Arrow 2x22 4/5
Mimo swojej niedługiej bytności
na ekranie „Arrow” zdążył nas już przyzwyczaić do przedłużonego finału. W
odróżnieniu od konkurencyjnych produkcji jest więcej akcji i istotnych wydarzeń
nie tylko w ostatnim i pierwszym odcinku sezonu.
Akcja rusza w tym samym miejscu
gdzie się skończyła tydzień temu, choć scenę w kanałach spokojnie można by
pominąć. Naciągana jest strasznie. Skoro Oliver i Laurel stali tuż obok siebie,
to jakim cudem nagle oddziela ich kupa gruzu? Skąd znalazł się tam łuk i
kołczan, skoro chwilę wcześniej Arrow miał je na plecach? No i dlaczego Laurel
się początkowo dusi a zaraz potem ma tyle miejsca by uniknąć wybuchu
spowodowanego jej wystrzałem z łuku? Komiksowa konwencja jednak wszystko
wybacza i nie ma co zawracać sobie głowy logiką. J
Lepsze są sceny na powierzchni
gdy Diggle próbuje podkładać ładunki ale przeszkadza mu napakowana mirakuru
Isabel Roschew. Wszyscy narzekają na jej maskę i mają rację. To gumowe cos
strasznie odstaje od eleganckich i prostych „hokejowych” masek reszty Armii
Deathstroke’a. Jeszcze te klamerki niczym w goglach pływackich – koszmarek. I
pewnie niewiele w niej widać, bo tylko w taki sposób można wyjaśnić jak mając 2
miecze i super siłę, nie mogła ona pokonać Diggla uzbrojonego zaledwie w jeden
„teleskop”. Na szczęście zaraz przybyła „Felicyty to the rescue” i uderza
Summer Glau furgonetką. Szkoda, że nie poprawiła jeszcze raz – byłby kłopot z
głowy. J
Tak jak w poprzednim, tak i w tym odcinku panna Smoak to promyczek słońca na
chmurnym niebie. Jej humorystyczne kwestie i nerwowe zachowanie jest tak
naturalne i tak dobrze zagrane że człowiek nie wyobraża sobie Emily Bett
Rickards w jakiejkolwiek innej roli. J
Innym
humorystycznym akcentem była scena na posterunku, gdzie Quentin Lance
klasycznie niemal załatwia jednego z ludzi Slade’a. Ten tuż przed wybuchem
oczywiście przekrzywia głowę patrząc na granaty pod nogami. J
Trochę
rozczarowuje zakończenie wątku Sebastiana Blooda. Aż dziwne, że nie zorientował
się że na końcu Slade go oszuka. Wyraźnie było widać szaleństwo Wilsona, choć z
drugiej strony Blood miał własne demony. Może jako głowa Kościoła Krwi był tak
już zadufany w sobie, że oślepł na pewne rzeczy? Zresztą nie spodobało mi się,
że nagle podziali się wszyscy jego wyznawcy których widzieliśmy na początku
sezonu. Powinien sobie zostawić jakichś akolitów na wszelki wypadek. Potem został sam, zaczął się miotać i łudzić,
że jak pomoże Arrow’owi zabić Slade’a to znowu będzie rządził miastem. Naiwny
głupiec – w pełni zasłużył sobie na los który zgotowała mu Isabel. By nie
powtarzać sceny z Moirą użyła aż 2 mieczy. J
No i ta
blokada miasta. Dla mnie kolejny raz jest to zbyt oczywiste wzorowanie się
twórców na zakończeniu trylogii Nolana. Tu brak logiki boli jeszcze bardziej.
Żeby nawet nie spróbować zaprowadzić porządku. Ludzie Deathstroke’a są bardzo
mocni, ale od czego granatniki? J
A kierowane rakiety, a czołgi? Jednak nie – Amanda sama postanawia, że rozwali
pół milionowe miasto, bo tak najłatwiej. Dla mnie kupy się to nie trzyma. Tym
bardziej, że jednak daje jeszcze parę godzin by lokalny bohater spróbował sam
rozwiązać sytuację.
Takie
sobie były też sceny na posterunku policji. Chyba jedynym w całym mieście z
jedynym żyjącym porucznikiem i jedynym przywróconym detektywem. Jak dodamy
jeszcze patos którym nasączone były te dialogi („Blondynka wyniosła jedno
dziecko z pożaru – to prawdziwa bohaterka”) to wychodzi ciężkostrawne danie. No
fajnie że Sara wróciła, dzięki temu dostaniemy te ż wsparcie od Nyssy Al
Ghul i Ligi Zabójców. Bo ogień trzeba zwalczać ogniem. J
Powrót Malcolma Merlyna na razie
trochę rozczarowuje. Załatwia jednego „namirakurowanego” J
i znowu wyskakuje z tym swoim nudnym już (a ledwo 3 raz to mówi) „Thea ja
jestem twoim ojcem”. J Oczywiście liczę, że córeczka go nie zabiła i
zobaczymy go w 23 odcinku.
Wobec
takiego nagromadzenia wydarzeń w Star City, akcja na wyspie jest minimalna i
potraktowana po łebkach. Ot Oliver każe Anatoliemu zatopić frachtowiec gdyby
nie wrócił za godzinę i idzie „nakopać” Slade’owi. Oczywiście ten już na niego
czeka – och co za niespodzianka. J
Podsumowując
– strasznie dużo się działo i ciągle dzieje tuż przed finiszem sezonu. Ale
dzięki nagromadzeniu wydarzeń człowiek nie ma dość i żąda więcej. Osobiście nie
mogę się doczekać następnego odcinka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz