wtorek, 1 września 2015

Lucky Luke: Dalton City Hachette

Wchodzę dziś do saloniku prasowego Ruchu w moim mieście (ale nie tego gdzie kupuję WKKM), by jak zwykle sobie na półki popatrzeć. Rozglądam się, patrzę a tam leżą ze trzy egzemplarze kolejnej komiksowej kolekcji Hachette - Lucky Luke. Z miejsca kupiłem jeden z nich, wróciłem do domu, przeczytałem i mogę się teraz podzielić wrażeniami.


Ta seria miała już próbną edycję wiosną tego roku gdzieś na północy Polski. U nas na południu, była próbna wersja Asterixa. Moim zdaniem teraz decyzja została podjęta i Hachette wypuszcza na całą Polskę Lucky Luke'a. Pewnie chodzi o to, że rynek ciągle jest pełny egmontowych Asterixów, ale z dostępnością przygód najszybszego kowboja na Dzikim Zachodzie, nie jest już tak różowo. Niektórzy piszą, że to pewnie kolejna wersja testowa tyle że w innych rejonach Polski, ale nie chce mi się w to wierzyć. Po prostu oni dziś jeszcze do kiosków Ruchu nie zaglądali. Choć ciekawa sprawa - w drugim saloniku odwiedzonym dziś przeze mnie, tej Kolekcji nie było. Liczę na komentarze i doniesienia jak to jest w innych rejonach kraju. Dziwne by było, gdyby okazało się, że Kolekcja LL jednak nie rusza a np. wyprzedaje się w ten sposób niesprzedane egzemplarze.


Po rozdarciu foli pierwsze co się rzuca w oczy, to format albumu. Zdecydowanie większy niż WKKM i większy od Asterixa. Przyłożyłem kartkę A4 - ta sama wysokość, ale komiks jest szerszy. W środku strony są drukowane na sztywnym "tekturowym" papierze a nie na błyszczącej kredzie. Stron jest 50 czyli podobnie jak u Thorgala. Dalej mamy fajny plakat, jak w Asterixie, formatu 50x70 cm, tekturową grafikę (która jest ładniejsza IMHO niż "gołe" postacie w Asterixie), ulotkę reklamową, ankietę i kartkę do prenumeraty. Prezenty dla prenumeratorów to dalej badziewia - brelok, film fabularny o Lucky Luke'u i kubek. Ten ostatni jest nawet fajny ale przyszedłby dopiero w 3 paczce. Dla tych co naprawdę chcieliby zbierać tą Kolekcję, prenumerata jest raczej dobrym wyborem, bo cena za tom jest 5 zł niższa od kioskowej. Zwykli nabywcy muszą płacić za regularny numer 30 zł - czyli tak jak za ich Asterixa. 


Jeśli chodzi o Lucky Luke'a to jestem kompletnym laikiem. Jak przez mgłę pamiętam, że kiedyś dziecięciem będąc, oglądałem kreskówkę o tym bohaterze w publicznej telewizji. Komiksów z nim nie czytałem, bo po pierwsze nie czytam europejskich, po drugie była niska ich dostępność, po trzecie - Egmonty drogie są. Dlatego lekturę rozpocząłem z neofickim zapałem i ciekawością. I się nie zawiodłem, bo choć szybko czas zleciał, był on bardzo przyjemny.


Joe Dalton zostaje omyłkowo wypuszczony z więzienia, uwalnia swoich braci i razem z nimi zajmuje byłe Fenton City, które chwilę wcześniej Lucky Luke oczyścił z przestępców. Bracia sami zamierzają założyć własne miasto bezprawia a aby ściągnąć do niego mieszkańców, chcą wyprawić wielkie wesele Joe'go i Lulu Spluwy. Całe założenie fabuły i przebieg akcji jest oczywiście absurdalny. Zwłaszcza w tym jak traktowany jest Luke przez Daltonów. Czyli znowu - zamiast zabić go od razu, realizują swój głupi plan a czytelnik tylko czeka na zwycięstwo sympatycznego kowboja. W tm komiksie gra on raczej rolę drugoplanową. Na pierwszym miejscu są Daltonowie i ich wizja posiadania własnego miasta. Czytało mi się to wszystko świetnie dzięki fantastycznym gagom i masie dobrego humoru, z którego jak rozumiem, słynie także ta seria. Bawi wszystko - od ikonicznego przedsiębiorcy pogrzebowego, mierzącego miarką nowo przybyłych, poprzez więźniów nie chcących opuścić więzienia (motyw powtarzany przez Stephena Kinga w Skazanych na Shawshank) po dostarczanie zaproszeń weselnych. Zabawy dostarczają też tradycyjnie śmieszne postacie czyli Joly Jumper, pies Bzik, Averell Dalton oraz nowa lecz przebojowa Lulu Spluwa.


Na końcu mamy też oczywiście dodatki. Niedużo - zaledwie 3 strony z kawałkiem, ale możemy się dowiedzieć choćby tego, że premierę komiks miał w 1968 roku a Egmont wydał go pierwszy raz po polsku w 2001. Nie spodobała mi się tylko ramka zatytułowana "Z dziejów komiksu. Rok 1969" która przytoczyła dwa wydarzenia, ale dotyczące tylko Europy. Nie było nic o USA. Poza tym numer jest świetny. Zwłaszcza dla tych którzy przerobili już wszystkie Asterixy po kilkanaście razy. Zmieniamy realia na Dziki Zachód i możemy się cieszyć podobnym typem humoru, zwłaszcza że scenariusze wielu tomów również tworzył Rene Goscinny.

P.S. Ludzie z innych stron Polski donoszą, że u nich w kioskach nie ma tego albumu i że to jest drugi rzut testowy na lubelszczyznę, jak w przypadku Thorgala. Nawet nie wiedziałem, że Thorgal był testowany aż dwa razy. W każdym razie - na start Kolekcji poczekamy pewnie do grudnia.

4 komentarze:

  1. W Gdańsku LL jest, w bardzo dużych ilościach.

    OdpowiedzUsuń
  2. skąd jesteś? w Poznaniu nie widzę. są podstawy sądzić, że to dalej rzut testowy

    OdpowiedzUsuń
  3. W Gdańsku w kiosku nabyłem tom 2. Ciekawe czy będą wydawać dalej..

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam czwartą część, w której jest informacja o "wstrzymaniu czasowym" wydawania serii

    OdpowiedzUsuń