Końcówka sezonu wymiotła. Było w niej wszystko, naprawdę wszystko
czego oczekuje się po wielkim dziele sztuki telewizyjnej - miłość,
nienawiść, zdrada, poświęcenie, współczucie, zazdrość, przyjaźń, zemsta,
gniew, wiara własnym ideałom ale też tak potrzebna wszystkim nutka
humoru. Przez lata oglądałem seriale, które uważałem za dobre. Ale
zdecydowana większość z nich była NICZYM wobec Gry o Tron. Miałkość i
wymyślanie w 2 sezonie może nie zostały zmazane, ale 3 sezon powrócił
ten serial na właściwe tory i pozwolił zapomnieć na razie o "twórczości"
scenarzystów z zeszłego roku. I dobrze, bo rok temu myślałem, że po
fantastycznym 1 sezonie serial zostanie zarżnięty i obniży loty. Dobrze,
że producenci poszli po rozum do głowy.
Już otwarcie jest klimatyczne. Rose Bolton wychodzi na blanki i patrzy właśnie na stal, krew i ogień podczas wyżynania oddziałów wiernych Starkom. A po chwili Arya patrzy na bezgłowe ciało brata bezczeszczone przez Freyów. Klimat, klimat i jeszcze raz klimat. A potem jest tylko lepiej. Posiedzenie Małej Rady i podskoki Joffreya
Spoiler
Szkoda też Sheyi. Wydarzenia wyraźnie odpychają ją od Tyriona. A
zaraz potem Varys mówi jej by poszukała własnego, bezpiecznego miejsca. I
niestety takie znalazła 
Scena rozmowy Bękarta (NIGDY TAK O NIM NIE MÓW!) Boltona i Theona naprawdę wywołała u mnie ciary. To jak jadł tą kiełbaskę i jednocześnie rozmawiał ze swoim więźniem - miazga. Aktor grający ten postać jest fenomenalny. Ja widzę w jego oczach i na twarzy to szaleństwo, okrucieństwo i że facet jest normalnym świrem. Emmy za rolę drugoplanową należy mu się jak psu buda. I mimo iż Theon stał się Sprzedawczykiem, naprawdę robi się go żal. W 5 tomie książki tak właśnie zmieniłem swoje podejście do jego losów. Poniósł najdotkliwszą karę jaką tylko mógł za swoje czyny. Tym bardziej, że własny ojciec spisał go na straty. Mogliby z Tywinem klub założyć

Kulminacją klimatycznego napięcia jest dla mnie pokazanie rozmowy 2 największych zdrajców i mother@#$%& w serialu - Roose Boltona i "spóźniającego się"
Spoiler

Środek odcinka był już dla mnie spokojniejszy. Arya dźgająca pachołka Freyów była niezła, ale głupia. Ogar musiał zabić pozostałą trójkę. A humoru dostarczyło spotkanie Samwella i Branna - jak się Hodor uśmiechnął do sama jakby na randce byli

No i kolejna końcówka znowu należy do Daenerys. To był niezły zabieg w tym sezonie by jej dać zakończenia odcinków. Emilia Clarke powinna na trwale zostać platynową blondynką. Inaczej po zdjęciu peruki przemienia się w przeciętną, typową Brytyjkę. No dobra - pozostaje jej ten cudowny uśmiech. Ale to wszystko :). Naprawdę podobało mi się, że tak jak w książce Yunkay ocalało bo wypuściło niewolników. A ta scena i fenomenalna (!!!) muzyka (tytuł to oczywiście "Mhysa") serio wycisnęła mi łzy z oczu! Mimo tego taniego chwytu z noszeniem jej na fali rąk jak jakąś gwiazdę rocka

Właśnie muzyka odegrała w tym sezonie kolosalne znaczenie. Do tej pory dla mnie była tylko muzyka z czołówki i Rains of Castelmere. A teraz tylko instrumentalna wersja tego utworu rządzi! No i już kultowe "Dracarys!!!", a teraz monumentalna i wyciskajaca łzy "Mhysa". Na koniec zaś muzyka z czołówki na cytry - swietny nastrój

Wadą odcinka był brak Pyke w czołówce. Mogli pominąć spalone Winterfell - Pyke powinno być. Mam nadzieję, że powróci w 4 sezonie. Innymi wadami sezonu było poddanie się Yunkay po ataku 3 ludzi - no come on! I brak Wron Burzy i Bena Ben Pluma - mam nadzieję, że pojawi się przy zdobywaniu Mereen, gdyż później jest ważną postacią. No i Silny Belfas też być powinien - jest równie potrzebny. I to zamieszanie z ostatnimi bękartami Roberta było słabe - Gendry musiał robić za siebie i za Edrica Storma - słaaaabooo.Cycki i przemoc powinny być tylko tam gdzie są potrzebne albo wskazane. Np. sceny z dziwkami i Theonem w lochu nie było w książce, ale takie zagranie byłoby w stylu Ramseya. Natomiast scena z Podrickiem w burdelu była bez sensu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz