czwartek, 16 października 2014

The Flash 1x02



„Mr Flash, welcome back. We mist you.”

Od razu widać, że drugi komiksowy serial stacji The CW (trzeci jeśli liczyć zakończone już Smallville) ma o wiele lżejszy klimat niż „Arrow” i jest jeszcze bardziej komiksowy. Nie wchodzi w te niby mroczne nolanowskie klimaty, tylko raczy nas optymizmem i humorem.

Może w tym odcinku żarty nie były jakoś super śmieszne czy udane, ale to też pasuje do Flasha, który często prezentował humor na granicy dobrego smaku. Znowu to napiszę – nie czytałem komiksów DC, bo TM-Semic traktował to uniwersum po macoszemu, gdyż jego popularność w Polsce w l. 90-tych była raczej mała. Opieram się głównie na wspaniałej kreskówce Justice League TAS. Tam co prawda Flashem był Wally West i nie wiem czy Barry Allen był do niego podobny pod względem humoru. Ale pamiętając choćby odcinek „Twilight” gdzie grali głównie Flash i John Stuart („Dlaczego mimo istnienia Ligi Sprawiedliwych [tłumaczenie Cartoon Network] połowa małżeństw kończy się rozwodem, a druga połowa śmiercią?”), mi komizm tegorocznego serialu przypadł do gustu.

Dlatego nie przeszkadza mi początkowe głupkowate krycie się Sisco przed Catlyn, lamerskie wymówki Barryego, czerstwe żarty o spóźnieniach i pośpiechu. A jego autentyczna nieporadność w kontaktach międzyludzkich czy docinki Joe („Joe i’m sorry - is my actual name”) mnie bawią.

Efekty specjalne wyszły dla mnie dobrze. Czego chcieć więcej po takim serialu? Flash biega szybko i jest to porządnie pokazane, choćby w błyskawicznym tłumaczeniu Iris dlaczego tak dziwnie się ostatnio zachowuje. To samo z jego przeciwnikiem. Wszystko ciągle mi przypomina Smallville gdzie były podobne motywy, łącznie z „podwojonym” wrogiem – odcinek „Duplicyty”. Dorzucamy jeszcze wpadający w ucho temat muzyczny, niezłe piosenki, przejścia między scenami przedzielone żółtą błyskawicą… Naprawdę wszystko jest cacy.

Multiplex jako villan odcinka był fajny. Wiadomo że Marvel i DC wzajemnie podbierają sobie umiejętności postaci i nie wiem kto był pierwszy pokazał moc powielania się. W każdym razie mutant Madrox z X-Factor/jego własnej agencji detektywistycznej był nieco lepszy bo się aż tak nie męczył (chyba, nie wiem dokładnie). I to jest naprawdę wspaniała moc. Wystarczy mieć trochę złomu do postrzelania i da się samodzielnie podbić miasto, kraj a może i cały świat. Ostatni pojedynek w tym budynku przypominał mi nieco misje „czyszczące” z GTA IV, ale najbardziej oczywiście finałowe starcie z „Matrix Revolucje”. Skojarzenie samo się nasuwało.

Dobrze, że twórcy nie wymyślili jakiegoś bzdurnego ograniczenia dla Barryego. Już myślałem, że będzie miał jakąś dziwna słabość na potrzeby serialu, by nie wydawać tyle kasy na efekty specjalne. Na szczęście chodziło tylko o klasyczną potrzebę ciągłego obżerania się. Zwłaszcza w USA – kraju fast fordów i grubasów to jest chyba najbardziej pożądana umiejętność – jeść wszystko czego się chce i nie zmieniać się w górę tłuszczu. :D Tak samo jak dla typowego kanapowca, ulubionym daniem Flasha jest dużo wszystkiego.

Podobnie jak tydzień temu zaskoczyło mnie zakończenie. Dla mnie oczywistym było, że Simon Stagg stanie się miejscowym odpowiednikiem Lexa Luthora. Że będzie to gnida (wspaniale Wells podsumował jego udawanie filantropa czy tam humanisty) ciągle knująca przeciw naszemu bohaterowi, z rolą powracającą. No i że przez jego eksperymenty w serialu pojawi się Metamorpho. A tu już teraz Prof. Zoom (ja obstawiam że Wells = Prof Zoom) wstał i dźgnął Starga. No jak to tak? Naprawdę go zabił? Czy może jednak go odratują? Niby jest jeszcze córka Stagga i to ona po przejęciu firmy mogłaby eksperymentować. Ale znowu – nie lubię odejścia od faktów komiksowych które znam.

Wady odcinka, dla fana były niezauważalne. Pierwsza bitwa z Multiplexem trochę była słabo pokazana i nielogiczna. Dlaczego niby bił się z nimi w czasie rzeczywistym i mało go nie zakopali? Jak masz takie możliwości to oczywistym jest, że robisz to jak było pokazane już później – na superspidzie podbiegasz i walisz kilkanaście ciosów na pałę. Klony nie miały wytrzymałości ani supersiły, więc to było dość logiczne. Widocznie (tak jak w Smallvile) dobrze wszystkim znane umiejętności Flasha (wibrowanie przez obiekty stałe, otaczanie przeciwników by odessać im powietrze, tworzenie wirów rękami by powalić wroga podmuchem) przyjdą z czasem. A Arrow może go trochę podszkoli w walce wręcz.

Podsumowując – kolejny tydzień, kolejny banan na twarzy przez całe 42 minuty. Najmniejsza stacja z tej większej piątki a to właśnie oni przecierają szlaki komiksowym produkcjom i robią je na wysokim poziomie. A w związku z tym, że WB wreszcie ogłosiło porządny harmonogram swojej fazy Justice League, dalej może być już tylko lepiej. A Supergirl i Titans nadciągają. Nic tylko siąść i się rozkoszować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz