czwartek, 20 listopada 2014

Fantastic Four: The End WKKM #52

Kolejna środa, kolejna polska premiera od Hachette. Czyli tylko brać. Jest to trzeci i ostatni (nie liczę SI i Siege) tom z Pierwszą Rodziną Marvela w obecnej 60-tce Kolekcji. Wobec aktualnej małej wojenki między FOXem a Disney/Marvel toczącej się wokół najnowszego filmu, opowieść o FF jest na czasie. FOX sporo zmienia w orginach i wyglądzie postaci a Marvel w odwecie zamyka serię komiksową i gasi wszelkie materiały promocyjne z FF, by nie promować konkurenta. Z zapowiedzi ja czarno :) widzę ten kolejny restart. Liczę na klapę filmu i powrót praw autorskich do należnego im miejsca. Bo głupio będzie tak oglądać Civil i Infinity War bez udziału (istotnego przecież w oryginałach) Mr Fantastica, Invisible Woman, Human Torcha i Thinga. Dlatego tym chętniej czytało mi się o tym jak powinna zakończyć się ich historia.


Nie lubię niekanonicznych komiksów. Dla mnie jest to tylko trik polegający na wyciąganiu kasy od czytelników. Nie mamy pomysłu na logiczne przygody bohaterów w głównej serii? To zróbmy jakiś What If... albo świat alternatywny i będziemy mogli robić co nam się podoba, bez ładu i składu. Na razie to jest mój pierwszy komiks z serii "Koniec" którą ok 10 lat temu zapoczątkował Marvel. Mandragora wydawała Wolverine z tego cyklu, ale nie kupiłem. Jednak przygodami Fantastycznej Czwórki jestem mile zaskoczony. Jako fan sci-fi, serialu Stargate i cyklu książek Bena Bova'y "Droga przez Układ Słoneczny" bardzo mi się podoba przedstawiona wizja rozwoju ludzkości.


Stało się to, co mnie nieco dręczy podczas czytania marvelverse i na co od dawna czekałem. Skoro Richards, Pym i Stark są takimi geniuszami i wynaleźli tyle fajnych zabawek, to czemu nie zmienią świata na lepsze? Czemu rzeczywistość ich otaczająca z grubsza odzwierciedla nasz świat? W WWH SHIELD nie używa żadnych futurystycznych broni, bo użyto wybiegu, iż zabawki Iron Mana nie są przetestowane. Phi Ale w FF: The End ludzkość na poważnie wyszła w kosmos. Przekroczona została "ostateczna granica" i  założono kolonie w całym Układzie Słonecznym. Richards podzielił się swoim geniuszem i wyciągną swoje skarby z laboratorium. Dostaliśmy terapię przedłużającą życie, terraforming, statki kosmiczne itd. A co najlepsze - pozbyto się tych "śmierdzących mutantów" :) Powoli osiągamy Utopię i prawie wszyscy są happy.


Oczywiście jednej osobie nie spodobał się ten pomysł. Dr Doom próbował przeszkodzić planom Mr Fantastica i wytoczył mu ostatnią bitwę, którą opisano już na początku historii. Został pokonany, ale kosztowało to życie Valerii i Franklina, dzieci Reeda i Sue (poznaliśmy ich w WKKM #37 FF: Unthinkable). Wywołało to druzgocący wpływ na drużynę. Czwórka się rozpadła i każdy poszedł w swoją stronę. Thing zamieszkał z żoną na Marsie pośród Inhumans, Reed zamkną się w swoim laboratorium i pogrążył w eksperymentach, Sue zaczęła szukać artefaktów archeologicznych, a Johny dołączył do Avengers.


W tej idylli ja widzę tylko jeden problem. Ludzie są ograniczeni tylko i wyłącznie do Układu Słonecznego. Na jego granicy ustawiono Pole Izolacji, które blokuje przepływ ludzi, statków i sygnałów. Mr Fantastic wynegocjował traktat o izolacji z Parlamentem Jedności Galaktycznej, bo inne rasy czuły się zagrożone nagłą ekspansją technologiczną Ziemian. Porozumienie zapobiegło wojnie. Jednak, jak łatwo można się domyślić, nie wszystkim się to podoba. I żeby więcej nie spoilerować, powiem że wokół tego kręci się dalej fabuła. Są też inne motywy, ale mi się ten wątek spodobał najbardziej. Podbój kosmosu, ustanowienie Imperium Terran i całkowita dominacja nad "gorszymi rasami" :) - tak ja wyobrażam sobie przyszłość naszego gatunku.


Scenariusz i rysunki stworzył Alan Davis. Nie wiem czemu niektórzy komiksiarze tak się zachwycają tymi brytyjczykami. Jasne - tutaj i grafika i fabuła mi się spodobały. Autor nieźle rozpisał wątki, dodał rozmach, nie przesadził z wizerunkami w żadną ze stron. Ale żeby od razu zrobił jakieś wielkie dzieło? Eee tam. Ale jego historia tylko potwierdza moją tezę - w Europie rysownik dużej kariery nie zrobi. Liczą się tylko Marvel i DC i tam trzeba załapać fuchę by się wybić i zdobyć uznanie.


Rozpieszczony grubymi tomami w lecie (Marvel 1602, Diabeł Stróż, Revelations), trochę byłem rozczarowany, że to "tylko" 160 stron. Z tego powodu jest mała szansa, że kupię jeszcze cieńszego Astonishing Thora. Ale przynajmniej dostaliśmy więcej dodatków, więc nie jest tak źle. Wyszedł całkiem sympatyczny i dość widowiskowy tom z dobrą kreską. Ja kupiłem to i innym też polecam. I tyle na ten temat. Fantastyczną Czwórką aż tak się nie interesuje by się rozpisywać. Mało było ich przygód w Polsce do tej pory, poza dwoma numerami Mega Marvel. kończę więc i z niecierpliwością.czekam na Secret Invasion.

5 komentarzy:

  1. Mike Mignola swoją sławę zdobył w Dark Horse ;)
    Ale pewnie powiesz, że to wyjątek potwierdzający regułę.

    OdpowiedzUsuń
  2. A kto to jest Mike Mignola? Co on rysował? W ogóle nie znam człowieka. :) Bo nie czytałem Dark Horse.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez chwilę myślałem, że jakiś błąd zrobiłem w nazwisku i mnie trolujesz twierdząc, że nie wiesz kto to, ale nie... Naprawdę nie wiesz kto to Mignola? Trochę wstyd jak dla komiksowego blogera, ale z drugiej strony nie da się znać wszystkiego.
    Poczytaj Hellboya ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ty chyba nie czytasz moich wpisów - mówiłem, że nie zaglądam do Image czy Dark Horse. I nie jestem tylko komiksowym blogerem. Piszę też o innych rzeczach.

      Usuń
  4. Ale on (Mike Mignola) napisał Batmana (wydany został przez TM-Semic) - "Sanctum". Bardzo dobry komiks, jeden z lepszych nr Batmana. No i jest z DC :P

    OdpowiedzUsuń