumeratorom. Jutro kupię nowy tom i jak nie będzie żadnego info, to dzwonię znowu. Ja też chcę mieć dobry grzbiet, bo mi tu też o panoramę chodzi.

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawid - spisek. Grzbiet z numeru #66 pasuje do mojej zjebanej wersji z #65 a nie do twojej! Czy mógłbyś pójść do Empiku ze swoim egzemplarzem Zmierzchu mutantów, przyłożyć go do kioskowego tomu #66 - Avengers na Zawsze i cyknąć fotę?? Chciałbym wiedzieć jak to wygląda.

      http://oi57.tinypic.com/2nrn3i0.jpg

      Usuń
  8. niestety w moim empiku ( mam 200 metrów ) jak zwykle nie było nr wszystko wykupione ale sytuacja naprawde dziwna , może inne partie lecą to empików i saloników a inne do prenumeraty

    OdpowiedzUsuń